Atrakcyjnych miejsc na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej nie brakuje, tak więc planując pierwszy tegoroczny, wiosenny wyjazd miałam wielki dylemat jaki kierunek obrać. W końcu zdecydowałam się odwiedzić Zamek Smoleń (o jednym z wypadów na ten zamek opowiadałam już kiedyś – wpis nr. 8 ), a następnie przespacerować Doliną Wodącej. Moim synom pomysł takiej wycieczki bardzo się spodobał i pojechaliśmy O Dolinie Wodącej – licznych jej atrakcjach i walorach nie raz słyszałam i czytałam, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie, bym ją odwiedziła i poznała. Jesienią zeszłego roku byłam już bardzo blisko osiągnięcia tego celu, ale z powodu pewnych przeszkód (wnikanie w nie daruję sobie 😉 ) wyprawa zakończyła się kolejnym już w moim życiu zwiedzaniem ruin Zamku w Smoleniu i Wodąca pozostała dalej w planach i marzeniach.
Tym razem po zaparkowaniu samochodu u podnóża Zamku w Smoleniu (jest tam niewielki, bezpłatny parking), mijając go udaliśmy się od razu szlakiem czarnym w kierunku Doliny Wodącej. Wkrótce szlak ten spotkał się z niebieskim i dalej już wędrowaliśmy niebieskim. Uwaga! W tym miejscu warto zatrzymać się i spojrzeć za siebie, by zobaczyć piękny widok wyłaniającej się ze wzgórza zamkowej wieży:
Następnie weszliśmy do lasu i dostrzegliśmy ukryte w nim skałki, ale na razie z drogi nie zboczyliśmy, za to z niecierpliwością wypatrywaliśmy większych skał, które według mapy powinny pojawić się. I faktycznie wkrótce las skończył się i naszym oczom pojawił się taki oto wspaniały widok:
Były to tzw. Zegarowe Skały – jeden z największych i najbardziej skomplikowanych zespołów skał wapiennych na Jurze. Ich ciekawa budowa, liczne bryły i wyżłobienia są efektem niszczącej działalności wody, która wytapiając się z lodowca, wierciła turnie i jaskinie w dość miękkim wapieniu. Zresztą proces erozji tych skał nadal postępuje.
Skały te oczywiście są bardzo lubiane i oblegane przez miłośników wspinaczki skałkowej – tego dnia również ich nie brakowało. Przypatrzyliśmy się ich wyczynom, a następnie ruszyliśmy, by odnaleźć i zobaczyć słynną Jaskinię Zegar.
Jest ona szerokim, jasnym tunelem o długości 42 m, wewnątrz przedzielonym słupem skalnym. Prawdopodobnie ok. 40-10 tys. lat temu (w epoce górnego paleolitu) zamieszkiwali ją przedstawiciele kultury oryniackiej.
Według miejscowej legendy jej nazwa pochodzi od głosów wydobywających się z wnętrza Skał Zegarowych, które kojarzyły się miejscowej ludności z biciem zegara.
Jaskinia ta znajduje się na tzw. Szlaku Jaskiniowców. Rozpoczyna się on przy przysiółku Podlesie i ma 10 km długości. Poprowadzono go przez Dolinę Wodącej w 2005 r. właśnie ze względu na licznie występujące tu jaskinie i skały, a także atrakcyjność całego terenu. Hmmm…koniecznie muszę odwiedzić ponownie Dolinę Wodącej, by przejść i poznać cały ten szlak
Pierwszy punkt programu zaliczony, wracamy więc do miejsca, gdzie opuściliśmy szlak niebieski i wędrujemy nim dalej. Malowniczy teren, pierwszy ciepły i słoneczny weekend po zimie (18 marca 2012) – idealne warunki do wędrówki Wędrujemy więc, a kolejną atrakcją jest Skała Biśnik. To jeden z najlepszych przykładów nagromadzenia w jednym miejscu śladów osadnictwa ludzkiego od stukilkudziesięciu tysięcy lat wstecz oraz jednego z najciekawszych stanowisk paleolitycznych w Polsce. W jej kompleksie znajduje się Jaskinia Na Biśniku i Jaskinia Psia.
Niestety grotołazem jeszcze nie jestem, do środka nie wchodziłam, ale zerkając mogę powiedzieć, że wymaga to sporej odwagi i umiejętności
Zamiast tego razem z moimi synami wdrapałam się na szczyt Biśnika , by móc podziwiać z niego malownicze widoki:
Niezorientowanym w tym terenie osobom wyjaśnię, że ta położona niedaleko Pilicy Dolina Wodącej jest dosyć rzadkim przykładem suchej doliny krasowej. Jest tu zamek, grodziska, skały oraz jaskinie, czyli wszystkie „składniki” doliny – tylko wody nie ma. Nazwa Wodąca jest właśnie określeniem miejscowej ludności na tego typu zjawisko przyrodnicze.
Po odpoczynku i posiłku na szczycie Biśnika ruszamy dalej w drogę, a naszym celem jest ukryte w lesie Grodzisko Pańskie. Znajduje się ono na wzniesieniu sięgającym ok. 480 m. n.p.m. Jest to grupa skałek, na której stosunkowo niedawno odkryto pozostałości grodziska z XIII w. Prawdopodobnie ten gród był dawniej identyfikowany jako Smoleń lub Pilica i został zdobyty około 1300 roku przez wojska Wacława II. Po tym najeździe przestał istnieć. Ostatnie badania grodziska ujawniły jego skomplikowaną budowę i historię osadnictwa. Podobno okoliczne skały były zamieszkiwane przez myśliwych już w okresie neolitu. Jednak to dopiero nasi przodkowie za panowania Piastów dokonali przekształceń w konfiguracji skał.
Na zdjęciu brama skalna z „kominem”
Grodzisko, choć ukryte w lesie jest dobrze przystosowane do zwiedzania za pomocą łańcuchów i platform. Wejść można właściwie wszędzie, co pozwala wyobrazić sobie dawną warownię. Ze szczytów wysokich skał można z kolei podziwiać rozległy krajobraz.
Na kolejnym zdjęciu platforma widokowa znajdująca się na jednej ze skał Grodziska
Niedaleko od Grodziska Pańskiego znajduje się jeszcze tzw. Grodzisko Chłopskie, ale my już odpuściliśmy sobie jego poszukiwania,. Zaczęło robić się późno, chłopcy byli już zmęczeni, a my po pierwsze musieliśmy powrócić pod Zamek Smoleń, a po drugie chcieliśmy go sobie jeszcze na koniec zwiedzić.
Jak już wspominałam zamek ten odwiedzałam kilkakrotnie w moim życiu, moi synowie też już widzieli go kilka razy, ale tego dnia w promieniach zachodzącego słońca wyglądał niesamowicie:
Już od dawna marzyło mi się, by móc zobaczyć zachód słońca nad jakimś jurajskim zamkiem – tego dnia w Smoleniu to marzenie spełniło się. Oczarowana robiłam jedno zdjęcie za drugim
Z zamkiem Smoleń i ze znajdującą się tam studnią związana jest legenda. Otóż głęboką studnię wykuli w skale wzięci w niewolę Tatarzy. Przypuszcza się że na jej dnie istnieje sieć podziemnych korytarzy. Legenda mówi iż łączą się one z jaskinią Biśnik koło Grodziska oraz innymi grotami, których w okolicy jest ok. 50. Podobno przy kopaniu studni Tatarzy natrafili na boczny korytarz wydrążony przez wodę i tam właśnie jakoby ukryto wielkie skarby. Nie wielu o tym wiedziało, a kto nie potrafił dochować tajemnicy, lądował w studni i podobno do dzisiaj obok skarbów leżą ludzkie szkielety.
Przypominam, że o jednej z wycieczek na ten zamek opowiadałam już we wpisie nr 8 – osoby zainteresowane moimi ówczesnymi wrażeniami i zdjęciami odsyłam tam, ale i tu dzisiaj pozwolę sobie przytoczyć najważniejsze informacje dotyczące tej twierdzy 😉
Zamek został wzniesiony w połowie XIV wieku, najprawdopodobniej przez Ottona z Pilczy herbu Topór i zastąpił istniejącą tu wcześniej strażnicę. Z początku był to mały, wieloboczny, kamienny obiekt zwężający się przy wysokiej, cylindrycznej wieży. W późniejszych latach u stóp skały dobudowano dwa zamki dolne, otoczone grubymi murami z bramą wjazdową, która zachowała się do dziś. Na dziedzińcu zamkowym znajduje się studnia, którą według tradycji wykuć mieli jeńcy tatarscy, a jej głębokość miała wynosić 200 m.
W XVI wieku zamek nabył Seweryn Boner i przekształcił go w renesansową rezydencję. Później warownia przeszła w ręce Padniewskich, jednakże pomimo modernizacji bardzo szybko przestała wystarczać rosnącym w potęgę i bogactwo właścicielom. Ograniczona powierzchnia wzgórza utrudniała dalszą rozbudowę, zaś kiepskie połączenia komunikacyjne spowodowały, że Padniewscy postanowili przenieść się do Pilicy, gdzie było dość miejsca, by wybudować nową, okazalszą siedzibę.
Zamek pozostawiony zaczął niszczeć, zaś jego los przypieczętowali Szwedzi, dewastując go w 1655 roku.
Nie ulega wątpliwości, że teren na którym powstał zamek był wprost idealny do wybudowania warowni obronnej – w czasach swojej świetności zamek ten wspaniale górował nad okolicą i doskonale spełniał obronną funkcję. Niestety z czasem popadał w coraz większą ruinę i do dzisiaj pozostała jedynie wieża i niewielkie fragmenty murów. Będąc tam jednak ostatnio zauważyłam, że śmieci wysprzątano, krzaki i niektóre drzewa wykarczowano. Wieść głosi, że planowane są kolejne prace na zamku – zabezpieczenie murów i badania archeologiczne.
Dodam jeszcze tylko, że Zamek Smoleń znajduje się na Jurajskim Rowerowym Szlaku Orlich Gniazd i już kończę tą relację z mojej pierwszej wiosennej akurat nie rowerowej, tylko samochodowej wycieczki na Jurę
Oczywiście zachęcam Wszystkich do poznawania tego niezwykłego regionu Polski i wędrowania Szlakiem Orlich Gniazd
POZDRAWIAM