WITAM SERDECZNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ROWER, PLENER I ZDJĘCIA TO JEST MÓJ WYPOCZYNEK I LEKARSTWO NA WSZYSTKIE STRESY DNIA CODZIENNEGO !!! A więc jak już się pewnie domyślacie ten wpis będzie relacją z mojej wycieczki rowerowej- tak- a nawet z dwóch wycieczek rowerowych , gdyż w jednym tygodniu tak dla rozgrzewki po zimie wybrałam się do Łaz/Zawiercia (zwiedziłam tam kościół św. Michała Archanioła, zabytkową kolejową wieżę ciśnień, a także pokręciłam się trochę po mieście, bo mimo, że mam do niego niedaleko, to wcale go nie znałam). Tydzień później zaś znając początkowy odcinek drogi, miasto Łazy i swoją kondycję po zimie, postanowiłam jechać dalej do Niegowonic, a konkretniej moim celem stało się Wzgórze Kromołowiec leżące niedaleko Niegowonic przy drodze nr 790 do Ogrodzieńca.
Zanim jednak opowiem o tym malowniczym miejscu na Jurze pokażę Wam tą wspomnianą wieżę ciśnień i opowiem jak mi się jechało na tym moim wysłużonym już rowerku. Otóż już po przejechaniu kilkunastu metrów naszły mnie wątpliwości, czy w ogóle uda mi się tam dojechać, bo po tej pierwszej wyprawie do Łaz zrobiła mi się dziura w oponie i co prawda oponę wymieniłam na nową, ale z nieco większym bieżnikiem i coś mi się teraz tarło i w ogóle jechało mi się o wiele ciężej i wolniej Stwierdziłam jednak, że albo zawrócę do domu i popołudnie spędzę z książką na własnym podwórku, albo postaram się nie zwracać na to uwagi i powoli jechać do przodu- i tak też zrobiłam
A dopatrując się w tym nawet zalety doszłam do wniosku, że przynajmniej więcej kalorii spalę i bardziej schudnę 😉
Dojeżdżając już do Łaz (wąską asfaltową drogą łączącą Łazy z Zawierciem-biegnącą wzdłuż torów kolejowych) minęłam wspomnianą wieżę ciśnień zwaną “Królewską”. Zbudowana w 1898 r. wieża ciśnień była obiektem zasilającym w wodę parowozy stacji rozrządowej Łazy i samą stację. Na szczycie budowli są umieszczone dwa stalowe zbiorniki, każdy o pojemności ok. 130m3, na niższych piętrach znajdowały się pomieszczenia wykorzystywane na mieszkania służbowe PKP. To taki wysoki 24 – metrowy ceglany budynek- obecnie niestety popadający w coraz większą ruinę.
Na zdjęciu poniżej (pochodzącym z tej pierwszej wyprawy do Łaz, kiedy to zatrzymałam się tam na dłużej i dokładnie ją obfotografowałam) jej czubek na tle nieba:
Następnie szybko przejechałam przez Łazy i pojechałam w kierunku Niegowonic (już nieznaną mi drogą). Moją uwagę zwrócił Zalew “Mitręga” znajdujący się tuż przy drodze i zatrzymałam się tam na dłużej.
To kąpielisko miejskie i jednocześnie świetne miejsce do wypoczynku i wędkowania.
Zregenerowałam siły i ruszyłam dalej w drogę. W Niegowonicach warto zobaczyć pomnik wzniesiony ku czci powstańców poległych w 1863 roku (znajduje się on na cmentarzu parafialnym), a także kościół parafialny p.w. św. Franciszka, wzniesiony w 1802 r. z fundacji Franciszka Grabiańskiego. Odnowiono go po 1895 roku, a po pożarze w 1909 roku został gruntownie odrestaurowany. Jest to obiekt murowany, potynkowany, jednonawowy, z transeptem oraz trójbocznie zamkniętym prezbiterium. Przy prezbiterium od wschodu, południa i północy znajdują się dwie zakrystie oraz składzik usytuowany przy nawie od strony zachodniej. W kościele jest też kruchta, po bokach której znajduje się wejście prowadzące do chóru muzycznego.
Na zdjęciu poniżej właśnie ten barokowo- klasycystyczny kościół:
I teraz już do celu miałam zupełnie niedaleko, chociaż ten odcinek drogi był raczej niekorzystny dla mnie (jako rowerzystki) – dosyć, że cały czas pod górę serpentynami, to jeszcze na dodatek bez wyznaczonego dla rowerzystów pobocza, ale dałam radę i nawet poczułam się jak w górach 😉
Wzgórze Kromołowiec jest ostańcem wapiennym. Stanowi ono początek Pasma Smoleńsko- Niegowonickiego.
Rozpościera się z niego piękny widok na cztery strony świata, m.in. na Pustynię Błędowską. Można też wypatrzyć ruiny Zamku Rabsztyn i Ogrodzieniec.
Kolejne zdjęcie to widok ze szczytu wzgórza- widzimy ostańce wapienne, a także biegnącą wokół niego drogę 790 do Ogrodzieńca i parking- zatoczkę (utworzony, gdyż sporo aut tu przystawało, stwarzając zagrożenie na drodze).
I już jesteśmy na szczycie Wzgórza Kromołowiec- Stodólsko (435 m n.p.m.). Aż mi się scyzoryk w kieszeni otwiera jak widzę takie graffiti, a niestety takich widoków na Jurze nie brakuje A tak swoją drogą, to ciekawe, czy ta “wielka miłość” do tajemniczej Marty jeszcze trwa, bo napis z pewnością jeszcze długo będzie o tym głosił.
Cieszę się, że udało mi się dojechać do tego miejsca i poznać je, bo wcześniej mimo, że mam do niego tak niedaleko, to nie znałam go wcale. Tak w ogóle to w tym sezonie chciałabym nadrobić więcej takich zaległości. Droga do domu (przez Mitręgę, Rokitno Szlacheckie, Kazimerówkę, Zawiercie) upłynęła mi szybko i bezkolizyjnie. I stwierdziłam nawet, że czasowo i kondycyjnie jestem w stanie jeździć dużo dalej- życzcie mi więc powodzenia
A ja żegnam się dzisiaj z Wami stwierdzeniem – ŚWIAT Z ROWERU WYGLĄDA PIĘKNIEJ !!! i zostawiam Wam taki autoportrecik zrobiony podczas mojej pierwszej tegorocznej wycieczki rowerowej po okolicy:
POZDRAWIAM i zachęcam Wszystkich do takiej formy aktywności ruchowej
Wpis archiwalny – kwiecień 2011