127. Otwarcie sezonu rowerowego – Łazy, Zalew Mitręga

Gdy od rana słońce świeci
marzę, by wyjechać w plener
zabrać tylko mały plecak
i rowerem mknąć przed siebie…

Jak nie deszczowa aura pogodowa, to z kolei problemy zdrowotne i na rozpoczęcie tegorocznego sezonu rowerowego (ku mojej radości już na nowym rowerze) musiałam czekać aż do 28 kwietnia. Regularnie, co tydzień wsiadając na rower od tej pory odwiedziłam już kilka miejsc, ale teraz tu na blogu opowiem o tym pierwszym pozimowym wyjeździe. Na rozgrzewkę postanowiłam odwiedzić doskonale mi już znane i często przeze mnie odwiedzane – Łazy w powiecie zawierciańskim, a za ostateczny cel wyprawy obrałam sobie leżący pomiędzy Łazami, a Niegowonicami – Zbiornik Mitręga :)

Zanim jednak pokażę więcej zdjęć znad tego akwenu opowiem króciutko o Łazach ( ponownie, bo wspominałam już wcześniej – wpis nr. 107 Zalew Mitręga i wpis. nr. 26 Wzgórze Kromołowiec).

Łazy to miasto w województwie śląskim, w powiecie zawierciańskim, siedziba władz gminy miejsko-wiejskiej Łazy. Do 1947 r. miejscowość była siedzibą gminy Rokitno-Szlacheckie. W latach 1975-1998 miasto administracyjnie należało do woj. katowickiego. Będąc tam warto zobaczyć: zabudowania lokomotywowni z końca XIX w., parowóz Ty45 – 421, budynki fabryki materiałów ogniotrwałych z końca XIXw., drewniane budynki z końca XIX w., cmentarz wojenny – cmentarz założony w 1914 r. na os. Podlesie, kościół św. Michała Archanioła z lat 1934-1949 oraz zabytkową wieżę ciśnień :)

Tego dnia do miasta wjechałam od strony Zawiercia jadąc drogą wzdłuż torów kolejowych.

I od razu po znalezieniu się na terenie miasta – pojawia się pierwszy zabytek :)

Zbudowana w 1898 r. wieża ciśnień była obiektem zasilającym w wodę parowozy stacji rozrządowej Łazy i samą stację. Na szczycie budowli są umieszczone dwa stalowe zbiorniki, każdy o pojemności ok. 130m3, na niższych piętrach znajdowały się pomieszczenia wykorzystywane na mieszkania służbowe PKP.  Wieża ciśnień zwaną „Królewską” to taki wysoki 24 – metrowy ceglany budynek, który obecnie niestety popada w coraz większą ruinę.

Miejscowość Łazy prawdopodobnie po raz pierwszy na mapach pojawiła się około roku 1790 i była wówczas niewielkim przysiółkiem Rokitna Szlacheckiego. Swój dynamiczny rozwój zawdzięczała powstaniu linii kolejowej – Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, którą uruchomiono w 1848 roku.

Na kolejnym zdjęciu pięknie odnowiony dworzec PKP oraz plac dworcowy w Łazach :)

Tuż obok niego można i z pewnością warto zobaczyć zabytkowy parowóz Ty45 – 421 :)

Parowóz Ty45 został skonstruowany w oparciu o ulepszoną dokumentację polskiego przedwojennego parowozu Ty37. Zmieniono przede wszystkim budkę maszynisty na zamkniętą i tender na większy, półbeczkowego kształtu, zaadaptowane z budowanych podczas wojny niemieckich lokomotyw Ty2. Produkcję rozpoczęto od 1946 w zakładach Cegielskiego (258 sztuk) i Fabloku w Chrzanowie (170 sztuk). PKP odebrała 428 lokomotyw, 20 trafiło na koleje przemysłowe. Tendry dla nich budował Pafawag. Parowóz Ty45 służył początkowo do prowadzenia ciężkich pociągów z węglem kamiennym i rudą żelaza na magistrali węglowej Śląsk-Porty. Z powodzeniem zastępował słabsze maszyny serii Ty37, a zwłaszcza Ty23. Jednakże podczas eksploatacji okazało się, iż w wielu przypadkach moc kotłowa Ty45 była niedostateczna, jak na potrzeby i możliwości posiadanej maszyny parowej. Skutkowało to spadkami ciśnienia w kotle i obniżało osiągi. Zaletą było wyposażenie części egzemplarzy w mechaniczny podajnik węgla – stoker, co ułatwiało pracę załogi. Część parowozów stacjonujących w lokomotywowniach Zajączkowo Tczewskie, Toruń i Białystok została w latach 1964-65 przystosowana do opalania mazutem. Już w 1947 roku część ciężkiej pracy przewozowej przejęły amerykańskie, bardzo dobre w ciężkiej pracy trakcyjnej maszyny Ty246. Na podstawie rozwiązań konstrukcyjnych Ty246 i wniosków płynących z eksploatacji Ty45 zbudowano serię najmocniejszych polskich parowozów Ty51. (Bogdan Pokropiński, Parowozy normalnotorowe produkcji polskiej dla PKP i przemysłu, Warszawa, WKiŁ, 1987)

Kręcąc się po mieście moją uwagę przykuły ruiny Starej Cementowni:

Polska należy do nielicznych krajów, które jako pierwsze na świecie rozpoczęły w skali przemysłowej produkcję cementu. Należy zaznaczyć, że historia przemysłu cementowego zaczyna się w okresie, kiedy ziemie polskie objęte były trzema zaborami. Pierwszą fabrykę cementu uruchomiono na ziemiach polskich w 1857 r. w Grodźcu koło Będzina. W 1872 roku na ziemiach zaboru pruskiego wybudowano mały zakład produkcji cementu w Wejherowie z piecami szybowymi, które zastąpiono w 1906 r. piecem obrotowym.
Jako trzecia, uruchomiona została na terenie zaboru rosyjskiego cementownia „Wysoka” w roku 1885 w Łazach koło Zawiercia. Produkowała ona cement metodą suchą. Początkowa produkcja cementu, wynosząca 6 tys. ton cementu na rok wzrosła do 65 tys., kiedy w roku 1892 zastąpiono dotychczasowe piece piecami nowszego typu. (Źródło informacji: http://www.polskicement.pl)

I w końcu, po przejechaniu 20 km docieram nad znajdujący się w granicach administracyjnych miasta Łazy – Zalew Mitręga :)

„Zalew Mitręga” to sztuczny zbiornik wodny o powierzchni ok. 8 ha. Pełni on funkcję rekreacyjną jako niestrzeżone kąpielisko miejskie. Przy zalewie znajduje się boisko do siatkówki plażowej, dwie wiaty oraz palenisko :)

Wspaniałe miejsce do odpoczynku i rekreacji :)

Na zbiorniku „Mitręga” organizowane są różne zawody wędkarskie :)

Oprócz imprez wędkarskich nad Zalewem Mitręga organizowane są także plenerowe imprezy kulturalne jak np. Dni Łaz :)

Obcowanie z przyrodą i przebywanie w tak pięknej scenerii wyzwala we mnie pozytywne spojrzenie na świat, więc jeszcze raz to samo ujęcie, tylko w różowej tonacji kolorystycznej :)

To miejsce zachwyca  i skłania do refleksji :)

Nad moim jeziorem czas się zatrzymał
i zrobił miejsce nowym dniom,
tu ptakiem pachnie nawet zima
i śpiewa lipa, szumi dąb

Nad moim jeziorem chodzę boso,
we mgle spowita czasem śnię,
zabieram szyszki śpiącym sosnom
i fal muzykę słyszę miłosną.

Wylana szklanka wody żywej
wypełnia noce aż po brzask
i ciągle żyję, żyję tak,
jak by miał zginąć zaraz świat.

Od nocy czarnej aż po świt,
dzień też inaczej każdy witam
i miodem płynie to co biorę
pod moim drzewem, nad jeziorem.                                                                            (Maria Krajewska – Nad moim jeziorem)

Będąc tam zawsze obchodzę ten zbiornik wkoło – i tym razem też tak było :)

Budowę tego 8,5 ha zalewu w dolinie Mitręgi rozpoczęto w 1971 roku.

Piękne, zaciszne miejsce :)

Na jeziorze fale grają
tętniąc jak Fidiasza konie,
o brzegi się odbijają
rozczesując melancholię.

W rytm muzyki Vivaldiego
księżyc smykiem gra po niebie,
pięciolinią gwiazdy płyną
wiatr w ciemnościach je kolebie.

Węgorz grubą wstęgą wije
wplecioną miedzy szuwary,
pianissimo, mezzo piano
pomrukuje szczupak stary.

Ryba łuską pobrzękuje
niesie echo topielami,
muzyka sitowiem leci,
słychać wtóry nad brzegami.
(Teresa Rutkowska-Wojciechowska – Koncert na jeziorze)

Zauroczył mnie ten zbiornik wodny, więc wygrzebałam z szuflady jeszcze kilka zdjęć zrobionych tam jesienią zeszłego roku i przy okazji pokażę :)

Latem wiadomo – tłumy, ale poza sezonem wakacyjnym, to cudowna oaza zieleni, ciszy i spokoju.

Lubię tam spacerować i uważam, że to bardzo fotogeniczne miejsce :)

Wiatr w szuwarach

gdy w twoim głosie słyszę drwinę
i krzywy uśmiech masz na twarzy
czuję się jak złodziej
schwytany we własnym sadzie
biorę niedokończony szal
myśląc z żalem
że dzierganie na drutach
ma realny wymiar
a pisanie wierszy
no cóż
to wiatr w szuwarach
(Halina Markowska Budniak)

Cudny zakątek, ale niestety już pora by zakończyć wpis :)

Nowy rower spisał się na medal, a 42 km na liczniku, to był moim zdaniem dobry początek sezonu :) Teraz już rozruszana, planuję tak jak i w poprzednich latach, raz w tygodniu  spędzać popołudnie na rowerze i zwiedzać, fotografować :) Was Wszystkich również do takiej formy aktywnego relaksu gorąco zachęcam :)

Życie jest jak jazda na rowerze.
Żeby utrzymać równowagę,
musisz się poruszać naprzód…
(Albert Einstein)

POZDRAWIAM CIEPLUTKO :) :) :)

126. Andrzej Stróżecki – niepokorna dusza Jury

Z przykrością informuję, że w czwartek, 12 maja zmarł Andrzej Stróżecki – prezes Polskiego Towarzystwa Turystyczno – Krajoznawczego Oddziału w Zawierciu. Był również członkiem wojewódzkich komisji turystyki narciarskiej i pieszej, ochrony przyrody, biegów na orientację oraz członkiem Zarządu Wojewódzkiego PTTK i przewodniczącym Zespołu ds. Zagospodarowania Jury przy Zarządzie Wojewódzkim PTTK w Katowicach. W latach 2006-2010 był radnym miasta Zawiercie.

Andrzej Stróżecki posiadał wiele dyplomów i odznaczeń. Najcenniejsze z nich to Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski oraz tytuł Członka Honorowego PTTK, którym został wyróżniony jako jedyny zawiercianin w historii PTTK. Posiadał tytuły honorowego przodownika w czterech dyscyplinach turystyki: górskiej, narciarskiej i pieszej oraz biegów na orientację.

Niedawno, 1 maja podczas Zawierciańskiej Majówki u źródeł rzeki Warty został uhonorowany Statuetką „Zasłużony dla Miasta Zawiercie”. Otrzymał ją z rąk prezydenta Zawiercia – Witolda Grima. Wyróżnienie to jest wyrazem uznania dla zasług osób fizycznych, prawnych i jednostek organizacyjnych nie posiadających osobowości prawnej za działalność i zasługi dla miasta godne szczególnego uznania.

„Odkąd pamiętam Andrzej był stale obecny w zawierciańskim Oddziale PTTK. Ciągle coś organizował, ustalał, załatwiał, a przede wszystkim był obecny na jurajskich szlakach. Rajdy i wycieczki połączone z historią regionu to była prawdziwa pasja i tak jest właściwie do dziś. Andrzej Stróżecki urodził się 23.03.1937 w Zawierciu. Członkiem naszego Towarzystwa został 5.04.01957 r. wstępując do Oddziału Międzyuczelnianego w Krakowie, gdzie studiował na Wydziale Budownictwa Wodnego Politechniki Krakowskiej. W latach 1958 – 1959 działał w tym oddziale w Komisji Turystyki Górskiej. W 1959 r. pełnił funkcję z – cy kierownika obozu wędrownego w Tatrach. Po studiach w 1960 r. podjął pracę w katowickiej „Hydrobudowie – 3”. W latach 1960 – 1962 należał do Koła PTTK przy Zakładach Chemicznych w Oświęcimiu, a w okresie 1962 – 1963, pracując przy budowie zapory w Solinie do  oddziału „Bieszczady” w Lesku.
Od 23.11.1963 r. jest członkiem oddziału PTTK w Zawierciu. Od marca 1965 r. pełnił
funkcje sekretarza trzech oddziałowych komisji: turystyki pieszej, górskiej, narciarskiej. W czerwcu 1965 r. powołano do życia Klub Turystyki Pieszej „Ostańce”, którego był współzałożycielem, a od 1967 r. do chwili obecnej prezesem. Z czasem zaczął rozwijać w nim różne formy turystyki i w chwili, gdy klub zajmował się także narciarstwem, kajakarstwem, wędrówkami górskimi, krajoznawstwem i imprezami na orientację przekształcił go w Klub Turystyczny „Ostańce”, w którym byli obecni doświadczeni działacze jak i uczniowie zawierciańskich szkół. Z czasem klub stał się wiodącą jednostką zawierciańskiego oddziału. Wychowało się w nim kilka pokoleń działaczy i do dzisiaj skupia większość naszej kadry. Od kwietnia 1967 r. Andrzej wchodzi w skład Zarządu Oddziału PTTK w Zawierciu.
W latach 1970 – 1976 pełnił funkcję wiceprezesa oddziału, a w latach 1983 – 1985 i od 1996 r. do chwili obecnej był jego prezesem. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ub. wieku był członkiem wojewódzkich komisji: turystyki pieszej, narciarskiej, imprez na orientację, ochrony przyrody. W latach 1981 – 1985 był członkiem Zarządu Wojewódzkiego PTTK. W latach 1982 – 1985 był przewodniczącym Zespołu ds. Zagospodarowania Jury przy ZW PTTK w Katowicach. W 1993 r. został członkiem Prezydium Komisji Turystyki Narciarskiej ZG PTTK, a od 2001 r. pełnił funkcję wiceprzewodniczącego tej komisji, a w kolejnej kadencji jej przewodniczącego. Od 1997 r. jest wybierany do Komisji Turystyki Pieszej ZG PTTK. Mimo absorbującej działalności, w naszej organizacji przez 12 lat był prezesem Oddziału Miejskiego Ligi Ochrony Przyrody w Zawierciu, a w 1993 r. założycielem koła Polskiego Klubu Ekologicznego.
Jego, zdolności organizatorskie pozwoliły mu realizować ważne dla naszego towarzystwa przedsięwzięcia. Obok A. Wasilewskiego z Lublina był głównym organizatorem obchodów 50 – lecia PTTK na Zamku Ogrodzieniec w 2000 r., a 2006 r. ogrodzienieckiej części ogólnopolskich obchodów 100 – lecia PTK. Był komandorem Ogólnopolskiego Wysokokwalifikowanego Rajdu Pieszego „Jura 2001” i „Jura 2009”, kierownikiem trasy na XXXIV OWRP „Górny Śląsk” w 1993 r. oraz komandorem 50. Ogólnopolskiego Zlotu Przodowników Turystyki Pieszej. Od 25 lat Andrzej kieruje jedną z tras Ogólnopolskiego Rajdu Narciarskiego „Wędrówki Północy” na Suwalszczyźnie, prowadził też trasy na wrocławskim rajdzie narciarskim „Sudety”. Początkowo pasjonował się narciarstwem turystycznym na nartach zjazdowych, zostając nawet Instruktorem Narciarstwa Zjazdowego PZN, prowadził trasy na Narciarskim  Rajdzie Tatrzańskim, następnie jednak zaraził się narciarstwem śladowym, które propaguje do dzisiaj. Od 1965 r. jest głównym organizatorem Rajdu Narciarskiego Po Jurze – oczywiście na nartach śladowych.
22 lata kieruje już jedną z tras Złazu Spółdzielczości Mieszkaniowej Województwa Katowickiego ( Śląskiego).
Od lat sześćdziesiątych ub. wieku Andrzej Stróżecki jest członkiem kadry naszego towarzystwa. Posiada uprawnienia przodownika turystyki: górskiej,  pieszej, narciarskiej, imprez na orientację. W tych dyscyplinach przyznano mu również tytuły Przodownika Honorowego przy czym w INO z zaszczytnym numerem 001. Jest także Instruktorem Krajoznawstwa Polski i Instruktorem Ochrony Przyrody. Od 1993 r. posiada tytuł Zasłużonego Instruktora Krajoznawstwa. Jest przewodnikiem terenowym na woj. śląskie oraz przewodnikiem beskidzkim. Od 1982 r. jest Instruktorem Przewodnictwa oraz Instruktorem Kształcenia Kadr PTTK. Pełnił też, aż do chwili likwidacji funkcję Kierownika Grupy Rejonowej Straży Ochrony Przyrody.
Od 1965 r. Andrzej zajmuje się pracami znakarskimi w środkowej części Jury, systematycznie odnawiając znaki szlaków, drogowskazy, tablice informacyjne, jednocześnie kształcąc młodą kadrę w tym zakresie. Jest autorem drugiego pod względem ważności na Jurze szlaku niebieskiego „Warowni Jurajskich”, a także większości znakowanych szlaków w tej części Wyżyny Krakowsko – Częstochowskiej. W latach 70. ub. wieku tworzył także szlaki w Leśnym Pasie Ochronnym GOP. Dużym zainteresowaniem ze strony Andrzeja cieszyły się zawsze imprezy na orientację. Wielokrotnie uczestniczył w biegach na orientację, co zaowocowało dużymi sukcesami – kilkakrotnym zdobyciu Pucharu Weteranów w biegach na orientację i w ciągu 19. lat od 1981 do 1999 r. trzynastokrotne zdobycie pierwszego miejsca i sześciokrotne drugiego w krajowym rankingu w swojej kategorii wiekowej. Kolejną już pasją Andrzeja jest turystyka kajakowa. Od 21 lat jest on organizatorem spływów kajakowych po różnych rzekach Polski takich jak Drawa, Brda, Narew i Biebrza, Bug i San.  Od początku swojej obecności w zawierciańskim oddziale PTTK jest inspiratorem rajdów oddziałowych. Projektuje i prowadzi ich trasy. Organizuje też i odbywa rocznie 50 ogólnodostępnych wycieczek. Każdego lata organizuje obóz wędrowny dla młodzieży. Olbrzymie zaangażowanie w działalność turystyczną spowodowało brak czasu nawet na małżeństwo. Andrzej ożenił się dopiero w wieku 52 lat.
Znaczącą rolę w działalności Andrzeja odgrywają publikacje. W 1972 r. był współautorem ( z L. Galliną ) opisu szlaków ziemi zawierciańskiej, następnie jednym z autorów „100 tras dla ciebie”. W 1988 r. wyszedł wydany przez COIT Warszawa jego przewodnik „Jura krakowsko – Częstochowska”. W latach dziewięćdziesiątych jest autorem dwu przewodników „Ścieżka rowerowa” – rejon Zawiercie i rejon Dąbrowa Górnicza. Wydanych przez ZJPK, a w 1994 współautorem ( z Broniszem i Puckiem ) wydanego przez Ekograf przewodnika „Wyżyna Krakowsko – Częstochowska”. Potem aktualizował przewodnik Pascala „Jura krakowsko – Częstochowska”, był też autorem kilku lokalnych folderów. Jest autorem treści turystycznej prawie wszystkich map dotyczących Jury.  Przez wszystkie lata swojej działalności opublikował tysiące artykułów na temat turystyki i ochrony przyrody w prasie lokalnej i turystycznej – „IMT Światowid”, dawny i obecny „Gościniec”, „Na Szlaku”, „Poznaj Swój Kraj”, „Gazeta Zawierciańska – Jura”, „Dziennik Zachodni”.
Za swoją pracę społeczną na polu turystyki Andrzej Stróżecki był wielokrotnie wyróżniany i odznaczany. Już po 5 latach działalności w 1970 r. został odznaczony srebrną honorową odznaką PTTK, a w 1977 złotą. W 1975 otrzymał Brązowy Krzyż Zasługi oraz srebrną odznakę „Za zasługi dla turystyki”, a w 1981 złotą. Odznaki „Zasłużony w rozwoju woj. Katowickiego” przyznano mu w 1974 srebrną i w 1981 złotą. Również w 1981 „Krzyż Zasługi dla ZHP”. W 1998 wyróżniony został medalem „125 – lecia PTT – PTK – PTTK, a 2000 „Medalem 50 – lecia PTTK”. W roku 1989 otrzymał „Złoty Krzyż Zasługi”, a na XV Walnym Zjeździe PTTK w 2001 r. został odznaczony „Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski”. Ponadto Radio Katowice nadało mu honorowy tytuł „Jurala” zarezerwowany dla osób szczególnie zasłużonych w promocji Jury na antenie Radia Katowice.” (autor tekstu: Lesław Romanek )

Na zdjęciu poniżej Andrzej Stróżecki i Lesław Romanek.

Bogata biografia, gdyż Pan Andrzej był wspaniałym i niezwykle aktywnym człowiekiem. Rozpierała go energia, chęć życia i poznawania nowych miejsc. Swoją wiedzą imponował, a pasjami zarażał (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu).

Cieszę się, że poznałam go osobiście. Przyjemnie było przebywać w jego towarzystwie, uczestniczyć w organizowanych przez niego wycieczkach, obozach, rajdach i wraz z nim zwiedzać oraz przemierzać różne szlaki. Ze szczególnym sentymentem wspominam wyjazdy, których celem było odnawianie szlaków turystycznych na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. I trudno mi cokolwiek więcej dodać, gdyż teraz taki smutek w sercu czuję…

Msza pogrzebowa za duszę zmarłego Andrzeja Stróżeckiego odbyła się w sobotę, 14 maja o godzinie 15:00 w kościele p.w. św. Stanisława Kostki w Zawierciu. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Zawierciu. Miał 79 lat.

125. Wiosenny spacer po Krakowie

Witam serdecznie :) :) :)

Tego miejsca chyba nikomu nie trzeba przedstawiać – zachwycający Rynek w Krakowie :) Niedawno odwiedziłam Kraków – to niezwykle piękne, owiane duchem historii miasto i korzystając z pięknej wiosennej aury przespacerował się jego uliczkami :) Dzisiaj z przyjemnością zapraszam do oglądania zdjęć z tego wyjazdu :)

Za mną oczywiście Sukiennice :) Przez wieki podlegały one wielu przemianom i ich obecny kształt w niczym nie przypomina tych dawnych sukiennic. Już w roku 1257 książę Bolesław Wstydliwy przy lokacji Krakowa zobowiązał się postawić kramy sukienne. Stanowiły one podwójny rząd kramów kamiennych, tworzących jakby uliczkę pośrodku Rynku. Sukiennice w tej postaci przetrwały do połowy XIV stulecia.

Rynek oblężony, ale zazwyczaj właśnie tak tam bywa 😉

Na kolejnym zdjęciu kościół archiprezbiterialny pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zwany także kościołem Mariackim – jeden z największych i najważniejszych, po Katedrze Wawelskiej, kościół Krakowa. Od 1962 posiada tytuł bazyliki mniejszej i należy on do najbardziej znanych zabytków Krakowa i Polski.
Jest kościołem gotyckim, budowanym w XIV i XV wieku. Położony jest przy północno-wschodnim narożniku Rynku Głównego, na Placu Mariackim 5. Kościół znajduje się na trasie Małopolskiej Drogi św. Jakuba z Sandomierza do Tyńca.
W Kościele Mariackim można podziwiać arcydzieło rzeźbiarskie późnego gotyku – Ołtarz Wielki – dzieło Wita Stwosza.

Na Rynku Głównym w Krakowie można również podziwiać wieżę ratuszową – gotycką wieżę z XIV wieku, o wysokości 70 m. Ocalała ona ze zburzonego w 1820 roku ratusza – wówczas głównego gmachu administracyjnego Krakowa.

Wśród budynków na Rynku, ratusz wyróżniał się swoją sylwetką: wysoka wieża, zwieńczona kiedyś gotyckim hełmem z zegarem, z przylegającym korpusem zamkniętym trójkątnym szczytem i spichlerz. Dawniej znajdowały się w nim Izba Pańska, Izba Ławnicza i w podziemiach więzienie z izbą tortur.
Obecnie wejścia do wieży strzeże para lwów, które powstały na początku XIX wieku. U wejścia zachował się gotycki portal z herbem Krakowa i godłem Polski. Na parterze znajduje się zestaw 14 gmerków z 1444 roku, będący europejskim unikatem. W wieży, będącej filią Muzeum Historycznego miasta Krakowa, eksponowane są pamiątki dotyczące historii miasta. W podziemiach znajduje się natomiast „Scena pod Ratuszem” krakowskiego Teatru Ludowego. (Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org/ )

Na wschód od Rynku Głównego, na tyłach kościoła Mariackiego, między ulicą Mikołajską i ulicą Sienną znajduje się Mały Rynek.
Dawniej na Małym Rynku handlowano mięsem, później także starzyzną (od XVI w.); znajdowały się na nim jatki rzeźnicze, a także kuchnia dla ubogich.
Do ok. 1812 roku rynek zamykał budynek szkoły mariackiej, po jego zburzeniu i zlikwidowaniu jatek, plac uporządkowano tworząc targ owocowo-warzywny.
Do 2007 płyta Małego Rynku służyła przede wszystkim jako parking samochodowy oraz postój taxi, jednak z okazji 750-lecia lokacji Miasta Krakowa postanowiono go całkowicie zmodernizować, nadając mu dzisiejszy charakter – przywrócono zabytkowy bruk, latarnie, ławki, wybudowano iluminowaną fontannę i ograniczono ruch samochodowy do minimum. Mały Rynek stał się miejscem wspomagającym Rynek Główny w organizacji występów artystycznych, ekspozycji i obchodów różnych wydarzeń.
Mały Rynek znajduje się na trasie Małopolskiej Drogi św. Jakuba z Sandomierza do Tyńca.

Na zdjęciu kamienice przy Małym Rynku w Krakowie :)

Będąc w Krakowie podziwiam zawsze wspaniały budynek Teatru Juliusza Słowackiego :) Więcej o nim w moim archiwalnym wpisie nr.73. Spacerem po Krakowie

Spacerując po Krakowie – magicznym mieście królów, w końcu dotarliśmy na Wzgórze Wawelskie :)

Wawel ma charakter zrębu tektonicznego, który powstał w miocenie i zbudowany jest z liczących 161–155 mln lat górnojurajskich wapieni wieku oksfordzkiego. Wzgórze wznosi się na wysokość ok. 228 m n.p.m.
Na wzgórzu znajdują się dwa zabytkowe zespoły budowlane:
– Zamek Królewski na Wawelu
– bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Wacława
W 1978 Wawel wraz ze Starym Miastem, Kazimierzem i Stradomiem został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, w 1994 razem ze Starym Miastem, Stradomiem, Kazimierzem, Podgórzem, Nowym Światem i Piaskiem został uznany za pomnik historii.
Częścią tego kompleksu są także fortyfikacje Wawelu. Odnalezione zostały relikty innych budowli, pochodzących z różnych epok. (Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org/ )

Poniżej Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Wacława – kościół archikatedralny, położony na Wawelu stanowiący własność archidiecezji krakowskiej. Miejsce koronacji królów Polski i ich pochówku. Pochowani są tutaj między innymi św. Stanisław ze Szczepanowa i inni biskupi krakowscy aż po czasy współczesne, prawie wszyscy królowie od Władysława I Łokietka do Stanisława Leszczyńskiego (łącznie 17 królów wliczając Jadwigę i Annę Jagiellonkę) i członkowie rodzin królewskich oraz wodzowie, przywódcy polityczni i wieszcze narodowi.

I Kuchnie Królewskie – pierwotnie jednopiętrowy ceglany budynek na planie kwadratu zbudowany do 1518 roku pomiędzy Wieżą Lubranką a Rotundą św. Feliksa i Adaukta na wzgórzu wawelskim w Krakowie. Obecnie określa się tak zespół budynków połączonych ze sobą w 1806 roku i kilkukrotnie potem przekształcanych. Kuchnie znajdowały się na zachód od Wieży Lubranki przy Zamku Królewskim.

Kuchnie królewskie wzniesiono w latach 1516–1517 przygotowując wesele Zygmunta I Starego z Boną Sforza. Jednopiętrowy ceglany budynek Kuchni miał na parterze 4 izby z wielkimi piecami kuchennymi, a na piętrze okapy pieców i mieszkania kucharzy. Na północ od Kuchni znajdowały się też Rotunda NMP, mieszkanie podrzęczego wielkorządcy krakowskiego („Podrzęctwo”) oraz mieszkanie klucznika (przy bramie wjazdowej). W XVIII wieku powstała w pobliżu także jednopiętrowa Wozownia Królewska. W 1806 roku Austriacy zburzyli Podrzęctwo i scalili ze sobą Kuchnie, Wozownię królewską i Rotundę Najświętszej Marii Panny), nadbudowując je o wspólne drugie piętro i przeznaczając całość na lazaret wojskowy. W połowie XIX wieku zbudowano dwupiętrową loggię od południa. W 1918 roku od strony dziedzińca arkadowego przekształcono elewacje Kuchni wg proj. Szyszko-Bohusza, która to forma przetrwała do dzisiaj. W czasie okupacji niemieckiej, przebudowano Kuchnie od strony dziedzińca zewnętrznego w latach 1940-1943 na biura generalnego gubernatora Hansa Franka. Część z lat okupacji niemieckiej przebudowano w latach 2005-2007 wg projektu arch. dr Jan Wrana, Piotra Stępnia i Marii Kowalczyk likwidując balkon na ryzalicie zachodnim, wysokie zachodnie i wschodnie okna w ryzalicie wschodnim, zmieniając tynk i jego fakturę. Obecnie mieści się tu wystawa Wawel Zaginiony oraz biura dyrekcji muzeum i pracownie naukowo-konserwacyjne, a także Sklep Firmowy Mennicy Polskiej.

Obecnie po przekształceniach z XX wieku budynek ma 4 kondygnacje. Składa się z trzech skrzydeł z dziedzińczyka. W zachodniej elewacji skrzydła północnego znajduje się balkon na wysokości 2. piętra. W tej elewacji wyższe kondygnacje podparte są kolumnami na wysokości parteru.

Na drugim planie ponownie Kuchnie królewskie, a na pierwszym doskonale widoczne relikty kościoła św. Michała :)

W centralnej części grodu krakowskiego znajdowały się dwa wczesnośredniowieczne kościoły – św. Michała oraz św. Jerzego, wymieniane w źródłach pisanych.

Pierwsza wzmianka o kościele św. Michała pochodzi z 1148, kilkaset lat później Jan Długosz wspomina o wzniesieniu – za panowania Kazimierza Wielkiego – świątyni murowanej na miejscu wcześniejszej drewnianej. Kościół ten znajdował się na dzisiejszym zewnętrznym dziedzińcu wawelskim, gdzie dzisiaj widnieją zarysy jego fundamentów, wyprowadzone ponad poziom gruntu podczas badań archeologicznych.
Kazimierzowski kościół był budowlą jednonawową z pięciobocznym prezbiterium od wschodu oraz zakrystią od północy. Jeszcze w XVII w. był restaurowany staraniem biskupa Jakuba Zadzika. Kres istnieniu kościoła przyniosły rządy austriackie w Krakowie – zburzony został w latach 1803-1804.
Badania prowadzone na obszarze gotyckiego kościoła św. Jerzego nie doprowadziły do odkrycia murów starszej świątyni. Pozyskano jednak liczne ciosy wapienia a także detal w postaci bazy kolumny, o rzadko spotykanym, trójkątnym profilu podstawy. Pozwala to na przypuszczenie, że na Wawelu istniał romański kościół św. Jerzego, należący do opactwa benedyktynów w Tyńcu (związany z ich pierwotną siedzibą ?). (Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org/ )

Wawel znajduje się na trasie Małopolskiej Drogi św. Jakuba z Lublina i Sandomierza do Tyńca. Jest to także miejsce styku Via Regia. Ze Wzgórza Wawelskiego do litewskiego Wilna, przez białoruskie Grodno prowadzi Szlak Jagielloński.

Ostatnie już spojrzenie na Wawel :)

Jeszcze kadr znad Wisły i kończę już moje wspomnienia z wiosennego Krakowa :) Mam nadzieję, że na kolejną wizytę w tym niezwykle pięknym historycznym mieście zbyt długo nie będę musiała czekać 😉

A na zakończenie wpisu zamiast tradycyjnego już „słonecznego obrazu” dzisiaj mój nowy przyjaciel – Kross Hexagon X5, na którym to zamierzam aktywnie relaksować się podczas nadchodzącego lata :)

Pozdrawiam wiosennie :) :) :)

123. Malownicze ruiny zamku w Mirowie

Z tęsknoty za latem, słońcem, wycieczkami rowerowymi i Jurą Krakowsko-Częstochowską wygrzebałam z komputera kolejną serię letnich jurajskich zdjęć :)

Tym razem głównym bohaterem będą malownicze ruiny zamku w Mirowie :)

„Krakowska ziemia, nadzwyczaj jest bogatą w starożytne zabytki świeckiego budownictwa. Wszędzie rozsiane są zwaliska dawnych zamków obronnych lub sterczą ruiny wspaniałych niegdyś siedlisk możnowładców polskich. Do takich należą ruiny znajdujące się w Mirowie, które dosyć są charakterystyczne i wielce się przyczyniają do ozdoby smutnej skądinąd tutejszej okolicy. Ręka czasu, a bardziej jeszcze ludzka niedbałość, dopomogły do jego zniszczenia i dziś gołe tylko mury, niespożyte niczym głazy i resztki wieży jedyną są pozostałością świetnego niegdyś zamku.
(fragment z opisu w Tygodniku Ilustrowanym z 1861 r.)

Ruiny, a tak dumnie górują nad okolicą i zachwycają :)

Zamek rycerski w Mirowie (woj. śląskie, powiat myszkowski, gmina Niegowa) to jeden z najstarszych zamków na szlaku Orlich Gniazd.

Położony jest na niewielkim, pozbawionym drzew wzgórzu, dzięki czemu jest doskonale widoczny z dalszej perspektywy i należy on do grupy najbardziej malowniczych tego typu obiektów w naszym kraju. Posiada charakterystyczny strzelisty i surowy gotycki kształt.

Zamek w Mirowie wzniesiono za czasów Kazimierza Wielkiego, choć nie figuruje w wykazie zamków zbudowanych na jego polecenie. Była to tylko niewielka kamienna strażnica podlegająca zamkowi w pobliskich Bobolicach, być może pełniąca funkcję osłaniającą dla ważnej królewskiej warowni. Na podstawie ostatnich badań, można stwierdzić, iż strażnica zajmowała powierzchnię 270 m2. Więcej na temat jego dziejów na stronie: http://zamki.res.pl/mirow.htm

Wiele wojen przetrwał i jak na staruszka, to trzyma się jeszcze dziarsko 😉

O zamku tym (zresztą jak prawie o każdym zamku) krąży bardzo ciekawa legenda. Już ją kiedyś przytaczałam, ale dla zainteresowanych umieszczam ponownie:
W dawnych wiekach pobliskie Bobolice i Mirów były własnością dwóch braci. Bracia byli tak do siebie podobni, że służba nie mogła ich odróżnić. Żyli obaj dostatnio, gromadząc w podziemnym tunelu, łączącym oba zamki, skarby przywiezione z wypraw wojennych. Strzegła ich okrutna czarownica o czerwonych ślepiach oraz zły duch wcielony w złośliwego psa. Oto pewnego razu jeden z braci przywiózł z wyprawy wojennej urodziwą brankę, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia drugi z braci Zazdrosny wojak wtrącił piękną pannę do lochu pod nadzór czarownicy. Drugi z braci ulitował się nad niedolą nieszczęsnej branki i kiedy czarownica odleciała na Łyse Górę, wszedł do podziemi, by pocieszyć nieszczęśliwą kobietę. Zazdrosny brat usłyszawszy warczenie psa, wbiegł wściekły do lochów z obnażonym mieczem. Kiedy ujrzał kochankę w objęciach brata, opanowany szatańską zawiścią, jednym ciosem miecza zadał mu śmierć. Po tej zbrodni nie mógł jednak zagłuszyć wyrzutów sumienia. Bratobójstwo ciążyło na nim jak przekleństwo. Kiedy próbował trunkiem zagłuszyć wyrzuty sumienia, rozszalała się burza i jedyny piorun, jaki wyrwał się ze skłębionych chmur poraził go śmiertelnie. Śliczna branka pozostała w lochach, gdzie nadal strzeże jej czarownica, odstraszająca każdego śmiałka, który chciałby uwolnić nieszczęsną dziewczynę.

W 2006 r. rodzina Laseckich – obecnych właścicieli zamku – rozpoczęła prace zabezpieczające mające na celu ratowanie tego zabytku. Na zlecenie przedstawicieli rodziny: senatora Jarosława W. Laseckiego i jego brata Dariusza Laseckiego rozpoczęto szereg badań, na podstawie których opracowywany jest optymalny sposób zabezpieczenia mirowskich ruin. Prace odbywają się pod nadzorem specjalistów i niedługo w takiej postaci ruiny będziemy podziwiali już tylko na fotografiach.

Obecnie nie jest możliwe zwiedzanie wnętrza zamku, który ze względu na zagrożenie jakie stwarza dla turystów, musiał zostać ogrodzony. Docelowo zamek w Mirowie zostanie udostępniony dla ruchu turystycznego, planowana jest również częściowa rekonstrukcja zawalonych ścian. W zabezpieczonych i zaadaptowanych pomieszczeniach prawdopodobnie zostanie utworzone centrum obsługi turystycznej oraz muzeum. Pożyjemy – zobaczymy :)

Na tle błękitu, z flagą podwiewającą na baszcie zamek wspaniale się prezentuje :)

Za każdym razem, gdy tam jestem podziwiam piękno tych ruin :)

Zachwyca z każdej strony :)

I ostatnie już zdjęcie z mirowskim zamkiem w roli głównej. Tego dnia pogoda wspaniale dopisała, więc na pstrykałam mnóstwo zdjęć, a zamek niczym cierpliwa modelka pięknie mi pozował :)

2 km dalej Bobolice, ale to już inny klimat i inna opowieść 😉

I jeszcze raz odrestaurowany zamek Bobolice :)                                       Zainteresowanych nim odsyłam do mojego archiwalnego wpisu 21. Zamek w Bobolicach

Pokazując mirowski zamek zachęcam też do spacerowania wśród znajdujących się w jego pobliżu skałek :)

Lepiej być delikatnym i chłonąć wszystko niż wrednym i zgorzkniałym odrzucając cały świat, delikatność łączy się z bólem, ale też niesie z sobą prawdziwą radość, skała nic nie czuje…

Tego dnia na tle błękitnego nieba i skałki szczególnie pięknie sie prezentowały :)

Jura Krakowsko-Częstochowska to mekka dla uprawiających wspinaczkę skałkową. To tu na  jurajskich skałach i w niezliczonych jaskiniach zaczynali najwybitniejsi polscy alpiniści i grotołazi. Dzięki fantastycznie ukształtowanemu terenowi jest to również doskonałe miejsce do jazdy na rowerach górskich, jazd konnych oraz uprawiania narciarstwa biegowego. Ja preferuję jazdę na rowerze oraz trekking 😉

Na kolejnym zdjęciu Kaplica pw. Stanisława Biskupa Męczennika w Mirowie.

Kaplica ta została wybudowana stosunkowo niedawno, w 2000 roku. Jest to kościół filialny parafii św. Mikołaja w Niegowej.

Na zdjęciu, w tle można wypatrzeć ruiny mirowskiego zamku :)

Miło było powspominać :) Mam nadzieję, że i w tym roku odwiedzę Mirów, Bobolice i mnóstwo innych ciekawych miejsc… czasem trzeba iść z życiem na kompromis, ale nie taki, aby wyrzec się samego siebie i tego wszystkiego, czego się pragnie i w co wierzy… a ja pragnę nadal zwiedzać, fotografować i blogować, gdyż daje mi to moc radości, zapewnia wspaniały relaks i pozwala nabierać sił, by lepiej radzić sobie z problemami życia codziennego. Dzięki mojej turystyczno-fotograficznej pasji wciąż pozostaję sobą :)

POZDRAWIAM CIEPLUTKO :) :) :)

122. Staw Amerykan w Złotym Potoku

W Złotym Potoku (gmina Janów, powiat częstochowski, województwo śląskie), w pięknej dolinie na rzece Wiercicy znajduje się malowniczy Staw Amerykan. W zeszłym roku odwiedziłam go na rowerze, ale ponieważ zajęta opisywaniem innych miejsc wcześniej nie dałam już rady rozpisać się o nim, więc teraz z przyjemnością nadrabiam te braki :)

Tajemnice Złotego Potoku

W leniwych nurtach Wiercicy rozlewisk,
tam, gdzie historii ślady stóp zostały,
złotopotockie giną tajemnice
sprzed ośmiu wieków:
powstań, klęsk i chwały.

Ponad borami dźwięk dzwonów się wzmaga,
karty historii ucząc pierwszych znaków,
z matek Potockich, Krasińskich, Raczyńskich
Ojczyzna dała Tej Ziemi Polaków.

Dzisiaj hołdując naszym ośmiu wiekom
i wspominając naszych przodków dzieje,
tworzymy nową potomnym historię,
pisząc w jej wiersze wiarę i nadzieję
(Krzysztof Lampa)

Pierwotnie staw ten nosił nazwę, którą nadał mu Zygmunt Krasiński w 1857 roku − „Staw Gorzkich Łez”. To tu poeta opłakiwał śmierć swojej 4-letniej córeczki Elżbietki.

W 1881 roku staw wszedł w skład większego założenia dóbr złotopotockich stanowiącego Pstrągarnię Raczyńskich i został przedzielony groblą. Jednocześnie Raczyńscy uznali, że minął okres żałoby po śmierci Elżbietki i zmienili nazwę stawu na Amerykan, na cześć senatora amerykańskiego, który przywiózł zalęgową partię ikry pstrąga tęczowego z Ameryki do Złotego Potoku.

Staw otoczony jest częściowo rezerwatem „Parkowe”.

Znad stawu rozciąga się piękny widok na dolinę Wiercicy :)

Zbiornik ten jest wykorzystywany jako dzikie kąpielisko. Przylega do niego pole biwakowe, boiska do piłki plażowej  i  złotopotockie błonia  na których odbywają się imprezy plenerowe – Jurajskie Lato Filmowe i Święto Pstrąga. To urokliwe miejsce na weekendowy odpoczynek :)

Staw jest zarybiony i udostępniony dla wędkarzy. Odbywają się na nim także Zawody Wędkarskie. Jednak najbardziej ekscytujące są konkursy w Płukaniu Złota.

Nad stawem zlokalizowano wiele małych gastronomi serwujących regionalną potrawę – złotopotockiego pstrąga przyrządzanego na wiele sposobów :)

Staw nie jest ogrodzony, więc dostępny jest przez cały rok :)

Cudny, zadbany i bardzo malowniczy zakątek :)

Staw Amerykan to nie jedyna atrakcja Złotego Potoku. Będąc tam warto również zobaczyć: Pałac Raczyńskich, znajdujący się obok niego Dwór Krasińskich oraz Staw Irydion, Rezerwat przyrody „Parkowe”, Grodzisko skalne Osiedle Wały, ruiny Zamku Ostrężnik oraz liczne ostańce np. Bramę Twardowskiego :)

Złoty Potok perłą Jury

                    Tu ostańców białe skały
                    Złoty Potok pokochały
                    I do lasu wchodzisz Bramą
                    Twardowskiego tutaj zwaną

Fala o brzeg złoty pluska
     Błyszczy w słońcu rybia łuska
     To tu w złotej tej krainie
     Złoty Potok pstrągiem słynie

                    W skale buk wyrasta prosty
                    I Diabelskie w skałach Mosty
                    Las tak stroi się jesienią
                    Że się wszystkie barwy mienią

     Na turystę tutaj czeka
     Cud Wiercica – złota rzeka
     Tajemniczy jaskiń świat
     I pustynny ciepły wiatr
(Ireneusz Bartkowiak )  

Na zdjęciu Staw „Sen Nocy Letniej” (Zielony) – kolejne malownicze miejsce w Złotym Potoku :)

Staw został tak nazwany przez poetę Zygmunta Krasińskiego. Należy do kilku „baśniowych stawów” na rzece Wiercicy, które stały się później częścią większego założenia, jakim była Pstrągarnia Raczyńskich.
Ten staw jak żaden inny, w bajeczny sposób zmienia kolory i swój wygląd w zależności od pory roku. Od niepamiętnych czasów wpisuje się w pejzaż Złotej Doliny Pstrąga. W jego zwierciadle przeglądają się buki, brzozy, sosny, dęby i akacje. Legenda mówi że zapamiętuje ludzkie twarze, a letnią nocą w srebrnej poświacie księżyca odtwarza ich wizerunki.
Staw był rytualnym miejscem dla plemienia zamieszkującego pobliskie prehistoryczne, skalne Osiedle Wały. Położony w rezerwacie „Parkowe” spiętrzał wody Wiercicy i nadawał jej moc poruszania kołem młyńskim, aby w okolicy nie zabrakło chleba.
Staw jest ostoją ptactwa wodnego oraz płazów. Występujące tu specyficzne glony nadają mu zielonej barwy, stąd druga nazwa Staw Zielony. Moim zdaniem idealnie pasuje ona do tego miejsca. (Źródło informacji: http://www.polskaniezwykla.pl )

I jeszcze otoczone lasem „Źródło Spełnionych Marzeń”. Podobno to tu spełniają się marzenia…

Romantyczne nazwy nadał źródłom również Zygmunt Krasiński, który przebywał tutaj z rodziną latem 1857 roku, urzeczony źródłami, które według legendy spełniają marzenia. W tym celu należy napić się krystalicznie czystej wody, znaleźć  podobny do lawy wulkanicznej, zielonkawy kamień  i  marząc o czymś,  rzucić go za siebie. Marzenie podobno się spełni o czym zawiadamiają  nas zdumieni turyści.  Mówi o tym czterowiersz:

  „ W sercu źródła prośbę zamień
    na zielony, szklisty kamień.
    Kiedy rzucisz go za siebie
    spełni prośba się dla Ciebie”

Zielonkawy kamień jest w rzeczywistości pozostałością po znajdujących się tutaj kiedyś frymarkach – piecach do wytopu rudy darniowej, a zielonkawy odcień szlaki świadczy o obecności w ziemi malachitu. Tutaj wytapiano żelazo i prawdopodobnie kuto miecze, najpierw dla pobliskiego Osiedla Wały, a później dla znajdującego się w pobliżu Ostrężnickiego Zamku. Tutaj też,  korzystając z piecy i wody wydmuchiwano szkło, którym handlowano z ciągnącymi tu karawanami na Bursztynowym szlaku. Świadczą o tym wykopywane w tym miejscu stłuczki szklane. W późniejszym okresie działała tutaj fryszerka tj. tartak i młyn. Źródła były więc sercem prastarego ośrodka przemysłowego i handlowego, dlatego może spełniały się właśnie tutaj miejscowe marzenia o bogactwie. Stąd Źródło Marzeń. W źródłach mieszka relikt epoki lodowcowej – Kiełż zdrojowy – mały, wielkości paznokcia skorupiak  podobny do krewetki, który jest wskaźnikiem czystości wód. Źródło służyło także dla zaopatrzenia w wodę, jeszcze dzisiaj szczyci się pierwszą klasą czystości wód.  Z wody korzystali również harcerze, którzy obok rozbijali swoje obozy, dlatego w potocznym żargonie harcerskim źródło nazywane jest „źródłem obozowym”.

POZDRAWIAM SERDECZNIE :) :) :)
i zachęcam do czytania moich kolejnych wpisów :)

121. Z wizytą w Sławkowie i w Krzykawce

Witam serdecznie :) W poprzednim wpisie opowiadałam o walorach przyrodniczych Pustyni Błędowskiej i na koniec wspomniałam, że spacer po pustyni był jednym z punktów wycieczki autokarowej organizowanej przez PTTK Odział Zawiercie w dn. 27.09.2015. Tego dnia zwiedziliśmy również Krzykawkę oraz Sławków i dzisiaj właśnie opowiem co nieco o tych miejscowościach :)

Sławków to miasto w województwie śląskim, w powiecie będzińskim. Położony jest w Zagłębiu Dąbrowskim, na wschodzie Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Do 1954 r. siedziba gminy Sławków.
W latach 1999–2001 Sławków należał do powiatu olkuskiego w woj. małopolskim. 1 stycznia 2002 r. przyłączono gminę Sławków do powiatu będzińskiego w województwie śląskim. Gmina stanowi obecnie jego eksklawę, oddzieloną od reszty powiatu obszarami powiatów grodzkich Dąbrowa Górnicza i Sosnowiec.
Sławków objęty jest obszarem właściwości sądu rejonowego w Dąbrowie Górniczej, w tym również w sprawach wieczystoksięgowych. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org/)

Na pierwszym zdjęciu Ratusz w Sławkowie :)

Sławków położony jest na Wyżynie Śląsko-Krakowskiej, we wschodniej części Wyżyny Śląskiej, w obrębie dwóch mezoregionów: Garbu Tarnogórskiego oraz Pagórów Jaworznickich. Przez teren gminy przepływa rzeka Biała Przemsza.

I ponownie sławkowski Ratusz :)
Zwykły budynek, ale w połączeniu z wieżyczką wygląda jak mały zameczek 😉

Na zdjęciu poniżej jeden z zabytków miasta Sławkowa – Kościół św. Mikołaja pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, zwany potocznie kościołem sławkowskim. To kościół dekanalny (widok od strony północno-wschodniej)  :)

Obecny kościół został zbudowany w połowie XIII wieku w stylu przejściowym między romańskim a gotyckim. Z tego okresu zachowało się ceglane prezbiterium. Na tylnej fasadzie znajdują się ozdobne pasy z cegieł a w górnej części ściany cegły ułożone są na ukos, tworząc fryz arkadowy. Na strychu kościoła znajduje się największa w Polsce (licząca ok. 500 sztuk) kolonia rozrodcza nocka orzęsionego.

A obok kościoła znajduje się plebania z pięknie zadbanym otoczeniem :)

Budynek parafialny z XVIII w. to malowniczy przykład architektury dworkowej. Wolno stojący budynek usytuowany jest w ogrodzie w pobliżu kościoła św. Krzyża. Przykryty wysokim łamanym dachem polskim krytym gontami. Na końcach krótkiej kalenicy umieszczono pazdury.

I ja na tle plebani :)

Ciekawym miejscem w Sławkowie jest Muzeum Regionalne działające obecnie jako Dział Kultury Dawnej tamtejszego Miejskiego Ośrodka Kultury. Powstało ono w 1976 roku z inicjatywy lokalnego Oddziału Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Olkuskiej (obecnie: Towarzystwo Miłośników Sławkowa).

Muzeum początkowo mieściło się w budynku zabytkowej karczmy przy Rynku 2. W 1984 roku zostało przeniesione do pochodzącego z 1870 roku domu kupieckiego, należącego początkowo do rodziny Piekoszewskich, a następnie do rodziny Kuców. W tymże roku muzeum zostało włączone w struktury organizacyjne MOK.

Na ekspozycję muzeum składają się głównie zbiory o charakterze historycznym. Dotyczą one:
* wykopalisk archeologicznych, przeprowadzonych w latach 1983-1998, które doprowadziły do odkrycia ruin sławkowskiego zamku,
* historii Sławkowa w XX wieku (Republika Sławkowska, I i II wojna światowa),
* dziejów górnictwa i hutnictwa na tych terenach,
* historii miejscowego rzemiosła i handlu oraz przedmiotów codziennego użytku,
dziejów sławkowskiej społeczności żydowskiej.

Jak widać mojego młodszego syna wszystko tam interesowało :)

Poniżej jeden z eksponatów przedstawiający Austerię sławkowską – zabytkową karczmę :)

Zainteresowanie wzbudza wystawa pt.” Fragment historii Żydów Sławkowa”.

Tego dnia można było również podziwiać wystawę malarstwa :)

Poniżej mój Fabianek na tle pięknych obrazów :)

W muzeum działa Punkt Informacji Turystycznej.
Muzeum jest obiektem całorocznym, czynnym od poniedziałku do piątku oraz w ostatnią sobotę i niedzielę każdego miesiąca. Wstęp jest płatny.

Będąc w Sławkowie koniecznie trzeba zobaczyć ruiny XIII-wiecznego zamku biskupów krakowskich :)

Mieszkańcy Sławkowa pamiętają gdy u zbiegu ulic Staropocztowej i Browarnej znajdowało się wzniesienie zwane „Zamczyskiem”, które jak się później okazało kryło prawdziwą tajemnicę, a zarazem niespodziankę.
W latach 1983-1990 przeprowadzono w tym miejscu kompleksowe badania archeologiczne, a prace ziemne odsłoniły ruiny trzynastowiecznego zamku biskupów krakowskich. Dzięki tym fenomenalnym odkryciom 30 października 1990 roku utworzono rezerwat archeologiczny. Sławków dzięki temu odkryciu na stałe wpisał się do literatury archeologicznej.

Pierwsza wzmianka o zamku w Sławkowie pochodzi z około 1289 roku. Henryk IV Probus podczas wyprawy na Kraków zajmuje zamki w Sławkowie i Pieskowej Skale. Zamki te oddał książę w zarząd burgrabiemu Henrykowi z Woszowa. W roku 1291 oba zamki nadane zostały królowi Czech Wacławowi II jako lenno.
W tym okresie zamek i miasto będące własnością biskupa krakowskiego Jana Muskaty stały się głównym wsparciem dla Czechów w alce o tron krakowski z księciem Władysławem Łokietkiem.
W 1309 roku zamek znajdował się w rękach Władysława Łokietka. W roku 1327 zamek zajęły wojska czeskie Jana Luksemburskiego.
Interwencja króla Węgier Karola Roberta, sojusznika Łokietka, spowodowała wycofanie się wojsk czeskich. Papież Jan XXII w 1328 roku nakazał wycofanie wojsk węgierskich ze Sławkowa.
Kolejna interwencja papieska spowodowała, iż zamek i miasto zostały zwrócone jego właścicielom biskupom krakowskim.
W roku 1337 na zamku rezydował biskup krakowski Jan Grot. W 1433-1434 dwa najazdy husyckie spowodowały uszkodzenie zamku.
W 1455 roku zamek zostaje zniszczony przez oddziały zaciężne Morawianina Jerzego Stosza z Olbrachtowic oraz Mikołaja Świeborowskiego.

Pierwotny zamek zbudowany przez biskupa krakowskiego Pawła z Przymankowa w drugiej połowie XIII wieku (między 1280, a 1283) miał rzut nieregularnego prostokąta o wymiarach w przybliżeniu 120 x 100 m. Grube mury obwodowe wzmocnione były basztami łupinowymi. Zamek nie został jednak ukończony. Jedną z baszt łupinowych (wschodnią) zamieniono na wieżę mieszkalno-obronną (druga połowa XIII wieku), którą otoczono siedmiometrową fosą i parkanem. Na początku XIV wieku za czasów biskupa Muskaty zamek zostaje rozbudowany o klatkę schodową, dostawioną do wieży oraz budynek bramny. Całość została otoczona wałem ziemnym, przykrywającym pierwotne mury. (Źródło informacji: https://www.zamki.pl )

Na zamkowych murach mój starszy syn – Marceli :)

Zamek biskupów krakowskich w Sławkowie jest jednym z najstarszych murowanych założeń obronnych w Polsce południowej. Jest jednym z najstarszych reliktów przeszłości i cennym zabytkiem. Do dnia dzisiejszego oprócz ruin wieży mieszkalnej, budynku bramnego i pozostałości murów pierwotnego założenia zachował się wał ziemny i fosa oraz odkopane przy pracach archeologicznych tajemne przejście. Odkryte relikty stanowią jeden z najcenniejszych zabytków tego typu w Polsce, a zarazem jeden z najstarszych przykładów murowanej architektury obronnej na terenie Polski południowej.

I mój młodszy syn Fabianek, który spacery wśród zamkowych ruin uwielbia :)

Skarbu nie znalazł, ale wszędzie zajrzał i świetnie się tam bawił :)
Podobne ruiny są w Lanckoronie :) Zainteresowanych odsyłam do mojego archiwalnego wpisu na ten temat – wpis nr.99 Ruiny Zamku w Lanckoronie.

I ja uwielbiam takie niezwykłe, owiane tajemną mgłą historii miejsca i jak tylko mam możliwość, to zawsze je zwiedzam :)

Interesujące jest, że pierwotne założenie zamku było bardzo nowatorskie, gdyż analogie tego typu obiektów nie występują w Małopolsce, a dopiero w architekturze obronnej książąt śląskich m.in. zamek na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu i zamek na Ostrówku w Opolu. Sensacyjne stało się porównanie tego pierwszego z zamków, gdyż wydaje się obecnie, że zamek w Sławkowie był niemal identyczny. Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że biskup krakowski przeniósł tu gotowy wzorzec zamku Henryka I i Henryka IV Probusa, tym bardziej, że wówczas prawdopodobnie zamek na Wawelu w Krakowie miał jeszcze drewniano-ziemne obwałowania!

Ruiny te można zwiedzać w wyznaczonym terminie po uprzednim zgłoszeniu w Miejskim Ośrodku Kultury w Sławkowie. Na dużej tablicy za bramą podane są godziny zwiedzania od wtorku do piątku oraz w ostatnią sobotę i niedzielę miesiąca.

Zwiedzanie Sławkowa pobudziło nasz apetyt, więc zaspokoiliśmy go w Austerii sławkowskiej – zabytkowej XVIII-wiecznej karczmie.

Sławkowska austeria stanowi założony na planie litery T budynek o powierzchni 380 m², ustawiony szerokofrontowo do Rynku, bokiem przylegający do ul. Mały Rynek. Budynek przykryty jest polskim dachem łamanym pokrytym gontem i wspartym od strony frontowej na sześciu kamiennych kolumnach tworzących podcienie. W części tylnej znajduje się stan (wozownia i stajnia).

Austeria dzierżawiona była przez miasto do 1939 r. W czasie okupacji urządzono w niej „Dom Niemiecki” (Deutsches Haus). W latach 1969 – 1987 mieściło się tu muzeum miejskie. Od 1992 r. użytkowana częściowo, od 2003 r. w całości, jako restauracja.

Będąc w Sławkowie warto też zobaczyć domy z podcieniami – charakterystyczny element architektury sławkowskiej, Kościółek św. Jakuba usytuowany przy ul. Świętojańskiej, na miejscu średniowiecznego kościoła pw. św. Jana i klasztoru Duchaków z 1298 r. oraz budynek dawnego szpitala górniczego fundacji A. Załuskiego (1758).

Wielokrotnie przejeżdżałam obok Sławkowa, ale dopiero teraz udało mi się zwiedzić to miasto i przyznaję – bardzo mnie to ucieszyło :)

Tego dnia po raz pierwszy byłam również w Krzykawce :)
Na szczególną uwagę zasługuje tu Pomnik Francesco Nullo upamiętniający śmierć poległych w bitwie powstańczej.

Bitwa pod Krzykawką to jedna z bitew powstania styczniowego, rozegrana 5 maja 1863 na pograniczu wsi Krzykawka i Krzykawa koło Olkusza.
Korpus dowodzony przez generała Józefa Miniewskiego stacjonujący pod Krzykawą, połączony z włoskim legionem garibaldczyków, został rankiem 5 maja zaatakowany przez oddział rosyjski przybyły spod Olkusza. W przegranej przez powstańców, bardzo krwawej bitwie, która trwała do godziny 14, zginął między innymi włoski generał Francesco Nullo, a jego adiutant Elia Marchetti ciężko ranny w pierś zmarł dwa dni później w Chrzanowie.
Na polu bitwy pod Krzykawką (zwanym Polaną Nullo) znajduje się pomnik upamiętniający śmierć poległych.

Dwór w Krzykawce pochodzi z 1724. Pierwszymi właścicielami byli Romiszowscy. Ostatnim prywatnym właścicielem był do roku 1950 – Antoni Bogucki. W latach 1984-1989 zniszczony dwór został wyremontowany. Obecnie znajduje się w nim filia Centrum Kultury i Gminnej Biblioteki w Bolesławiu. Od 2005 jest też siedzibą Centrum Legendy Polskiej. Czynny dla zwiedzających, ale niestety tego dnia był zamknięty i mogliśmy podziwiać go jedynie zza ogrodzenia :)

I to już wszystko na dzisiaj :) Ach, jak ja lubię poznawać nowe miejsca, a niestety ostatnio nie jest mi to dane, nad czym bardzo ubolewam. Mam nadzieję jednak, że wiosną wraz z budzącą się do życia przyrodą i ja wy budzę się z mojego zimowego snu i w końcu wyruszę w plener.  Tymczasem, jeśli tylko czas mi na to pozwoli, to korzystając z bogatych zasobów mojej szuflady, nadal będę przygotowywała nowe wpisy :)

POZDRAWIAM GORĄCO :) :) :)

120. „Polska Sahara” – Pustynia Błędowska

Witam :) Nowy – ostatni już w tym roku wpis, a w nim po górskich widokach teraz dla odmiany proponuję kadry z jesiennej Pustyni Błędowskiej :)

Tam piękne pagórki
usypane z piasku
tajemnicze o świcie
i księżyca blasku

Bogate rośliny
wydmy rozłożyste
i wierzby płaczące
w zieleni soczystej

Przy tym mnóstwo grzybów
szczególnie maślaków
których trudno znaleźć
wśród pobliskich lasów

Można było przebiec
pustynię boso
w południe wieczorem
lub poranną rosą

Piękna jest pustynia
nasz cichy zakątek
złote pola z piasku
natury majątek
(Stanisława Janicka)

Pustynia Błędowska, popularnie zwana również „Polską Saharą” to największy w Polsce obszar lotnych piasków (około 33 km²) leżący na pograniczu Wyżyny Śląskiej i Wyżyny Olkuskiej. Według tablicy informacyjnej jest to zarazem największy w Europie obszar występowania piasków śródlądowych :)

Pustynia rozciąga się od Błędowa (dzielnicy Dąbrowy Górniczej) na zachodzie do gminy Klucze na wschodzie. Granicą północną pustyni jest wieś Chechło, a na południu graniczy ona z dużym obszarem leśnym. Długość pustyni wynosi niecałe 10 km, a szerokość do 4 km. Średnia miąższość piasków to 40 m (maksymalnie do 70 m). Przez pustynię, ze wschodu na zachód, przepływa rzeka Biała Przemsza :)

Pustynia Błędowska to atrakcyjny teren wędrówek pieszych oraz konnych. Błędów połączony jest z Kluczami żółtym szlakiem turystycznym tzw. Szlakiem Pustynnym. Miejscowości te łączy także pomarańczowy szlak jeździecki -Transjurajski Szlak Konny.

Na zdjęciu moi synowie, którym (tak jak i mnie) bardzo się na Pustyni Błędowskiej spodobało :)

Pustynia Błędowska nie jest faktycznie naturalną pustynią, gdyż takowe powstają w wyniku trwale utrzymującego się deficytu opadów, znacznych temperatur i niedostatku wody w glebie. W Polsce takie warunki nie występują. Faktycznie Pustynia powstała w wyniku ingerencji człowieka w środowisko. Nagromadzenie tak znacznych pokładów piasków czwartorzędowych wyjaśnia ich pochodzenie fluwioglacjalne tj. efekt zlodowaceń sprzed ok. 2,3 mln lat temu. Po ociepleniu klimatu ok. 10 tys. lat temu obszar pustyni pokrył się gęstym borem sosnowym. Datowany od XIII w. rozwój górnictwa srebra i ołowiu oraz hutnictwa w rejonie Olkusza spowodował wycinkę drzew, które posłużyły jako materiał do wzmocnienia konstrukcji szybów i sztolni. W wyniku intensywnej eksploatacji surowca drzewnego do potrzeb rozwoju „przemysłu” wykarczowane zostały znaczne połacie lasu. Wówczas znajdujące się tu grube pokłady piasków zostały odsłonięte uruchamiając procesy eoliczne /przewiewanie piasku spowodowane siłą wiatru/ tworzące „antropogeniczną pustynię”, którą można oglądać do dzisiaj. Zmiany w środowisku spowodowane przez ingerencję człowieka spowodowały, że na tym terenie powstał specyficzny mikroklimat a ponadto można było obserwować zjawiska charakterystyczne dla naturalnych pustyń /fatamorgana, burze piaskowe, wydmy/. (Źródło informacji: http://pustynia-bledowska.eu)

Ciekawie o Pustyni Błędowskiej pisał w 1924 r. Kazimierz Sosnowski:
„Pustynia ta jest przede wszystkim krajobrazową i przyrodniczą osobliwością wielkiej miary, godną stanąć obok takich jak Tatry, Pieniny, Puszcza Białowieska czy Wielicka Żupa. Jest osobliwością nie tylko polskiego, ale i europejskiego krajobrazu, bo jest pono największą szczątkową pustyńką w samym środku Europy. Kto nie ma możności odbyć podróży w dalekie kontynenty, a zwiedzi tę, niespełna 50 km od Krakowa lub Śląska odległą „polską Saharę”, odniesie wrażenie jakby wrócił z jakiejś egzotycznej krainy.”

O powstaniu Pustyni Błędowskiej krążą różne legendy :)

Według jednej z nich w okolicach Olkusza, gdzie ludzie odkryli bogate złoża ołowiu i srebra, głęboko pod ziemią znajdowała się również siedziba diabła. Kiedy mieszkańcy zaczęli budować kopalnie i drążyć w ziemi coraz głębiej i głębiej w poszukiwaniu surowców mieszkające pod ziemią diabły strasznie się rozgniewały.
Czarty zwołały naradę i żaliły się najstarszemu i najmądrzejszemu spośród nich, że ludzie zabierają im srebro, że zabierają ołów z którego robią swoje kotły, a przede wszystkim strasznie hałasują w ciągu dnia kiedy większość diabłów chce spać. Radzili się i radzili i nic nie potrafili wymyślić. W końcu jeden z diabłów zaproponował, aby zasypać ludzkie kopalnie piaskiem. Diabły długo się zastanawiały skąd wziąć taką ilość piachu i stwierdziły, iż jedynym miejscem, gdzie mogą go znaleźć jest brzeg morza.
Do wykonania zadania został wyznaczony młody czart, który wpadł na pomysł zasypania kopalni. Otrzymał on od kolegów ogromny worek i poleciał nad morze. Tam przez wiele godzin napełniał worek piaskiem. Kiedy skończył piasku było tak dużo, że diabeł ledwie oderwał się od ziemi z ciężkim ładunkiem.
Droga do Olkusza była dla czarta długa i ciężka. Kiedy był już niemal u celu zahaczył brzegiem worka o wieżę kościelną. Worek rozdarł się, a piasek, który się w nim znajdował, rozsypał się po okolicznych polach. I tak właśnie na ziemiach polskich powstała pustynia od pobliskiej wioski zwana błędowską :)

To nie diabeł z piekła rodem, tylko mój młodszy syn – Fabianek, który na pustyni poczuł się jak w raju :)

I jeszcze jedno zdjęcie mojego siłacza :)
przydałby się ktoś na przyczepkę, to może wyciągnąłby rzepkę 😉

No dobrze – koniec szaleństwa  😉
Mój dzielny zdobywca bezkresów pustyni już grzecznie mi pozuje :)

Cały teren Pustyni Błędowskiej objęty jest trzema formami ochrony:
• obszar Natura 2000 PLH120014 „Pustynia Błędowska” (1963,9 ha, zgłoszony do Komisji Europejskiej przez Ministerstwo Środowiska w 2004 r. i zatwierdzony przez Komisję Europejską),
• Park Krajobrazowy Orlich Gniazd (12842 ha, utworzony w 1982 roku, powiększony w 2005 r.),
• użytek ekologiczny (684 ha, 1995 r.) – na terenie tej formy ochrony znajduje się część obszaru Natura 2000, na której zaplanowano działania aktywnej ochrony

Na Pustyni Błędowskiej występuje ok. 350 gatunków roślin w tym wiele o charakterze pustynnym i typowym dla nadmorskich wydm. Z unikatowych i chronionych gatunków warto wymienić chociażby: dziewięćsił bezłodygowy, kruszczyk szerokolistny i rdzawoczerwony, powojnik baldaszkowy oraz psammofity (kostrzewy, szczotlicha siwa).

Fauna pustyni to głównie ptaki i owady. Spośród ptaków tu występujących (na piaskach) na uwagę zasługują chociażby skowronek borowy (lerka), świergotek polny, sieweczka rzeczna, lelek, białorzytka, oraz dudek.
Przedzielająca Pustynię Dolina Białej Przemszy jest ciekawym terenem występowania ptaków. Bąk, Wodnik, Żuraw, Słonka, Brodziec Samotny, Turkawka, Zimorodek, Dudek, z rodz. Dzięciołów: Zielonosiwy, Zielony, Czarny, Średni; Pliszka Górska, Słowik Szary, Pleszka, Świerszczak, Strumieniówka, Jarzębatka, Orzechówka, Dziwonia.
Występowały tu także kulon i cietrzew.

Ciekawostką jest, że wśród trawiastych muraw i płatów macierzanek na korzeniach czerwca trwałego na Pustyni, żyje owad zwany czerwcem polskim. W XV i XVI wieku owad ten był masowo hodowany w celu uzyskania czerwonego barwnika do tkanin. Nasz kraj w tym czasie był głównym źródłem zaopatrzenia Europy w ten barwnik :)

Od wczesnych lat XX wieku pustynia wykorzystywana była jako poligon. Podczas I wojny światowej ćwiczył tu przed bitwą pod Krzywopłotami batalion pomocniczy piechoty legionowej. W okresie międzywojennym obszar ten wykorzystywała do ćwiczeń piechota i artyleria Armii Kraków, a w czasie II wojny światowej pustynia służyła jako poligon niemieckiej Afrika Korps oraz niemieckim lotnikom z bazy Udetfeld koło Siewierza. Obecnie część tylko północna pustyni wykorzystywana jest jako poligon wojskowy. 240 ha terenu pustyni służy VI Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej z Krakowa do ćwiczeń skoków spadochronowych. W 1999 r. ćwiczyły tu oddziały lotnicze i służby medyczne NATO w ramach manewrów „Cooperati e Bear’99”. Od strony Chechła oraz na górze Czubatce w Kluczach było niegdyś stanowisko dowodzenia, jednak z powodu groźby zawalenia ruiny usunięto.

W oddali, na horyzoncie dymiąca cywilizacja, czyli kominy dawnej Huty Katowice (obecnie ArcelorMittal Poland oddział Dąbrowa Górnicza) :)

W okresie międzywojennym, gdy na Pustyni występowały znaczne połacie piasków w upalne dni obserwowano występowanie tu zjawiska fatamorgany, a w latach 50-tych występowały tu burze piaskowe :) I warto dodać, że na  Pustyni Błędowskiej została zrealizowana ekranizacja Faraona Bolesława Prusa :)

Mała namiastka egipskiego krajobrazu :) Ropy niestety nie ma 😉

Obecnie przez pustynię można przejść się dwoma ścieżkami dydaktycznymi o łącznej długości 5 km z tablicami informacyjnymi i ławeczkami, na których można odpocząć i delektować się widokami :)

Jest to zielona ścieżka edukacyjna „sukcesja naturalna” – procesy wpływające na pustynną roślinność. Przez pustynię biegnie również ścieżka czerwona zwana „procesy eoliczne” która pokazuje, jak kształtowała się rzeźba terenu pod wpływem wiatru. Ścieżki w niektórych miejscach nakładają się na siebie.

Przyjemnie się spacerowało pustynią – w tle widzimy Wzgórze Czubatka przy wsi Klucze, które było celem tej naszej 5 km wędrówki :)

Niedawno zakończono realizowany na Pustyni Błędowskiej projekt LIFE NAT/PL/000259 „Czynna ochrona kompleksu priorytetowych siedlisk napiaskowych (*6120, 2330) w obszarze Natura 2000 na Pustyni Błędowskiej” realizowanego przez Gminę Klucze w latach 2011 – 2014.
W trakcie realizacji projektu zostały zrealizowane następujące działania:
• Wykrywanie występowania niewypałów i niewybuchów oraz interwencyjne oczyszczenie terenu
• Inwentaryzacje przyrodnicze i ekspertyzy naukowe
• Czynna ochrona siedlisk napiaskowych poprzez usuwanie drzew i krzewów
• Realizacja monitoringu przyrodniczego oraz monitoringu skuteczności prowadzonych działań
• Utworzenie dwóch ścieżek edukacyjnych wraz ze stanowiskami demonstracyjnymi
• Utworzenie Pustynnego Centrum Informacji
• Organizacja serii warsztatów
• Opracowanie podręcznika ochrony siedlisk napiaskowych w języku polskim i angielskim
• Organizacja konferencji międzynarodowej
Więcej na ten temat na stronie: http://pustynia-bledowska.eu

I może już wystarczy tego piasku, co?… Wchodzimy zatem do lasu i udajemy się szlakiem żółtym na Wzgórze Czubatka w Kluczach, zlokalizowane na pograniczu obszaru Pustyni :)

Osobom, którym pustynnego piasku jeszcze mało polecam mój archiwalny wpis nr. 68. Na Pustyni Siedleckiej i odwiedzenie tego miejsca w realu :)

Tymczasem idziemy dalej… mój Fabianek na szlaku :)

Idąc szlakiem na szczyt wzgórza warto odbić lekko w lewo i zejść ze skarpy w dół, by zobaczyć Zielony Staw. W nim oprócz rud żelaza eksploatowano też wapień jurajski. Akwen zamieszkiwany jest przez raka pręgowanego, zwanego amerykańskim. Występują tu też liczne płazy (m.in. ropucha szara i żaba trawna), stanowiące pożywienie dla pojawiającego się czasem nad stawem niezwykle rzadkiego bociana czarnego. Wśród interesujących ptaków zamieszkujących te okolice znajdują się krogulce (z rodziny jastrzębiowatych) oraz dzięcioły.

Pięknie o tym stawie napisała w swym wierszu Pani Stanisława Janicka:
Pogoda piękna
słoneczko świeci
błękitne niebo
czas szybko leci

Wyszłam na spacer
by się dotlenić
nacieszyć oczy
wśród traw zieleni

Uwielbiam chodzić
nad Staw Zielony
ten najpiękniejszy
nieposkromiony

Duży staw w lesie
a przy nim rzeczka
płynie pustynią
niby wstążeczka

Od jednej strony
kamienna skarpa
zaś na jej szczycie
drzew pełna miarka

Soczysta zieleń
przy pięknej pogodzie
czaruje blaskiem
odbitym w wodzie

Niezwykle malownicze miejsce – to trzeba koniecznie zobaczyć :)

Niedaleko za Stawem Zielonym znajduje się kolejny staw – Czerwony, ale my niestety już do niego nie dotarliśmy. Szybciutko powróciliśmy na szlak żółty, bo jak już pisałam – celem wędrówki tym razem było Wzgórze Czubatka :)

Wśród pól i lasów
na pięknej murawie
rozciąga się wzgórze
niczym „oczko pawie”

Stąd widać skałki
w kształcie ośmiornicy
oraz panoramę całej okolicy

Odwiedzają nas turyści
„Czubatkę” zwiedzają
zachwyceni przyrodą
znów do nas wracają
(Stanisława Janicka)

I ja, zachwycona jeszcze nie raz chciałabym tam powrócić, wspaniałym widokiem oczy cieszyć :)

Ze szczytu Czubatki (382 m n.p.m.) można zobaczyć panoramę samych Kluczy, zachwycić się rozległymi przestrzeniami Pustyni Błędowskiej, a w oddali dostrzec m.in. kominy katowickiej huty :)
Równie ciekawy widok na pustynię można podziwiać ze Wzgórza Dąbrówka (355 m n.p.m.) w Chechle, które niestety nie jest teraz dostępne dla turystów. Na Dąbrówce znajduje się kamienny bunkier (schron) z czasów II wojny światowej.

I na koniec wycieczki miły akcent; przypadkowe spotkanie w Kluczach Pani Stanisławy Janickiej – miejscowej poetki. Jej  wrażliwość na piękno otaczającej przyrody zaowocowała potrzebą pisania wierszy, głównie o tematyce sławiącej uroki jurajskiego szlaku. Zakupiłam sobie tomik jej wierszy „Na Jurajskim Szlaku” i  pozwoliłam ubarwić nimi mój dzisiejszy wpis :)

Na zdjęciu poniżej widzimy, jak Pani Stanisława pisze mi dedykację :)
Jeszcze raz, ślicznie za nią dziękuję i gorąco pozdrawiam :)

Oj, rozpisałam się dzisiaj, a bardzo atrakcyjny spacer Pustynią Błędowską to był tylko jeden punkt programu wycieczki autokarowej w dniu 27.09.2015, gdyż tego dnia odwiedziliśmy jeszcze Krzykawkę i zwiedziliśmy Sławków, ale o tym to już opowiem następnym razem :)

Ponieważ Święta, Sylwester i powitanie Nowego 2016 Roku tuż, tuż wszystkim zaglądającym tu do mnie osobom składam najserdeczniejsze życzenia zdrowia, wszelkiej pomyślności, realizacji planów i spełnienia marzeń, a osobom o turystycznych zainteresowaniach – wielu ciekawych wyjazdów i samych pozytywnych wrażeń z nich :)

POZDRAWIAM CIEPLUTKO  :) :) :)

114. Wycieczka jubileuszowa z okazji 50-lecia KT „Ostańce” w Zawierciu -DOLINKI PODKRAKOWSKIE

Witam serdecznie  :)
Ponieważ od wielu lat jestem członkiem Klubu Turystycznego „Ostańce” w Zawierciu (moi synowie od niedawna) pod koniec czerwca wraz z nimi i moim tatą – Przewodnikiem i Przodownikiem Turystyki Pieszej PTTK wzięłam udział w obchodach jubileuszu 50-lecia klubu. 26 czerwca, o godzinie 17.30 w sali 203 w MOK Zawiercie odbyło się jubileuszowe spotkanie dla członków i sympatyków.

Na zdjęciu dziadek z wnukami :) Pamiątkowe zdjęcie z tego spotkania 😉

Było bardzo miło i ciekawie. Prezes Klubu – Pan Andrzej Stróżecki, który pełni tą funkcję od 1971 r. przypomniał historię działalności klubu. Wręczono wyróżnienia i odznaki najbardziej zasłużonym, po czym nastąpiła przerwa na jubileuszową lampkę szampana i uroczyste zdmuchnięcie świeczek na torcie. Pyszne ciacha upieczone przez klubowiczki można było degustować bez ograniczeń :) Do wglądu wystawiono klubowe kroniki i wertując je można było wspominać różne wyjazdy, na zdjęciach rozpoznawać siebie. Pokaz multimedialny też był bardzo interesujący. Ja szczególnie zdziwiłam się widząc siebie na zdjęciach zrobionych podczas akcji odnawiania szlaków turystycznych 😉 Moi synowie mieli niezły ubaw widząc mamusię w akcji 😉

Jak widać szlaki odnawiam z uśmiechem… i nadzieją, że turyści nie pobłądzą :)

Wracając do spotkania to było ono tylko pierwszym punktem jubileuszu, gdyż dwa dni później odbyła się jeszcze  jubileuszowa wycieczka autokarowa w Dolinki Podkrakowskie. Dlaczego akurat tam??? Otóż inspiracją do założenia Klubu Turystycznego „Ostańce” (pierwotna nazwa: „Klub Turysty Pieszego Ostańce”) była wycieczka właśnie w Dolinki Podkrakowskie 27 czerwca 1965 r. Klub „Ostańce” został założony 30 czerwca 1965 r. Nazwę przyjął od ostańców wapiennych charakterystycznych dla Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Zaproponował tą nazwę Eugeniusz Łazarz, ówczesny przewodniczący oddziałowej Komisji Turystyki Pieszej. Pierwszym prezesem klubu został Tadeusz Trepka, a przewodnikiem klubu Andrzej Stróżecki do dziś związany z Oddziałem PTTK w Zawierciu i Klubem „Ostańce”.

Program jubileuszowej wycieczki:
 
Wariant I: Jerzmanowice – Skałka 513 – Jaskinia Nietoperzowa / bez zwiedzania/ – Dol. Będkowska – Czarcie Wrota – Dolina Kobylańska – Łączki – Dol. Będkowska – Łazy  –  ok. 16 km

Wariant II: Rozpoczęcie wycieczki zwiedzaniem Jaskini Nietoperzowej i dalej jak w wariancie I

My zapisaliśmy się na wariant II, gdyż w Jaskini Nietoperzowej jeszcze nie byliśmy i chcieliśmy ją zwiedzić w środku :)

Jaskinia Nietoperzowa znajduje się na wschodnim krańcu wsi Jerzmanowice (gm. Jerzmanowice-Przeginia, woj. małopolskie).
Nazwa jaskini pochodzi od znalezionych szczątków kopalnych i współcześnie żyjących nietoperzy. Jaskinia usytuowana jest w grupie skał górnej części Doliny Będkowskiej. Położona 447m n.p.m. ma 306m długości. Jest jedną z największych jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej :)

Historia Jaskini:
Już w XIX wieku ze względu na wypełnisko i odchody nietoperzy, prowadzono eksploatację przemysłową tej groty. Kiedy w latach 1872 – 1879 O. Grube wydobywał nawóz z jaskini, natrafił na 4.000 kłów niedźwiedzia jaskiniowego. Jeszcze dziś przy odrobinie szczęścia można taki kieł znaleźć.
W 1841 roku A. Grabowski, po zwiedzeniu tej jaskini, wspomina o wcześniejszym wybieraniu namuliska, używanego jako nawóz. Przemysłowa eksploatacja, prowadzona z ramienia Górnośląskiego Urzędu Górniczego przez O. Grube’go w latach 1872-1879, w znacznym stopniu zniszczyła pierwotne osady jaskini.
Pierwsze poszukiwania przeprowadził tu w roku 1871 hrabia Jan Zawisza, właściciel Doliny Ojcowskiej, znajdując liczne zabytki archeologiczne i kości zwierzęce. W czasie gospodarczej eksploatacji namuliska nadzór archeologiczny sprawował F. Römer, które zebrane zabytki przekazał do muzeum wrocławskiego. W roku 1918, gdy pierwszym prywatnym właścicielem był Antoni Ferdek, przewodnik po Ojcowie, badania w pobliżu wejścia do jaskini przeprowadził Leon Kozłowski.
Systematyczne i metodyczne badania archeologiczne zostały podjęte po II Wojnie Światowej i przeprowadzone przez Waldemara Chmielewskiego w latach 1956-1963. (Źródło informacji: http://www.nietoperzowa.ojcow.pl )

Z punktu widzenia archeologicznego Jaskinia Nietoperzowa znana jest przede wszystkim jako stanowisko górnopaleolityczne datowane na 38 000 lat wstecz, będące obozowiskiem łowców niedźwiedzia jaskiniowego. Łowcy jerzmanowscy byli przedstawicielami grup ludzkich, określanych już jako HOMO SAPIENS (człowiek myślący). Byli twórcami odkrytych tu m.in. krzemiennych grotów i oszczepów reprezentujących tak zwana KULTURĘ JERZMANOWICKĄ.
W trakcie wykopalisk natrafiono także na fragmenty naczyń glinianych, narzędzia kamienne, krzemienne oraz kości pozostawione przez grupy ludzkie, odwiedzające jaskinię w następnych epokach – od neolitu do średniowiecza (od 4500 p.n.e. do XIII w. naszej ery).
W poziomach archeologicznych jaskini odkryto również kości i zęby zwierzęce, głównie niedźwiedzia (4000 kłów), jak też hieny jaskiniowej, lwa jaskiniowego, borsuka, mamuta, żubra pierwotnego, nosorożca włochatego, renifera, konia oraz drobnych gryzoni, ptaków i ryb.

Jaskinia ta już dwa razy stanowiła scenografię filmów fabularnych. Po raz pierwszy do Nietoperzowej ekipa filmowa zawitała w 1995r., kręcono wtedy „Legendę o Świętym Mikołaju”. Dwa lata minęły i 5 listopada 1997r. Jerzy Hoffman nakręcił w jaskini scenę do filmu „Ogniem i Mieczem”.

W pobliżu wejścia do jaskini prowadzi niebieski pieszy Szlak Warowni Jurajskich oraz kilka lokalnych turystycznych szlaków rowerowych :)

Po zwiedzeniu jaskini (z przewodnikiem) wspólnie z uczestnikami wariantu I ruszyliśmy Doliną Będkowską :)

Dolina Będkowska jest jedną z 7 dolin wchodzących w skład Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie.  Ma długość 7-8 km i jest jedną z najdłuższych dolin Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej.
Wyżłobiona w wapieniach jurajskich dolina ma charakter wąwozu o stromych ścianach wschodnich i łagodniejszych zboczach zachodnich. Jest doliną krasową i można na niej zaobserwować niemal wszystkie formy geologiczne i zjawiska charakterystyczne dla krasu. Oprócz głównej doliny występują w niej jeszcze mniejsze boczne dolinki o różnorodnym charakterze – albo są to skaliste wąwozy typu kanion, albo jary o bardziej łagodnych stokach porośnięte lasem. Są też jaskinie i źródła.

Ok. 350 m od drogi znajduje się wywierzysko zwane źródłem Będkówki. Wypływa z niego czysta, krystaliczna woda (ok. 50 l/s) tworząca spory basenik. Jest to jedno z największych wywierzysk krasowych całej Jury.

Za Czarcimi Wrotami odbiliśmy do Będkowic, a po regeneracyjnym posiłku przed budynkiem OSP udaliśmy się do Doliny Kobylańskiej :)

Zwana również Dolinką Karniowicką lub Jarem Kobylańskim – Dolina Kobylańska ma długość około 4 km, a przez jej środek płynie malowniczy strumień “Kobylanka”.

Szło się bardzo przyjemnie, a jedynym utrudnieniem było poślizgowe błoto 😉 Mój młodszy syn oczywiście zająca złapał, ale co tam, grunt, że dzielnie maszerował :)
Mnóstwo ciekawych formacji skalnych można zobaczyć zarówno w Dolinie Będkowskiej, jak i w Kobylańskiej :)

Dodatkową  atrakcją tej doliny jest umiejscowiona w specjalnie wyżłobionym w 1914 roku zagłębieniu skalnym – kapliczka objawienia Matki Boskiej. Prowadzą do niej wykute w wapieniu schody.

Wędrówka pobudza apetyt, więc w Kobylanach, w barze znowu się posililiśmy, a następnie asfaltem doszliśmy ponownie do Doliny Będkowskiej :)

Kolejny odpoczynek był obok Brandysówki pod Sokolicą :)

Brudne dziecko, to zadowolone dziecko, więc na ubłocone spodnie mojego syna proszę nie zwracać uwagi 😉

Sokolica w Dolinie Będkowskiej to najwyższa skała wapienna na całej Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej. Znajduje się w środkowej części Doliny Będkowskiej na wprost bocznego Wąwozu Przecówki i Brandysowej, w miejscu gdzie płynący dnem doliny potok Będkówka zakręca w lewo.
Na szczycie Sokolicy odkryto resztki dużego, grodziska rycerskiego z VIII-IX w. Z tego też względu skała ta dawniej nazywana była Grodziskiem. Zachowały się resztki wałów, w czasie prac archeologicznych odkryto ślady osadnictwa z okresu neolitu i kultury łużyckiej.
Sokolica wznosi się na wysokość ok. 70 m ponad dolinę potoku i jest udostępniona do wspinaczki skałkowej. Wspinaczka na niej należy do trudnych, nie tylko z powodu wysokości, ale głównie bardzo stromych i trudnych technicznie ścian. Jest jedną z nielicznych skał na Jurze o więcej niż jednowyciągowych drogach wspinaczkowych.

Wędrujemy dalej i po drodze mijamy Wodospad „Szum” – największy wodospad na Jurze :) Pod wodospadem utworzyło się niewielkie, płytkie rozlewisko.

A obok „Szumu” znajduje się „Iglica”, czyli naturalny ostaniec wapienny w kształcie obelisku :)

Naszą wędrówkę Doliną Będkowską skończyliśmy niedaleko skały o nazwie – Gęsiarnia. Ostatecznie wędrówkę w Łazach, gdzie obok kościoła czekał na nas autokar :)

Cieszę się, że wzięłam udział w tej wycieczce, zwiedziłam po raz pierwszy w życiu Jaskinię Nietoperzową oraz przeszłam dwie podkrakowskie dolinki – Będkowską i Kobylańską :) Mam nadzieję, że wkrótce i kolejne dolinki odwiedzę :)

Na koniec jeszcze kilka zdań o turystycznych tradycjach w mojej rodzinie. Otóż zaczynając prowadzenie tego bloga w zakładce – o mnie pisałam, że pasją tą zarazili mnie moi rodzice i chciałabym, by moi synowie również połknęli tego bakcyla. Z perspektywy kilku minionych lat mogę już napisać, że chyba udało się. Zabierani przeze mnie na różne wycieczki coraz chętniej wędrują różnymi szlakami i zwiedzają zabytki. I pochwalę się – właśnie mój pierworodny – Marceli zadowolony wrócił z 56 OWRP, czyli Ogólnopolskiego Wysokokwalifikowanego Rajdu Pieszego MAZOWSZE 2015. Mało tego, pękam z dumy, bo wrócił z odznakami oraz pucharem i nagrodami za zajęcie II miejsca w Konkursie Krajoznawczym Prezydenta Miasta Siedlce. To wielki „turystyczny sukces” dla 14latka :)

Młodszy syn, chociaż ma dopiero 7 lat też już sporo zwiedził, potrafi dzielnie maszerować i kilka wyższych szczytów zdobył. Do udziału w wycieczkach nie muszę go namawiać . Wyobraźcie sobie – jest styczeń, luty, mróz, śnieg po kolana, wiozę go do przedszkola, a on pyta się „ Mamo kiedy pojedziemy na zamek?” Moja krew :) :) 😉

I to już wszystko na dzisiaj :)
POZDRAWIAM SERDECZNIE-SŁONECZNIE :) :) :)
do wycieczek w rejony Jury zachęcam  😉

113. Zamek Pilcza w Smoleniu…

Zamek Pilcza w Smoleniu zwiedzałam i pokazywałam już kilkakrotnie, ale ponieważ w ostatnim czasie zaszły tam wielkie zmiany związane z jego renowacją postanowiłam znowu go odwiedzić, obfotografować i tu pokazać :) Zapraszam na nowy wpis i nową serię zdjęć z Zamkiem Pilcza w Smoleniu w roli głównej 😉

Całe przedsięwzięcie warte około 4 milionów złotych podzielono na trzy etapy. W ramach pierwszego etapu prac, już w 2012 roku, zabezpieczono ruiny zamkowe oraz wyczyszczono i wzmocniono mury.

Obecnie cały ten teren jest nadal placem budowy, a obiekt jest wyłączony z ruchu turystycznego, ale w weekendy i tak jest tam całkiem sporo turystów 😉

Najwygodniej jest dojechać do zamku samochodem i zaparkować u podnóża wzgórza na darmowym parkingu. PKS-em można dojechać z Olkusza do Wolbromia lub z Ogrodzieńca do Pilicy i z tych dwóch miejscowości jeździ PKS do Smolenia (chociaż rzadko).

Zamek został wzniesiony w stylu gotyckim w połowie XIV w., najprawdopodobniej przez Ottona z Pilczy herbu Topór i zastąpił istniejącą tu być może wcześniej drewnianą strażnicę. Pierwszy zamek składał się z murów obwodowych biegnących wokół skalnej platformy, budynku mieszkalnego we wschodniej części i cylindrycznej wieży (stołpu) o średnicy ok. 7,5 m. (Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org)

Dawniej nie było to możliwe, ale teraz po renowacji bezpiecznie można wejść na zamkową wieżę i podziwiać z niej okolicę :)  Oczywiście weszłam, bo grzechem byłoby z takiej możliwości nie skorzystać 😉

Widoki z wieży piękne – jak to na Jurze, wiadomo 😉

Poniżej widzimy dziedziniec zamku dolnego renesansowego :)
Zdjęcie wykonane ze schodów prowadzących na wieżę zamkową.

Zamek składał się z zamku górnego na skale oraz dwóch majdanów gospodarczych (zamków dolnych) połączonych przewiązką komunikacyjną.

Na zdjęciu widok na zamek górny z renesansowego zamku dolnego :)

Lubię kadry z naturalnym obramowaniem 😉

I jeszcze raz w kadrze widzimy wieżę zamkową :)

Wieża zbudowana została z ciosowych bloków skalnych na planie koła o średnicy7,5 metra (wg serwisu zamkipolskie.com i zamkipolski.com.pl) i grubości murów dochodzących do 2,20 m. Jest to najstarsza budowla kamienna wzniesiona w tym miejscu. Posiada ona dwa otwory: u podnóża – wykuty sztucznie później przez poszukiwaczy skarbów oraz właściwy położony od wschodu skierowany w stronę budynku mieszkalnego na skale. Było to jedyne wejście do wieży dostępne z piętra budynku zamku górnego. Wieża stanowiła doskonały punkt obserwacyjny i miejsce ostatecznej obrony.

Zgłodniałam, więc mała przerwa na posiłek regeneracyjny 😉

Pogoda tego dnia była wspaniała, więc na pstrykałam mnóstwo fotek :)

Poniżej północny ryzalit murów zamku renesansowego :)

O zamku tym opowiadałam już we wpisie 8. Zamek w Smoleniu i 44. W Dolinie Wodącej… i zachęcam, by przy okazji czytania tego wpisu i tam zajrzeć :)

Nie lubię się powtarzać, więc po informacje dotyczące powstania zamku, jego dziejów i legend z nim związanych również i tam odsyłam :) Oglądając zdjęcia sprzed kilku lat doskonale widać jak wielkie zmiany tam zaszły.

Cudnie komponuje się biel ruin z błękitem nieba
– to już ostatnie spojrzenie na zamek :)

Zazwyczaj, gdy odwiedzam Zamek w Smoleniu udaję się również zobaczyć Zegarowe Skały i wędruję Doliną Wodącej – tak było i tym razem 😉

Ze względu na walory i fakt, że dwa lata temu brałam udział w wytyczaniu ścieżki edukacyjnej w Dolinie Wodącej serdecznie zachęcam do spacerowania nią  :) a po opis trasy odsyłam do wpisu 44.

Ostatni punkt wycieczki to (również tradycyjny już) postój na Rynku w Pilicy :)

Pilica to miasto w woj. śląskim, w powiecie zawierciańskim, u źródeł rzeki Pilicy, przy drogach wojewódzkich nr 794 i 790. Miejscowość położona jest w środkowej części Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej.
Przez wieki Pilica należała do Małopolski. Testamentem Bolesława Krzywoustego Pilica weszła w skład senioralnej dzielnicy krakowskiej. W latach 1918-1945 Pilica należała do województwa kieleckiego, powiatu olkuskiego. W czasie okupacji niemieckiej (1939-1945) Pilica znalazła się w Generalnym Gubernatorstwie, w powiecie miechowskim. W latach 1945-1975 Pilica należała do woj. krakowskiego, powiatu olkuskiego, w 1975 włączona do woj. katowickiego. Natomiast od 1.01.1999 r. należy do woj. śląskiego, powiatu zawierciańskiego :)

Chłopcy, jak zwykle zjedli tam lody, a ja obfotografowałam nowopowstały Ratusz :)

Na zakończenie dzisiejszego wpisu dołączam kilka kadrów z rzepakowymi polami, którymi zachwycałam się ostatnio i które pięknie wzbogacają wiosenne jurajskie krajobrazy, dzięki kolorystyce napawają optymizmem :)

Jak miło jest wiosną wsiąść na rower i przemierzać na nim tereny Jury Krakowsko-Częstochowskiej – niesamowite są te rzepakowe pola, może i nawet piękniejsze niż słoneczniki w Toskanii 😉

Zachwyciła się dziś tęcza
żółtych kwiatów łanem
tuż po burzy w kropli deszczu
budząc niebo szare

Rzepakowe pola płyną
tkane wiatru tchnieniem
słońce głaszcze promieniami
ustrojoną ziemię …

Złotem pole ukwiecone
dała nam natura
niosą pszczoły miodu dzbany
skrzydeł uwertura ….

(znalezione w internecie – autor: zuza n)

Zaświeciły pola
rozbudzonym kwieciem
rozegrały się muzyką pszczelą
miodnym zapachem natchnęły obłoki
i spadł zaskoczony deszczyk

Wiatr delikatnie dotknął
zroszone wierzchołki kwitnących roślin
a te z pokorą skłoniły
pozłacane główki
oddały pokłon słońcu
które spoza niespodziewanej chmurki
wyciągnęło promieniste ręce
i objęło pola
brzemienną nadzieją
przyszłych plonów

(Kazimierz Jan Dejer)

POZDRAWIAM CIEPLUTKO :) :) :)
i udanych wakacyjnych wypraw życzę :)

107. Zalew Mitręga

„Przeszłość jest bardzo ważna. Ważna jest także przyszłość, ale największą uwagę powinno się skupić na tym, co dzieje się teraz. Zawsze dzieje się jakaś teraźniejszość i tylko nad nią jesteśmy w stanie panować, robić wszystko, by działo się w niej to, co najlepsze…”

Końcówka starego i początek nowego roku zawsze skłania mnie do refleksji i motywuje do robienia postanowień noworocznych. Czy tym razem uda się je zrealizować i czy to planowanie ma w ogóle sens? Sprawa dyskusyjna, hmmm…  w poprzednich latach różnie z tym bywało. Ponieważ jednym z wielu moich postanowień jest dalsze blogowanie, więc kolejny wpis przygotowałam 😉

Wyszperana przeze mnie z szuflady oaza zieleni, ciszy i spokoju to Zalew „Mitręga” w Łazach (woj. śląskie, powiat zawierciański). Ta seria zdjęć pochodzi z lipca 2014, kiedy to stał się celem mojej wycieczki rowerowej :) Mam nadzieję, że na wiosnę rower naprawię i będę mogła kontynuować moje rowerowe zwiedzanie i związany z nim – aktywny relaks :)

Znajdujący się w granicach administracyjnych miasta Łazy – „Zalew Mitręga” to sztuczny zbiornik wodny o powierzchni ok. 5 ha. Na razie pełni on funkcję rekreacyjną jako niestrzeżone kąpielisko miejskie. Przy zalewie znajduje się boisko do siatkówki plażowej, dwie wiaty oraz palenisko.
Podobno Gmina planuje podjąć takie działania, by zbiornik ten stał się kąpieliskiem i jednocześnie miejscem, gdzie można pływać kajakami. W kolejnych etapach zagospodarowania tego terenu władze chcą odrestaurować deptak oraz utworzyć asfaltową ścieżkę wokół zalewu po to, by można było pojeździć na rowerze czy też pobiegać. Aż jestem ciekawa, czy plany te wypalą 😉

Na zbiorniku „Mitręga” organizowane są różne zawody wędkarskie.
O indywidualnym wędkowaniu i sukcesach bardzo różne opinie krążą na forach wędkarskich. Jedni mogą pochwalić się sporymi sztukami, natomiast inni twierdzą, że zbiornik jest ładny i dobrze się tam siedzi, tylko ryby mało 😉

Szumią szuwary ciepłe pieśni.
Tyle w nich, bowiem szeptów słońca,
Tyle radosnych pląsów wiatru,
Co otwierają marzeń wrota.

Uśmiechasz się do swoich myśli.
Przymrużasz oczy.. tak na chwilę.
Czas stanął czy też drogę zmylił
A może barwnym jest motylem?

Półcień się miesza z jasnym blaskiem.
Łuska srebrzysta toń pokrywa.
Jakieś westchnienia słychać ciche..
Na skrzydłach ważki, spójrz, lśni brylant.

Czy dzień się schował przed upałem,
Dając ochłodzie taki wyraz,
Czy może tkaczem jest tajemnic?
Ja o tym nie wiem. Proszę, wybacz…
(znalezione w necie – autor nieznany)

„Ludzie nie lubią ciszy, słuchają muzyki lub przesiadują w głośnych pomieszczeniach, żeby zagłuszyć głos duszy. Bo podczas ciszy, przychodzą największe refleksje i stan zamyślenia nas sobą.”

… a ja akurat lubię ciszę – stan zamyślenia i dlatego kontakt z naturą tak bardzo sobie cenię :)

Zasypia jezioro

Marzenia przysnęły pod namiotem żagla.
Słońce w ciemne chmury promienie ukryło.
Cisza senny welon rozścieliła dokoła.
Dnia z kalendarza znowu nam ubyło.

Niebo się wtuliło w objęcia jeziora,
I wiatr też ucichł w zielonych szuwarach.
Ptaki zakończyły swą gadkę codzienną,
Dobrze się znają na wieczoru czarach.

Powoli znów zasypia jezioro zmęczone,
Wiatru szmernym graniem i żagli łopotem.
Noc niech mu zaśpiewa cicho kołysankę
Troski i zmartwienia zostawi na potem.

W pakiecie do nostalgicznego wiersza przygotowałam kolejny obraz w sepii :)

Oprócz imprez wędkarskich nad Zalewem Mitręga organizowane są także plenerowe imprezy kulturalne jak np. Dni Łaz :)  Mnie jednak zamiast imprez przyciąga piękno tego miejsca i wspominana już wcześniej „cisza natury” :)

Woda – taka cicha,
Jak sen…
Wiatr – lekuchno wzdycha,
Jak sen…
Łódka – tak ucieka,
Jak sen…
Myśl – taka daleka,
Jak sen…

(Konopnicka Maria – Na jeziorze)

… dzisiaj to już ostatni kadr znad Zalewu „Mitręga” :)
Możliwe, że latem znowu tam pojadę i nowe zdjęcia przywiozę i kto wie – może znowu tu pokażę 😉

Na koniec (wierszyki i cytaty sobie daruję i tak zwyczajnie, prosto z serca) życzę Wszystkim zaglądającym tu do mnie osobom wszelkiej pomyślności w Nowym 2015 Roku… byście budząc się optymistycznie patrzyli na życie, a zasypiając umieli dostrzec jego pozytywne strony i mimo wszystko umieli być szczęśliwymi, a to prawdziwa sztuka, której można się nauczyć, chociaż niekiedy to bywa takie trudne…