216. Atrakcje Mstowa

Witam serdecznie :) :) :)
Prowadzenie bloga rozpoczynałam od wpisów z Jury Krakowsko-Częstochowskiej i piękną Jurę nadal regularnie odwiedzam, tylko brakuje mi czasu, by każdy wyjazd opisywać. Oprócz Jury memu sercu szczególnie bliskie są też Taterki i dlatego od dłuższego już czasu relacjonuję tu głównie moje tatrzańskie wyjazdy i opowiadam o miejscach, które w trakcie tych wyjazdów zwiedzam. Zanim rozpocznę kolejną foto relację z wakacyjnego, rodzinnego, tatrzańskiego wyjazdu przygotowałam „jurajski wpis”. Opowiem w nim co ciekawego można zobaczyć w Mstowie :)

Mstów to urocza wieś w województwie śląskim, w powiecie częstochowskim, siedziba gminy Mstów. Położona jest na północnym krańcu Jury Krakowsko-Częstochowskiej, nieco na wschód od Częstochowy i na północ od Olsztyna, przy drodze wojewódzkiej nr 786.

Miejscowość położona jest nad Wartą – trzecią najdłuższą rzeką w Polsce, w rejonie jej przełomu. Obecnie wieś, ale w latach 1278-1870 miała status miasta.

Pierwsza historyczna pisana wzmianka o Mstowie pochodzi z 1193 roku. Miejscowość została wówczas wymieniona (w formie Mstou) w bulli papieża Celestyna III jako własność kanoników regularnych laterańskich na Piasku we Wrocławiu. Istnieją jednak przesłanki, że miejscowość istniała już wcześniej – Jan Długosz zamieścił wzmiankę o Mstowie opisując życie Piotra Włostowica, zmarłego przed tą datą.
10 czerwca 1279 roku, lub w roku 1278, Bolesław Wstydliwy zezwolił na utworzenie w Mstowie miasta na prawie średzkim. Do XVI wieku Mstów był największym miastem w regionie, przewyższającym znaczeniem Częstochowę. Miejscowość kilkukrotnie odwiedzali władcy Polski: Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Władysław IV Waza, Jan Kazimierz, Zygmunt August. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Do najważniejszych zabytków należą: układ urbanistyczny z XIII wieku, wraz z prostokątnym rynkiem, cmentarz z kaplicą św. Wojciecha z XVII wieku, kapliczki (m.in. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Nepomucena), budynki mieszkalne wykonane z kamienia wapiennego oraz cmentarz żydowski i cmentarz choleryczny.

I ponownie pomnik Adama Mickiewicza na rynku w Mstowie :)

Pomnik ten został wystawiony w 1955 roku, w 100-lecie śmierci poety.

Niedaleko rynku, naprzeciw Urzędu Gminy, stoi okazały klasztor Kanoników Regularnych Laterańskich (formalnie położony w sąsiednim Wancerzowie).

Klasztor zakonu Kanoników Regularnych został prawdopodobnie utworzony przez biskupa krakowskiego Iwo Odrowąża w 1218 roku, gdy sprowadził on do Mstowa dwunastu zakonników. Według innej wersji w Mstowie klasztor powstał przed rokiem 1145 z inicjatywy Piotra Włostowica, a biskup Odrowąż jedynie potwierdził wcześniejsze nadania i oddał pod zarząd klasztoru parafię (1220). Początkowo uważano, że pierwszy kościół był drewniany, jednak prace archeologiczne prowadzone od 2010 roku pozwoliły odkryć resztki fundamentów niepasujące do zachowanych fragmentów świątyni gotyckiej, co pozwala założyć, że pierwsza świątynia była kościołem murowanym w stylu romańskim. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

W pierwszej połowie XV wieku w miejscu starego kościoła wzniesiono nowy, który w 1441 roku na synodzie w Łęczycy otrzymał rangę kolegiaty, a kilkadziesiąt lat później dostawiono nowe zabudowania klasztorne.
Budynki klasztorne wielokrotnie przebudowywano, m.in. na początku XVII wieku fortyfikacje zastąpiono nowymi, kamienno-ceglanymi, które jednak nie obroniły klasztoru w 1655 roku przed Szwedami, którzy po kilkudniowym oblężeniu spalili miasto i klasztor, mordując połowę ludności. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Klasztor kilka razy nawiedzały pożary, a ponadto zniszczeń dokonały wojska rosyjskie w 1709 i 1768 roku oraz pruskie w 1789 i 1793 roku. Za każdym razem odbudowywano go. W latach 1925-1936 mstowski proboszcz odrestaurował obiekty klasztorne i zrekonstruował mury obronne, przywracając im XVII-wieczną formę. Po II wojnie światowej prowadzono wokół zabudowań klasztornych drobne prace i trzykrotnie odnajdywano w jego pobliżu monety z XIV-XVI wieku, łącznie blisko tysiąc sztuk. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Pierwszy kościół został zbudowany w stylu romańskim, przypuszczalnie w XII wieku. W XV wieku kościół został przebudowany lub zbudowany od podstaw w stylu gotyckim, a w pierwszej połowie XVIII stulecia na jego fundamentach zbudowano nowy, trójnawowy kościół w stylu barokowym z dwiema wieżami, podwyższonymi na przełomie XIX i XX wieku. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Poniżej główne wejście do kościoła :)

Wyposażenie wnętrza kościoła pochodzi głównie z XVIII wieku i jest późnobarokowe. Znajduje się w nim łącznie jedenaście ołtarzy. Szczególnie wyróżniają się spośród nich późnobarokowy ołtarz główny, wzorowany na jasnogórskim, i dwa boczne, rokokowe. W stylu rokokowym wykonany jest także chór muzyczny. Szczególnym kultem otaczany jest słynący łaskami obraz Matki Boskiej Miłosierdzia, będący siedemnastowieczną kopią obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej, zwany Matką Boską Mstowską. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Zespół klasztorny otoczono w XVII wieku kamiennymi murami z dziesięcioma basztami, kordegardą oraz dwiema bramami. Przed murami utworzono wały ziemne z fosą, które zostały zniwelowane pod koniec XVII wieku.

Obecnie z obwarowań zachował się zrekonstruowany w okresie międzywojennym mur z dziewięcioma basztami.

Na teren kompleksu można dostać się bramą, którą wzniesiono w XVIII wieku w stylu późnobarokowym.

Jak na wyżynny teren przystało w Mstowie i jego najbliższej okolicy znajduje się kilka wzniesień, m.in. Góra Szwajcera (267 m n.p.m.), Góra Wał (293 m n.p.m.), Chrapoń (308 m n.p.m.), Dobra Góra (279 m n.p.m.), Ściegna (281 m n.p.m.).

Na szczególną uwagę zasługuje widoczna już z daleka, zbudowana z wapieni Skała Miłości, zwana też Skałą Miłosną :)

Dzięki władzom gminy i pozyskanym środkom z Unii Europejskiej zagospodarowano otoczenie skały i Góry Szwajcera przekształcając je w teren rekreacyjny. Wykonano szlaki spacerowe, altany, schody, ławki, podesty widokowe, tablice informacyjne, miejsce do palenia ognisk i grillowania.

Z przyjemnością przespacerowałam się po tym pięknym terenie :)

Ze Skałą Miłosną związana jest legenda. U jego podnóża wypływa źródło, któremu przypisywano moc uzdrawiania. Pewnego razu ciężko chora kobieta wysłała córkę, aby ta przyniosła jej trochę owej cudownej wody. Ta jednak długo nie wracała. W końcu zdenerwowana matka wybrała się do źródła sama. Przy źródle znalazła córkę w ramionach kochanka. W przypływie emocji rzuciła klątwę, która obydwoje kochanków zamieniła w stojącą do dziś obok źródła Skałę Miłosną :)

Pod względem geograficznym skała znajduje się na Wyżynie Częstochowskie. Bywa określana jako najbardziej wysunięty na północ ostaniec Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Od 2004 roku Skała Miłości podlega ochronie jako pomnik przyrody.

Skała Miłości jest udostępniona do wspinaczki skalnej. Ma wysokość 12-15 m, ściany pionowe i połogie z filarem. Na ścianie zachodniej i południowo-zachodniej jest 6 dróg wspinaczkowych o trudności V do VI.3+ w skali Kurtyki. Wszystkie posiadają asekurację (5-8 ringów i stanowiska zjazdowe).

I ujęcie z Góry Szwajcera na którym widać zarówno Skałę Miłości jak i klasztor Kanoników Regularnych :)

Niedaleko Skały Miłości, w dolinie Warty, znajduje się zbiornik wodny Tasarki :)

Ten niewielki, sztuczny zbiornik zasilany jest wodą ze źródeł.

Zbiornik Tasarki otoczony jest piaszczystą plażą. Znajduje się tu drewniane molo i kamienne altanki. To świetne miejsce do spacerowania, a latem do kąpania i opalania :)

Zbiornik jest częścią terenów rekreacyjnych położonych wzdłuż Warty, obejmujących również Skałę Miłości. Powierzchnia całego terenu wynosi około 5 ha. Do użytku został oddany w 2011 roku.

Z przyjemnością obeszłam wkoło to lazurowe oczko i kamienną ścieżką wzdłuż Warty, obok Skały Miłości, powróciłam w okolice Urzędu Gminy.

I jeszcze informacja dla miłośników spływów kajakowych: Otóż spływy rozpoczynają się przy kamiennej Bramie Mirowskiej, ich trasa biegnie przez Jaskrów do Mstowa nad Zalew Tasarki, gdzie zwykle kończy się. Bardziej doświadczeni podążają dalej meandrującą rzeką przez Rajsko do Skrzydłowa.

Zwiedzanie Mstowa zakończyłam na Górze Ściegna, gdzie znajduje się ciekawy zespół stodół drewnianych i murowanych z XIX i początku XX wieku.

Nie używane już stodoły stoją między uliczkami wyłożonymi kamieniami.

Obecnie wszystkie budynki znajdują się w ruinie, a większość z nich nie ma dachów.

Ze wzgórza Ściegna (281 m n.p.m.), ponad zespołem stodół, widać cały Mstów, Wancerzów z klasztorem, a nawet wieżę Jasnej Góry :)

Mstów znajduje się w granicach Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd. To ważny węzeł szlaków turystycznych. Przez miejscowość przebiegają szlaki turystyczne: Szlak Jury Wieluńskiej, Szlak Warowni Jurajskich im. Andrzeja Stróżeckiego (szlak ten ma tutaj swój początek) i rowerowy Jurajski Szlak Zygmunta Krasińskiego.

Niewielka wieś, a taka kumulacja atrakcji turystycznych :) Na pewno warto odwiedzić i zwiedzić Mstów :) Mnie wizyta tam zachwyciła i ucieszyła, bo miejscowość ta już od dawna była na mojej liście „turystycznych celów” :)

 
POZDRAWIAM SERDECZNIE
i życzę by nadchodząca jesień sprzyjała plenerowej aktywności :) :) :)

166. Zamek Tenczyn w Rudnie

Witam serdecznie wszystkie odwiedzające mnie tu osoby :) :) :)
Uwielbiam górskie wędrowanie i z przyjemnością oprowadziłam Was po kilku trasach. Zanim jednak pokażę kolejną, już z tegorocznego wakacyjnego wyjazdu – zapraszam na Jurę Krakowsko-Częstochowską, która również memu sercu jest bliska :) Zwiedzimy sobie Zamek Tenczyn w Rudnie i zobaczymy jakie zmiany zaszły tam w ostatnich latach :)

Ruiny zamku Tenczyn znajdują się na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, we wsi Rudno w województwie małopolskim, w powiecie krakowskim. Leżą one w odległości 24 km na zachód od Krakowa, 5 km na południowy zachód od Krzeszowic, 1 km na północ od autostrady A4.

Jestem teraz na zamku górnym, a za mną doskonale widoczna wieża bramna, tzw. wieża Nawojowa z przedbramiem (XIV lub XIV / XV w.)

Niedługo wejdziemy do środka, ale zanim to nastąpi jeszcze raz podziwiamy z zewnątrz przykrytą współczesnym, czterospadowym dachem wieżę bramną, zwaną Nawojową, wraz z towarzyszącym jej przedbramiem – na tle błękitnego nieba pięknie się prezentuje :)

I jesteśmy już w środku wieży Nawojowej i drewnianymi schodami wchodzimy na górę :)

Z wieży Nawojowej możemy podziwiać różne fragmenty zamku oraz jego okolicę, a więc warto na nią wejść :)

Potężne ruiny zamku Tenczyn położone są na szczycie góry, będącej najwyższym wzniesieniem Garbu Tenczyńskiego (Góra Zamkowa, 401 m n.p.m.). Kiedyś, co ciekawe – była ona wulkanem, a więc ruiny stoją na stożku wulkanicznym :)

Na zdjęciu widok z wieży Nawojowej na zamek górny :)

Pierwszy, drewniany wtedy zamek, zbudował tu około 1319 roku kasztelan krakowski – Nawój z Morawicy – protoplasta rodu Tęczyńskich. Wzniósł on wieżę zwaną do dziś Nawojową Wieżą. Właściwym twórcą gotyckiego zamku murowanego był jednak dopiero syn Nawoja – Jędrzej. Zbudował on kolejny fragment zamku górnego, stojącego na najwyższej części wzgórza jurajskiego. Kolejny z rodu był Jan Tęczyński, który postawił zamek dolny.
W XVI wieku możni Tęczyńscy przeobrazili zamek we wspaniałą renesansową rezydencję, zwaną Małym Wawelem, gdyż nieco zamek na Wawelu przypominała za sprawą krużganków. Na Tenczynie często bywali: Mikołaj Rej z Nagłowic, Jan Kochanowski oraz inni wybitni przedstawiciele polskiego Odrodzenia.
Niestety w 1656 roku zamek spalili Szwedzi, a na dodatek ród Tęczyńskich począł wymierać, po tym, jak Magnus Tęczyński przeżył śmierć swych trzech synów. Co prawda jeszcze rodzina Lubomirskich próbowała zamek odbudować po potopie, ale po pożarze z 1748 roku warownia została opuszczona i poczęła popadać w ruinę… (Źródło informacji: https://www.polskieszlaki.pl )

Do niedawna stały tu jedynie części murów mieszkalnych oraz baszty, grożąc zawaleniem i katastrofą. Kiedy w 2010 roku runął fragment ściany, powstało Stowarzyszenie „Ratuj Tenczyn”, dzięki któremu rozpoczęto prace zabezpieczające i rekonstrukcyjne… (Źródło informacji: http://www.polskieszlaki.pl )

Świat zza krat – ostatnie zdjęcie z wieży zamkowej i schodzimy w dół odetchnąć wolnością 😉

Ponownie jesteśmy na zamku górnym, a przed nami baszta czworokątna (zapewne najstarsza wieża bramna z XIV w., później wchłonięta przez zabudowania).

Obecnie Zamek Tenczyn pozostaje pod opieką gminy Krzeszowice. Od lipca 2016 roku w sezonie turystycznym jest udostępniany dla zwiedzających (niestety tylko w trakcie weekendów – sobota i niedziela) , a operatorem trasy turystycznej jest Centrum Kultury i Sportu w Krzeszowicach.

Zwiedzając zamek zachwyciłam się też zrekonstruowanym barbakanem i teraz kilka ujęć z nim w roli głównej pokażę :)

Na kolejnym zdjęciu za murami Barbakanu widzimy również basztę „Dorotka” z XIV / XV w. Legenda głosi, że podobno małżonka jednego z Tęczyńskich nie szczędziła swoich wdzięków innym. Dowiedziawszy się o tym, jej mąż zamurował wiarołomną żonę żywcem w baszcie zw. „Dorotka”. Jęki i krzyki grzesznicy długo jeszcze było słychać w zamku, a i jakoby dzisiaj tajemnicze odgłosy dobywają się niekiedy z głębi ruin.

Trasa zwiedzania prowadzi przez basteję wjazdową (barbakan), korytarz obronny, przed bramie, więżę Nawojową, dziedziniec zamku górnego i mur obronny zamku górnego. Zwiedzanie obejmuje także wejście na wieżę Nawojową i Barbakan, które już tu pokazywałam :)

Po trasie tej (o każdej równiej godzinie w ramach ceny biletu) oprowadzają przewodnicy ze Stowarzyszenia dla Szkoły w Tenczynku oraz ze Stowarzyszenia „Ratuj Tenczyn”, którzy ciekawie opowiadają o bogatej historii Tenczyna oraz jego rekonstrukcji. Oczywiście korzystanie z tych usług nie jest obowiązkowe i można go zwiedzić indywidualnie, ale moim zdaniem warto z tego bonusa skorzystać :)

Na kolejnym zdjęciu zachowane oraz zrekonstruowane (te jaśniejsze) fragmenty murów zamku dolnego :)

Z zamkiem tym związanych jest kilka legend:
O niewiernej Dorotce już opowiedziałam :)
Inna opowiada o tym jak ostatni z rodu Tęczyńskich miał zostać śmiertelnie poturbowany przez potężnego dzika, podczas łowów w położonej niedaleko od zamku Puszczy Dulowskiej.
Podobno też podczas księżycowych nocy na „Wieży Nawojowej” pośród płomieni widać postać płaczącej kobiety, słychać też szczęk żelaza. Postać ta znika dopiero gdy zabrzmi dzwon w pobliskim klasztorze.
I jeszcze jedna według której podobno w trzeciej – najgłębszej kondygnacji lochów zamkowych pod dawną kaplicą znajdują się wielkie skarby. Bogactw tych strzegą diabły pod postaciami wielkich psów. Można je wykraść przez 2 dni w roku: nocą w Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Należy się jednak wystrzegać cienia tajemniczego rycerza, który nocą krąży po zamku bo kto go ujrzy już nigdy nie wraca. (Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org )

A to już nie legenda tylko historyczny fakt – Zamek Tenczyn był więzieniem dla jeńców wojennych z bitwy pod Grunwaldem.

Poniżej wśród zieleni fragment murów przedzamcza po założeniu fortyfikacji bastejowych (XVI / XVII w.).

Na następnym zdjęciu widzimy kaplicę zamkową :)

Plenery zamku zostały wykorzystane m.in. w serialu „Czarne chmury” (reż. Andrzej Konic) w odcinku pt. „Wilcze Doły” oraz w serialu „Rycerze i rabusie” i w filmie „Ostrze na ostrze”.

Obecnie na zamku jest stoisko z pamiątkami oraz mała gastronomia :)

Na zamku odbywają się też różne imprezy kulturalne oraz występy artystyczne umilające zwiedzanie :) Moim zdaniem to dobrze, że powraca się do tradycji i zapoznaje turystów z dawnymi obrzędami. Cieszy mnie również fakt, że ostatnio przywraca się świetność tak wielu obiektom o historycznym znaczeniu :)

Wspaniały niegdyś zamek nazywany również Małym Wawelem, w którym to rezydował jeden z najmożniejszych i najbardziej wpływowych rodów w Polsce – Tęczyńskich, a obecnie pięknie odrestaurowane ruiny… Mam nadzieję, że zachęciłam Was do odwiedzenia tego miejsca i zobaczenia na własne oczy zmian jakie niedawno tam zaszły :)
POZDRAWIAM udanego zakończenia wakacji życząc :) :) :)

144. Zamek Rabsztyn

Kolejnym interesującym zabytkiem na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej są leżące we wsi Rabsztyn, w województwie małopolskim, w powiecie olkuskim – ruiny zamku. Niedawno odwiedziłam je, a ponieważ uwielbiam spacerować z aparatem wśród zamkowych ruin, to na pstrykałam tam sporo zdjęć i teraz z wielką przyjemnością zapraszam na foto relację z tego miejsca :)

Zacznę może od historii, bo ciekawe i burzliwe są dzieje tej warowni. Powstała ona na wzgórzu wapiennym, najprawdopodobniej w XIII wieku. Rozbudowana została w czasach panowania Kazimierza Wielkiego i złożona była wtedy z czterech części. Do czasów współczesnych najlepiej zachowane są fragmenty murów znajdujące się w części pałacowej.

W XV wieku z nadania króla Władysława Jagiełły zamek trafił w ręce Spytka Melszyńskiego herbu Leliwa i później jego syna. Majątek tego drugiego wraz z zamkiem skonfiskowano w 1441 r. i jako wiano Jadwigi z Książa stał się własnością Andrzeja Tęczyńskiego.
Na początku XVI w. trafił do Bonerów – starostów rabsztyńskich i później do Mikołaja Wolskiego a także Zygmunta Myszkowskiego – marszałka wielkiego koronnego. I ten ostatni w XVII wieku rozbudował zamek w stylu renesansowym. Zatracił on wówczas częściowo charakter obronny. U podnóża góry powstał natomiast zamek dolny z 40 pokojami, oddzielony od wzgórza fosą.
W czasie potopu wycofujące się wojska szwedzkie splądrowały i zniszczyły zamek, którego już nie odbudowano. Częściowo był jeszcze używany do początków XIX w., potem został opuszczony. W drugiej połowie XIX w. poszukiwacze skarbów wysadzili jedyną zachowaną część zamku – basztę oraz mury zamku dolnego. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org/ )

W 2000 roku powstało Stowarzyszenie Zamek Rabsztyn mające na celu ratowanie tej wspaniałej budowli od całkowitego zniszczenia. Obecnie budowla jest już częściowo zrekonstruowana. W 2009 r. oddano do użytku odbudowany budynek bramny wraz z odtworzonym nad fosą drewnianym mostem, a niedawno „powstał” jeszcze zamek górny. Od maja 2015 roku zamek Rabsztyn jest dostępny do zwiedzania.

Na turystów w budynku bramnym czeka niewielka ekspozycja poświęcona historii zamku, zaprezentowano tu przestrzenną makietę zamku, kopie rycin przedstawiających zamek, repliki średniowiecznej broni i uzbrojenia oraz kamienne detale architektoniczne odnalezione podczas prac archeologicznych na zamku.

Poniżej przestrzenna makieta zamku :)

Jego nazwa wywodzi się od niemieckiego słowa „Rabenstein”, oznaczającego „kruczą skałę”.

Kolejny kadr został już wykonany na zamkowym dziedzińcu i widać na nim odbudowaną niedawno wieżę zamkową.

Metalowymi schodami bezpiecznie wchodzimy na wieżę zamkową, na której dumnie powiewa flaga z herbem Olkusza :)

Podczas prac na terenie zamku górnego archeolodzy odnaleźli m.in. dobrze zachowane fragmenty podstawy ołtarza z zamkowej kaplicy, posadzkę z glazurowanych płytek ceramicznych oraz pozostałości pieca hypokaustycznego, którym ogrzewano zamek.

Wchodząc zapoznajemy się z planszami, które informują i pokazują jak na przestrzeni lat zmieniało się to miejsce :)

Potwierdzam, bo odwiedzałam to miejsce co kilka lat i na własne oczy mogłam to zobaczyć 😉

I już jestem na zamkowej wieży :)

Kolejne zdjęcie przestawia widok z wieży na dziedziniec, fragment zachowanych murów oraz najbliższą okolicę :)

Poniżej oprócz dziedzińca, fragmentu zachowanych murów oraz najbliższej okolicy widzimy jeszcze budynek bramny :)

Jak głoszą legendy ruiny zamku są niczym szczyt góry lodowej, bo pod nimi, głęboko pod ziemią znajduje się drugi zamek – zaklęty. W jego komnatach śpią skamieniali: chłopiec z pierścieniem z brylantów na palcu, dziewczynka z naszyjnikiem pereł na szyi natomiast w sąsiednich salach snem zaklętych śpią szeregi żelaznych rycerzy. Ponoć raz do roku, a ma to miejsce w Niedzielę Palmową, kiedy z miejscowego kościoła wychodzi procesja, pierścień, który ma na palcu chłopiec obraca się. Wtedy rycerze budzą się ze swego snu i ucztują do nocy w zamkowych komnatach. Gdy wybija północ na powrót zapadają w kamienny sen. Tak powtarza się co roku, dopóki pierścień skamieniałego chłopca nie zsunie mu się z palca. Gdy to nastąpi rycerze zostaną uwolnieni z zaklęcia. Przebudzeni staną pod wodzą chłopca do boju z wrogami Polski. Pomogą im również przebudzone inne zaklęte wojska. Po zwycięstwie dziewczynka z perłami ofiaruje każdemu rycerzowi jedna perłę na pamiątkę wybawienia Ojczyzny.
Sądząc po zakończeniu legendy, musiała ona powstać w czasach, gdy Polska była pod zaborami.
Kim jest chłopiec i cóż to za dziewczę z naszyjnikiem z pereł i cóż za rycerze spoczywają w zaklętym zamku, tego legenda nie precyzuje. (Źródło informacji http://www.zamkipolskie.net.pl )

I jeszcze raz fragment zachowanych murów widziany z zamkowej wieży :)

Legendy mówią również, że wśród okolicznych skał mieszkała piękna dziewica imieniem Sobótka. Pewnego dnia, gdy w lesie odbywał się jej ślub z Sieciechem, napadła na nich zgraja zbójców. Dzielna dziewczyna dobyła miecza i rozprawiła się z nimi. Dla uczczenia bohaterstwa Sobótki co roku w dzień św. Jana rozpala się ogniska zwane sobótkami.
Według innej legendy zamek był połączony podziemnym przejściem z pobliską Januszkową Górą a wg innej z kościołem w Olkuszu.
Druga z nich, mówiąca o podziemnym korytarzu mającym prowadzić z zamczyska aż do kościoła w Olkuszu, zwabiła tu poszukiwaczy skarbów, którzy w połowie XIX wieku wysadzili w powietrze potężną cylindryczną wieżę, która znajdowała się w zachodniej części zamku.
Co ciekawe, amatorów znalezisk zamek kusi i w czasach współczesnych. W połowie lat 90-tych XX wieku  konserwator zabytków podczas rutynowej kontroli ruin, natrafił na świeży otwór wykopany w ziemi na dolnym zamku. Wykopalisko kończyło się na sklepieniu podziemnej komnaty, do której nie udało się na szczęście dotrzeć amatorowi skarbów. Archeolodzy natychmiast zabezpieczyli otwór i sami zaczęli wykopaliska, odnajdując po pewnym czasie komnatę a w niej fragmenty posadzki i ceramiczne kafle z XVII wieku.
Kolejna legenda mówi że z okolicznych wsi uciekł niegdyś rój pszczół. Mieszkańcy wsi ruszyli za nimi i dotarli do resztek rabsztyńskiego zamku. Pszczoły obsiadły wierzchołek wzgórza, jednak nikt nie mógł się tam dostać ponieważ dostępu bronił czarodziejski kozioł z wielką brodą. (Źródło informacji http://www.zamkipolskie.net.pl )

Najbardziej spodobała mi się legenda z walczącą Sobótką. Dzielna kobietka z niej była 😉

A teraz powrót do rzeczywistości i ciąg dalszy zwiedzania :)

W ostatnich latach faktycznie bardzo się tu zmieniło, a to jeszcze nie koniec prac, dzięki którym ruiny zmieniają się nie do poznania i wzrasta wiedza o nich.

Co roku w lipcu organizowane są na zamku Turnieje Rycerskie, działa tu również Bractwo Rycerskie „Kruk”. Administratorem obiektu jest Miejski Ośrodek Kultury w Olkuszu i na jego stronie można znaleźć bieżący cennik, godziny otwarcia oraz informacje o odbywających się tu wydarzeniach kulturalno-rozrywkowych.

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że ruiny zamku w Rabsztynie pojawiły się w filmie w reż. Giacomo Battiato “Karol. Człowiek, który został papieżem”.

Będąc w Rabsztynie warto również zwiedzić „Chatę Kocjana” – rodzinny dom Antoniego Kocjana, wybitnego konstruktora szybowcowego i szefa wywiadu lotniczego AK, który odkrył tajemnice niemieckich broni V1 i V2.

My tej chaty nie zwiedzaliśmy, tylko udaliśmy się na kolejny spacer po pobliskim Olkuszu. Piękne małopolskie miasto – polecam do zwiedzania i spacerowania jego ulicami :)

POZDRAWIAM SERDECZNIE
miłych wakacyjnych wyjazdów życząc 😉

143. Nadwiślański Park Etnograficzny w Wygiełzowie

Witam i szybciutko rozpoczynam promocję kolejnego (moim zdaniem) ciekawego miejsca. Będzie nim tym razem znajdujący się u stóp ruin zamku Lipowiec – Nadwiślański Park Etnograficzny :)

Nadwiślański Park Etnograficzny w Wygiełzowie został udostępniony zwiedzającym 15 października 1973 roku (projekt powstał w 1965 r., początek realizacji – 1968 r.) i prezentuje kulturę Krakowiaków Zachodnich. Można w nim podziwiać architekturę i ekspozycje związane z ich życiem codziennym.

Po otwarciu były tu zaledwie 3 obiekty, a obecnie skansen zajmuje ponad 5 hektarów powierzchni o zróżnicowanej rzeźbie terenu, na którym zgromadzono 25 obiektów budownictwa drewnianego oraz liczne przykłady małej architektury.

Całość podzielona jest na bloki tematyczne. Tuż przy wejściu na teren skansenu znajduje się zespół małomiasteczkowy. Obiekty charakterystyczne dla zabudowy małego miasteczka zgrupowane są wokół czworobocznego rynku z publiczną studnią pośrodku. Jest to studnia z Aleksandrowic z II. poł. XIX w.

Do tej części skansenu należą: dom podcieniowy z Alwerni (1825 r.), w którym aktualnie znajduje się sklep z pamiątkami, dom z Chrzanowa (1804 r.) z warsztatem garncarskim, spichlerz dworski z Kościelca (1789 r.) oraz karczma z Minogi (XIX w.), w której można skosztować kuchni regionalnej :)

W sektorze wiejskim usytuowane są zagrody jedno oraz wielobudynkowe, a także przykłady wiejskiego budownictwa przemysłowego jak olejarnia z Dąbrowy Szlacheckiej, kuźnia z Liszek oraz młyn wodny z Sadka.

Wszystkich obiektów pokazywać tu nie będę, a jedynie te, które szczególnie przykuły moją uwagę i zachwyciły mnie pod kątem fotograficznym :) Do takich obiektów należy niewątpliwie chałupa modrzewiowa sołtysa M.Marchewki z Przegini Duchownej z 1862 r. z oryginalnym wyposażeniem wnętrza :)

Piękna sołtysówka… Fajnie sołtys Marchewka sobie żył 😉
Zdecydowanie skromniej wygląda biedniacka chałupa z Płazy z końca XIX w., w której znajduje się gospodarstwo zielarki i warsztat do szycia koszyków z korzenia sosny. Jej wnętrze prezentuje wystrój typowy dla biedoty wiejskiej.

Kolejny ciekawy muzealny obiekt to dwuizbowa chałupa z Przeciszowa z 1837 r.

Wewnątrz niej można zobaczyć wystawę „W szkole naszych dziadków”, a także sprzęty do obróbki lnu i warsztat wikliniarski.

Na ławkach „tablety”, na biurku nauczyciela „kalkulator”, a wszystko napędzane energią ręczną 😉 Dobrze, że są takie miejsca, gdzie można młodym pokazać, jak to się kiedyś żyło.

A poniżej obiekt małej architektury – gołębnik. Jest to rekonstrukcja na podstawie zachowanych dokumentów niestety nieistniejącego już gołębnika z Brzeszcz – Jawiszowic.

Interesującym obiektem jest również chałupa z Rozkochowa z 1813 r., stanowiąca zagrodę jednobudynkową, łączącą wspólnym dachem część mieszkalną i stajnię. W chałupie eksponowany jest warsztat do lania świec.

„Jeśli więc ktoś zechce zapoznać się ze starymi domami, stodołami, jeśli chce zbliżyć się do prawdziwego piękna, które odchodzi, winien zjechać z gładkiego traktu na boczną, mniej uczęszczaną i zazwyczaj bardziej wyboistą drogę. Tam nowoczesność nie zdążyła jeszcze rozprawić się z dniem wczorajszym”. Wiktor Zin

Lubię atmosferę takich miejsc… miło jest przysiąść i złapać oddech od pogoni dnia codziennego :)

Jednym z najciekawszych obiektów w parku jest Kościół z Ryczowa z pocz. XVII w. o konstrukcji zrębowej, w typie budowli gotyckiej, z oryginalnym wyposażeniem. Wnętrze kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego zdobi polichromia z 1930 r. wykonana według projektu Jerzego Fedkowicza ucznia Józefa Mehoffera. Co roku na przełomie sierpnia i września w tym drewnianym kościółku odbywa się Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej :)

Tuż obok kościoła stoi dzwonnica alarmowa z Nowej Góry z 1778 r. Uważam, że razem tworzą zgraną całość :)

Kompleks sakralno-plebański dopełniają chałupa z Benczyna, spichlerz z Tenczynka (1726 r.) oraz ośmioboczna stodoła z Regulic (II poł. XIX w.).

Wspaniale prezentuje się chałupa z Benczyna (1875 r.) .W jej wnętrzu można zobaczyć ekspozycję kancelarii plebańskiej.

Najokazalszym obiektem Skansenu jest Dwór z Drogini z 1730 r. Wnętrze dworu zostało zaadaptowane na potrzeby działalności muzealnej i administracyjnej. Część muzealną zaaranżowano na „Mieszkanie zamożnej rodziny szlacheckiej” pokazane na przestrzeni wieku – od I poł. XIX wieku do 1945 roku. Program ekspozycji obejmuje pięć sal: salon, pokój pani, pokój rezydentki, sypialnię i gabinet pana. I tak się zajęłam zwiedzaniem tego obiektu, że ups zapomniałam, by zrobić mu chociaż jedno zdjęcie (z zewnątrz, bo w środku i tak był zakaz fotografowania).

Przygotowując ten wpis, na stronie http://www.skanseny.net wyczytałam ciekawą i moim zdaniem ważną informację i teraz pozwolę ją sobie zacytować: „Za sprawą dr Hanny Pieńkowskiej, krakowskiej konserwatorki zabytków, Małopolska stała się regionem o jednym z największych skupisk muzeów na wolnym powietrzu w Polsce. Ta miłośniczka małopolskiej architektury drewnianej przez 26 lat – od 1951 roku do śmierci w 1976 – pełniła funkcję wojewódzkiego konserwatora zabytków. Przyczyniła się do uratowania wsi Chochołów, założenia Nadwiślańskiego Parku Etnograficznego w Wygiełzowie oraz Orawskiego Parku Etnograficznego w Zubrzycy Górnej, a także odtworzenia ogrodów renesansowych w Mogilanach. Jako konserwatorka działała na rzecz ratowania zabytkowych szałasów tatrzańskich, które podziwiała wraz z mężem – Tadeuszem Staichem, podczas wspólnych wędrówek w Tatry. Ochrona wyjątkowej małomiasteczkowej drewnianej zabudowy rynku w Lanckoronie to także jej zasługa. Warto również dodać, że większość obiektów, które były poddawane przez panią Hannę Pieńkowską konserwacji nadal pełni swoje pierwotne funkcje – jest użytkowana.”

Wielkie zasługi dla ratowania i odnowy zabytków Małopolski, a szczególnie zabytków architektury drewnianej… Ja, gdy tylko mam możliwość, to chętnie zwiedzam Małopolskę i wędruję tatrzańskimi szlakami. Bardzo podoba mi się w Chochołowie i w Lanckoronie. Zachwycił mnie również Orawski Park Etnograficznego w Zubrzycy Górnej, a teraz z wielką przyjemnością po prawie 16 latach odwiedziłam skansen w Wygiełzowie i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś do niego zawitam :) W Nadwiślańskim Parku Etnograficznym w Wygiełzowie oraz na pobliskim zamku Lipowiec można bardzo miło spędzić czas, a ponieważ często odbywają się tam również ciekawe wydarzenia kulturalno-rozrywkowe to, miejsce to jest szczególnie atrakcyjne dla rodzin z dziećmi.

POZDRAWIAM CIEPLUTKO  :) :) :)
i zachęcam do rodzinnego zwiedzania, a także wpajania swym pociechom zainteresowania naszą narodową tożsamością, historią, kulturą, tradycją :)

142. Zamek Lipowiec

Witam serdecznie :) :) :)
Poprzednio gościły malownicze jurajskie skałki, a dzisiaj jak na prawdziwą miłośniczkę Jury przystało pokażę tu kolejny znajdujący się na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i wybudowany w systemie tzw. Orlich Gniazd – zamek :)

Zamek Lipowiec, a obecnie to właściwie jego ruiny usytuowany jest na wysokim, wapiennym wzniesieniu zachodniej części grzbietu Tenczyńskiego. Góra zamkowa o wysokości 362 m n.p.m. piętrzy się nad wsią Babice w województwie małopolskim, w powiecie chrzanowskim. Dzięki tej lokalizacji zamek góruje nad okolicą, a zamkowa wieża widoczna jest już z daleka :)

Lipowiec został wzniesiony w końcu XIII w. przez biskupa Jana Muskatę. Wcześniej stał tu drewniany zamek zbudowany w poł. XIII w. przez biskupa Jana Prandota. Przejął on okolicę od sióstr benedyktynek w 1243 r., które otrzymały ją od rycerskiego rodu Gryfitów. Istnieją hipotezy i miejscowe opowieści iż wcześniej znajdowało się tu wczesnośredniowieczne grodzisko, drewniany zameczek rozbójników, a podczas rozbicia dzielnicowego strażnica zwolenników Konrada Mazowickciego spalona przez Bolesława Wstydliwego. ( Źródło informacji: http://zamki.res.pl )

Lipowiec to typowy obronny zamek typu wyżynnego. Zbudowany jest on przede wszystkim z kamienia, a cegły zastosowano głównie do sklepień. W przeszłości elewacje zamku górnego były pokryte tynkiem, który zachował się w śladowych ilościach. Nie dotrwały również do naszych czasów obramowania okien i drzwi, a także inne elementy dekoracji wnętrz, co jest efektem pożarów i dewastacji przez lata opuszczenia. ( Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org/ )

I zanim wejdziemy do środka jeszcze raz ruiny zamku Lipowiec w całej swej okazałości :)

Cały obiekt składa się z trzech zasadniczych części: czteroskrzydłowego zamku górnego z wewnętrznym dziedzińcem, przedbramia oraz przedzamcza (podzamcza), które powstało u schyłku XV w.

Zamek górny tworzy dość jednolitą czteroskrzydłową bryłę wokół wewnętrznego dziedzińca niewielkich rozmiarów. Obecnie cały zamek górny pozbawiony jest zupełnie dachu (kiedyś był on dwuspadowy), a układ przestrzenny wewnątrz to efekt przebudowy z XVIII w.

Na parterze znajdowały się głównie pomieszczenia gospodarcze: jadalnia (refektarz), kuchnia, spiżarnia, magazyn, piekarnia i skarbiec.

Poniżej moje skarby w zamkowym skarbcu 😉

Cieplutko, słonecznie, nigdzie nam się nie spieszyło, więc powoli zaglądaliśmy do wszystkich pomieszczeń :)

Na parterze znajduje się również studnia, o głębokości ponad 24 m. Pochodzi ona z najwcześniejszego okresu istnienia zamku – nad nią znajdował się drewniany kołowrót z wiadrami.

Na pierwszym piętrze znajdowały się pomieszczenia mieszkalne, kaplica oraz cele więzienne. Obecnie w części mieszkalnej znajduje się stała ekspozycja obrazująca historię Lipowca. Można tam dokładnie zapoznać się z burzliwymi losami biskupiej warowni, zobaczyć przedmioty (głównie codziennego użytku) znalezione podczas prac archeologiczno-wykopaliskowych oraz zdjęcia i grafiki, przedstawiające wygląd budowli i życie jej mieszkańców. Wystawa dostępna jest w godzinach otwarcia zamku, bez dodatkowej opłaty :)

Na drugim piętrze, podobnie jak na pierwszym, znajdowały się pomieszczenia mieszkalne, z tym, że przeznaczone były one raczej dla gości, a od strony zachodniej były cele więzienne.

Najbardziej okazałą częścią całego zamku jest czterokondygnacyjna wieża na planie koła, o wysokości ok. 30 m. Pochodzi ona z drugiej połowy XIII i początku XIV i stanowi najstarszą część budowli.

W pierwszym okresie dziejów Lipowca był to typowy donżon (stołp), czyli wolno stojący element obronny, umieszczony niedaleko bramy, mający wzmocnić jej obronę, a także będąc ostatnim punktem oporu podczas zdobycia twierdzy. Jest to typowe rozwiązanie obronne szeroko stosowane w średniowiecznych fortecach i zazwyczaj jako pierwszy etap budowy tychże. Wejście do wieży znajdowało się na znacznej wysokości – w przypadku Lipowca mniej więcej w połowie jej wysokości. W XV w. wieża była rozbudowana i włączona do konstrukcji zamku górnego. Wtedy też przystosowano ją do bardziej nowoczesnych wymogów militarnych, tworząc na poszczególnych piętrach działobitnie, przeznaczone na taraśnice, a więc tym samym zamku można było bronić z wieży już na pewną odległość, poprzez ostrzał pobliskich terenów. Dolne partie wieży to więzienny loch, do którego spuszczano skazańców poprzez otwór w podłodze niedaleko do jej wejścia. Wewnątrz wieży można się przemieszczać po wąskiej i krętej klatce schodowej z kamiennymi stopniami. Najwyższa kondygnacja wieży nie zachowała się – na samym szczycie obecnej wieży widoczne są po niej ślady w postaci kamiennych wsporników, które podtrzymywały mur o znacznej grubości. Cała wieża była przykryta spadzistym stożkowym dachem.

Obecnie na szczycie wieży jest dostępny dla zwiedzających i zabezpieczony metalową poręczą taras widokowy. Można z niego podziwiać ciekawy widok okolicy :)

Jak z każdym niemal zamkiem i z tym wiążą się legendy. Jedna dotyczy uwięzionego Franciszka Stankara w 1550 r. i jego ucieczki z Lipowca, w której miała mu pomóc, zakochana w nim, córka dozorcy więzienia, dostarczając mu sznurów, po których Stankar spuścił się z okna.
Inna legenda mówi o zajeżdżającej w nocy karecie z dostojnikiem kościelnym, który wysiada na dziedzińcu i udaje się do środka. Zaraz potem oprawcy ciągną na dziedziniec skutego łańcuchami mnicha, następnie kat podnosi miecz do ścięcia skazańca i w tym momencie wraz z uderzeniem pioruna wszystkie widziadła znikają. Legenda ta związana jest w oczywisty sposób z przeznaczeniem i rolą więzienną zamku dla duchowieństwa. ( Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org/ )

U schyłku XV w. powstało tu przedzamcze (podzamcze), czyli plac otoczony odrębnym murem i z własną bramą, na którym znajdowały się drewniane budynki gospodarcze, takie jak stajnie, wozownie, domy dla służby itp. Przedzamcze było położone znacznie niżej od głównego korpusu zamku.

Ciekawa ruina, warto ją zwiedzić, a wszelkie informacje dotyczące jej, w tym również godziny otwarcia i cennik można znaleźć na stronie: http://zamek-lipowiec.republika.pl

Zwiedziliśmy zamek, odpoczęliśmy na ławeczkach, a następnie udaliśmy się na krótki spacer ścieżką wokół niego 😉

Zbocza wzgórza na którym znajdują się ruiny Zamku Lipowiec porośnięte są ponad stuletnim lasem bukowym (buczyną karpacką) oraz rzadkimi i cennymi gatunkami roślin (przylaszczka, miodunka, ziarnopłon, kopytnik, storczyk i inne) co spowodowało, że już w latach trzydziestych ubiegłego stulecia uznano ten teren za godny ochrony. W 1959 r. utworzono tu rezerwat krajobrazowy o pow. 12,5 ha zarządzany przez Nadleśnictwo w Chrzanowie i Jurajskie Parki Krajobrazowe.

Przygotowując ten wpis wyczytałam, że na obszarze tym dominują skały triasowe, a na polach u podnóża zamku tzw. arkoza kwaczalska (permokarbon). Można tu znaleźć również fragmenty skamieniałych drzew (araukarytów), zwanych w okolicy grabowymi kamieniami.

Zamek cieszy się powodzeniem szczególnie w weekendowe dni i wtedy bywa tam tłoczno, więc jeśli ktoś lubi spokojne zwiedzanie i może sobie na to pozwolić, to doradzam odwiedzenie go w tygodniu. Pospacerować wśród jego murów, poczuć ten klimat i powiew historii na pewno warto :)

Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce, ale o nim przygotuję już oddzielny wpis, a na zakończenie tego, widoki, które corocznie wiosną budzą mój zachwyt, czyli żółciutkie jurajskie rzepakowe pola :)

Wielkie żółto złote pola
I ta po między nimi goła rola
W południowym słońcu gorącem tętniąca
Coś wspólnego z żarem serca mająca

Żółto słodki zapach rzepakowy
Wiosną uderzający do głowy
Gdy nie tylko gołe obok pole leży
Gdzie rozgrzana moja myśl bieży

Połyskujące brązem nagie ciało
Rozkoszą ze słodkim zapachem się zlało
Wzrok mój nieustannie przyciąga
I od rzepakowych łanów odciąga

Jakże słodko ogarniać to wzrokiem
Delektować się rok za rokiem
Wciąż ulegać niezmiennemu zachwytowi
Nie zważając że ma się ku zachodowi
(Zbigniew Głuszczyk – „Żółto złote pola”)

Uwielbiam widok i zapach rzepaku, a jaki dobry olej będzie :)

POZDRAWIAM CIEPLUTKO, a ponieważ wakacje tuż, tuż, to udanych i bezpiecznych wakacyjnych wyjazdów Wszystkim życzę :)

141. Rzędkowickie Skały – fantazyjne formacje skalne

Czasem człowiek niechcący ciągle rozmyśla o tym,
czego wciąż mu brakuje do szczęścia.
Gromadzi przedmioty, przeżycia, osoby,
ale wciąż czuje się dziwnie niespełniony,
ciągle potrzebuje jeszcze czegoś
i jeszcze czegoś, i jeszcze.

Ale tak naprawdę
jedyne, czego mu potrzeba,
to umiejętność docenienia tego wszystkiego,
co już udało mu się zdobyć,
zgromadzić, przeżyć.

Nie chodzi o to, żeby przestać pragnąć.
Chodzi jedynie o to,
żeby nauczyć się cieszyć tym wszystkim,
co było upragnione i jest już twoje…
(Beata Pawlikowska)

Cenna umiejętność, mądrze pani Beata Pawlikowska powiedziała :) Ja osobiście również staram się do niej stosować, a od lat prowadząc mojego fotobloga wielokrotnie już opisując jakieś miejsce pisałam, że cieszę się z możliwości jego poznania. I cieszę się, gdy odkrywam i po raz pierwszy w życiu coś zwiedzam, ale cieszę się również, gdy do pięknych, znanych mi już miejsc powracam :)

Poznajecie??? To malownicze jurajskie pasmo Skał Rzędkowickich – jedno z najczęściej odwiedzanych przeze mnie, a tu już kilkakrotnie opisywanych miejsc :)

Pasmo to znajduje się na wschód od wsi Rzędkowice w gminie Włodowice (obecnie województwo śląskie) na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej :)

Nie lubię tu powtarzać się, więc po wszelkie merytoryczne informacje dotyczące tych skał odsyłam do moich archiwalnych wpisów: nr. 6 Rzędkowickie Skały, nr. 16 Rzędkowickie Skały jesienią, nr. 27 Ruiny Cegielni w Mrzygłodzie, nr. 39. Rzędkowickie Skały – miejsce, do którego lubię powracać… oraz nr. 94. W krainie białych ostańców – Rzędkowickie Skały :)

Tam oczywiście można również zobaczyć mnóstwo archiwalnych zdjęć z Rzędkowickimi Skałami w roli głównej :)

I może teraz kogoś zastanowi – dlaczego znowu te skały? Czy ona nie ma już czego opisywać? Nic nowego nie zwiedza? Otóż zwiedzam i ciągle nowe fotki strzelam, ale do tego miejsca mam taką szczególną słabość i nie mogłam się powstrzymać, by znowu tych fantastycznych jurajskich ostańców nie pokazać 😉

Pięknie prezentują się wśród zieleni, a błękitne niebo dodaje im jeszcze uroku :)

I ten zestaw – błękit nieba, zielona roślinność i biel skał – chyba już zawsze będzie mnie zachwycał :)

Natura wspaniale wyrzeźbiła – jurajskich widoków nigdy dosyć :)

Poszczególnym skałom nadano tam indywidualne nazwy :)
Poniżej w otoczeniu zieleni widzimy Skałę Zegarową :)

Nie wiem dlaczego „zegarowa”, ale patrząc i pobudzając wyobraźnię można dostrzec hełm rycerski i jak dla mnie to bardziej pasuje do niej nazwa „wojenna” 😉

Bohaterka kolejnego zdjęcia to skała o nazwie – Wysoka :) Ze względu na swoje położenie, wysokość i strzelistość jest jedną z najbardziej charakterystycznych skał wśród tych Rzędkowickich :)

Piękny wytwór natury :)

Z każdej strony prezentuje się inaczej, ale moim zdaniem równie wspaniale :)

Ze względu na usytuowanie, ciekawą skałą jest również skała, której nadano nazwę – Kamień pod Wysoką :) Zobaczcie zresztą i oceńcie sami 😉

I ostatni już kadr z tego miejsca – odwiedzam je często, więc pewnie za jakiś czas znowu wspomnieniami tu powrócę 😉

Na zakończenie wpisu tym razem zachód słońca w polach oraz melancholijny wiersz o polnych drogach Marii Gawlikowskiej zostawiam i udanych plenerowych wyjazdów Wszystkim życzę :) :) :)

Smagane wichrami wieków
Palone przez słońce
Nie skarżą się
Nie krzyczą
I wciąż biegną przed siebie
Cichutko
I tak skromnie…
Potrzebne i niezauważane
Skąd się wzięły?
Dokąd biegną drogi polne?
W szarym pyle historia ludzkości
Zapisana stopami przeszłych pokoleń
Mknie do nikąd.
Tylko zadumane drzewa
Są niemymi świadkami ich wytrwałości
I cichutko
Szemrzą im do snu
Pieśń pisaną przez wieczność
(Maria Gawlikowska – Polne drogi)

140. Zbiornik Włodowice w moich letnich wspomnieniach

„Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata” – tegoroczny kwiecień zgodnie ze znanym powiedzeniem okazał się być bardzo kapryśnym miesiącem. Było co prawda kilka w pełni wiosennych dni, ale częściej bywało jednak zimno i wietrznie. Wiele szkód w niektórych regionach kraju wyrządził też nagły i silny atak zimy. Ponieważ nie udało mi się skorzystać z tych cieplejszych dni i wyruszyć z aparatem w plener, zrobiłam małe porządki w moim komputerze i w ich efekcie przygotowałam kolejny wspomnieniowy wpis :)

Zapraszam dzisiaj do miejsca, które było wielokrotnie celem moich wycieczek rowerowych i gdzie na pstrykałam już mnóstwo zdjęć, a część z nich teraz pokażę tu :)

Zbiornik (zalew) Włodowice, bo o nim dzisiaj mowa znajduje się w województwie śląskim, powiecie zawierciańskim, gminie Włodowice, pomiędzy Włodowicami, a Rudnikami.

Ten sztuczny zbiornik o powierzchni ok. 2 ha położony jest przy drodze do Zawiercia i pięknie otoczony przez lasy.

Zaglądając do moich archiwalnych wpisów w kategorii „Jura Krakowsko-Częstochowska” można znaleźć wpis 38. Zbiornik Włodowice. Relacjonuję w nim moją pierwszą wycieczkę rowerową do tego miejsca, która odbyła się dokładnie 22 września 2011 roku. Zauroczona, od tej pory byłam tam wielokrotnie, a w moim komputerze (jak już wspomniałam na wstępie) można znaleźć mnóstwo zdjęć zrobionych właśnie tam. Dzisiejszy wpis traktuję jako taką kontynuację tego archiwalnego i dlatego osoby, które zajrzały tu po raz pierwszy zachęcam do zapoznania się z nim, a osobom czytającym mnie regularnie – przypomnienie go sobie :) Znajdziecie tam różne informacje o tym zbiorniku i kilka (moim zdaniem) ciekawych zdjęć 😉

Nad wodą tak mi tutaj fajnie,
Tak mi tu dobrze.
Tak mi tutaj Krainie,
Jak nigdzie nie było dobrze.

Ziemia pachnie i trawa
Dookoła wody, trzciny,
A przy niej kaczek wrzawa,
I ja tutaj wesoł jedyny.

Nikt na mnie nie krzyczy,
Nikt mnie nie woła.
Las wszędzie dziewiczy,
A nad nim lot sokoła.

Kocham to miejsce uwielbienia,
Jak życie, choć k a l e k i e.
Tutaj nigdy nie mówię do widzenia,
Bo wszystko jest bliskie, a nie dalekie.

Słońce wyszło spoza chmur,
Łuskając czoła sosen.
Mamże tutaj leśny mur,
Z pięćdziesięciu trzech, jedenaście wiosen.

Ogrodzony jestem wodą, Puszczą,
A chroniony mgłą i ciszą.
Żyć tutaj tylko wieszczom,
Skoro Natury tętna, myśli wieszczy słyszą.

Więc nie trzeba sympatyków,
Skoro żywioł to docenia.
Tutaj tańczę z Naturą, nie dla wybryków,
A wraz z ciszą do uśpienia…
(Mieczysław Borys)

Oj, fajnie tam, fajnie i dobrze jak tym wierszu powyżej :) I dlatego właśnie tak bardzo lubię jeździć tam na rowerze i w ciszy i w spokoju wpatrywać się w wodę :)

Wiatr pieści cicho powierzchnię jeziora.
Słońce ozłaca aksamitne fale.
Nadeszła późna popołudniowa pora.
Uroczo tak, po prostu wspaniale.

Gdzieś tam mała rybka błyśnie w głębinie.
Stado kaczek płynie dumną flotą.
Drzemią zegary, więc czas wolno płynie.
Przytuliłbym jakąś rusałkę z ochotą.

Lecz jest już pusto bo sezon się kończy.
Rusałki bikini zamienią znów w spodnie.
Z tęsknotą któraś na jezioro spojrzy…
Zabierze wspomnienia miłosne i pogodne.
(Nad jeziorem – Oskar Wizard)

Urok tego miejsca doceniają wędkarze, miłośnicy spacerów, jazdy na rowerze, kąpieli wodnych oraz biwakowania.

Pod widocznymi na kolejnym zdjęciu zadaszeniami można w razie deszczu schronić się, a na paleniskach upichcić coś na ząb :)

Ziemio nasza, Ziemio miła
Tyś nas wszystkich wykarmiła,
Twe powietrze, lasy, wody,
To największa Twa uroda.
Więc człowieku, pilnuj srodze,
By nie padło wszystko w trwodze,
Bo gdy zniszczysz wszystko wszędzie
To i ciebie też nie będzie!

Człowiek przez wieki ujarzmiał przyrodę,
uzyskując z niej zasoby niezbędne do tworzenia
nowych cywilizacji.
I oto nastały czasy, kiedy w wielu regionach
kuli ziemskiej pod naciskiem człowieka
przyroda zaczęła ustępować,
cofać się, a nawet ginąć.
(N. Fiedorenko)

Aż strach pomyśleć jak wyglądałby nasz świat, gdybyśmy dopuścili do całkowitego zniszczenia przyrody :( Z niej czerpiemy tak wiele korzyści, które pozwalają nam na funkcjonowanie. To przecież przyroda dostarcza nam pożywienia i tlenu niezbędnego do życia…

„Mamy tylko jedną Ziemię, a jej przyszłość zależy od każdego na pozór niewielkiego ludzkiego działania, zależy od każdego z nas” (Florian Plit)

Rozmyślając o ochronie przyrody obchodzimy jeszcze raz wkoło zbiornik włodowicki :)

Ponieważ Ziemia opiekuje się nami,
zaopiekujmy się Ziemią.
Odwzajemniajmy miłość jaką nas obdarza,
utrzymując ją w czystości i w szczęściu…

Lubię, gdy słońce mnie woła,
Nad wodę z tysiącem fal.
Gdzie piękna zieleń dokoła,
A dusza wyrywa się w dal (…).

Lubię patrzeć na trzciny,
Wietrzyk w nich sobie hasa.
W tych wodach bywają liny,
Trzeba je tylko złapać.

Na takim łonie natury,
Człowiek odżywa na nowo.
Z życia odpływają chmury,
Nie złości nawet złe słowo.
(Dzień nad wodą – autor: jarmolstan)

Każdy ma swój sposób na wyciszenie się.
Zaglądamy w swój umysł, szybujemy wśród wspomnień.
Żeby zanurkować w tych najprzyjemniejszych.
Im ich więcej, tym dłużej trwa cisza i spokój (…)
(Magda M.)

I kolejny kadr z miejsca, gdzie wspaniale można się zresetować i naładować akumulatory :)

życie …
życie nie jest jak staw ze stojącą wodą –
ale jak płynąca rzeka …
a rzeka …
nurt jej w różny sposób się zmienia
i nic tu nie jest do odgadnienia …
(Zeatix Lens)  

Cudny zielony zakątek, prawda?

Lubię obrazy odbijające się w lustrze wody
– zachwycają mnie i intrygują :)

Powietrze, światło, odpoczynek uzdrawiają,
lecz największe ukojenie
płynie z kochającego serca.
(Theodor Fontane)

Przyroda bez człowieka może żyć,
ale człowiek bez przyrody ZGINIE!

No niestety, człowiek to chyba największy szkodnik natury :(

Kończąc, jak zwykle zachęcam do odwiedzenia pokazywanego przeze mnie miejsca, miejsca gdzie wspaniale można wypocząć i wyciszyć się. By było tam jednak nadal tak pięknie i czysto podkreślam znaczenie edukacji ekologicznej i apeluję:
W obecnych czasach, gdy coraz częściej słyszy się o większych i mniejszych katastrofach ekologicznych – bądźmy „świadomymi” użytkownikami środowiska !!!

Dziękuję za wizytę i wszystkim sympatykom mojego blogowania                 serdeczne pozdrowienia posyłam :) :) :)

139. Ruiny zamku w Bydlinie

Witam serdecznie :) Zanim wyruszę na pierwsze pozimowe wycieczki jeszcze trochę wspomnień z zeszłego roku :) Zastanawiając się, co tym razem pokazać wygrzebałam serię zdjęć przedstawiającą ruiny zamku w Bydlinie, bo większość jurajskich warowni już tu pokazywałam, a tak się złożyło, że tych ruin jeszcze nie. Zachęcam gorąco do obejrzenia zdjęć z tego miejsca na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej :)

Ruiny zamku rycerskiego Bydlin leżą 7 km od pobliskiego Wolbromia i około 10 km na północny wschód od Olkusza (powiat olkuski, województwo małopolskie). Ruina ta stoi w północnej części wsi Bydlin, niedaleko od cmentarza, po lewej stronie drogi prowadzącej do Dłużca. Znajduje się niecałe 6 km od warowni w Smoleniu i Ryczowie, więc będąc tam warto wygospodarować sobie więcej czasu i jeszcze dodatkowo coś innego zwiedzić.

Zamek w Bydlinie został wybudowanego w systemie tzw. Orlich Gniazd i obecnie ruina ta leży również na Szlaku Orlich Gniazd (zarówno pieszym jak i rowerowym).

Pierwsze wzmianki na temat zamku sięgają końca XIV w. Na wysokim, skalistym wzgórzu wzniesiono wtedy warownię – wieżę obronną. Swoją pierwotną funkcję pełniła przez około dwieście lat. Początkowym właścicielem był syn Niemierzy z Gołczy. To właśnie temu drugiemu przypisuje się często budowę warowni.
Do czasu, kiedy w XVI w. przeszedł na własność Bonerów, a następnie Firlejów, zamek miał około dwudziestu właścicieli. Na początku XVI w. Firlejowie dokonali przebudowy murów zamku na kościół. W okresie reformacji ok. 1570 r. Jan Firlej (ówczesny właściciel Bydlina) na krótki czas zamienił kościół na zbór ariański. W 1594 r. jego syn Mikołaj ponownie przeobraził świątynię na kościół katolicki pw. Świętego Krzyża, od którego nazwę przejęło obecnie całe wzgórze. W 1655 r. kościół zburzyli Szwedzi idący na Częstochowę. Kilkadziesiąt lat później został odbudowany przez Męcińskich. Pod koniec XVIII w. zamek został stopniowo opuszczony i uległ ruinie. Pod koniec XIX w. na stokach góry zamkowej istniała kopalnia galeny.
Na początku I wojny światowej, 17 listopada 1914 r., legioniści pod dowództwem komendanta Trojanowskiego okopali się, zajmując pozycje na wzgórzu zamkowym, a następnie ruszyli na stojące w Załężu wojska rosyjskie, rozpoczynając w ten sposób bitwę pod Krzywopłotami. (Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org)

Do czasów współczesnych zachowały się jedynie resztki murów i fosy. Ruiny mają kształt prostokąta o długości 24 m i szerokości 11 m. Budynek wzniesiony z miejscowego wapienia był oskarpowany na narożach. Średnia grubość murów wynosiła nieco ponad 2 m, a przeciętna wysokość ok. 7 m. W murach widnieją ślady zabudowanych okienek strzelniczych.

Niewiele zostało z tego zamku ale zwiedzić warto 😉

W 2009 roku mur południowy budynku mieszkalnego zawalił się, jednak już w 2012 odbudowano go w ramach prac obejmujących między innymi oczyszczenie pod ciśnieniem murów, osadzenie obluzowanych kamieni z powrotem w murze i uzupełnienie spoin oraz usunięcie roślinności porastającej koronę murów i wewnętrzny obrys kamienicy. Wyremontowano wtedy także schody prowadzące do ruin wraz z towarzyszącą im balustradą.

Obecnie zamek jest dostępny do zwiedzania, a u podnóża wzniesienia, na którym stoi, znajduje się drewniana tablica z opisem jego historii :)

Będąc w Bydlinie warto również zobaczyć położony u podnóża góry zamkowej niewielki cmentarz, na którym znajduje się zabytkowa kaplica cmentarna oraz zbiorowa mogiła 46 legionistów poległych w bitwie pod Krzywopłotami.

Na terenie cmentarza parafialnego w Bydlinie znajduje się murowana kaplica. Została ona wzniesiona na miejscu starej pustelni i jak podają źródła stała już przy końcu XVIII wieku. Rozbudowana została w roku 1884 przez ks. A. Paprockiego, który został pochowany pod jej posadzką.
W ołtarzu znajduje się figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem z pierwszej połowy XV wieku, przeniesiona z dawnej pustelni. W aktach kościoła parafialnego znaleźć można spis cudów za pośrednictwem M. B. w cudownej figurze doznanych, prowadzony od roku 1764. Obecnie miejscowa ludność również otacza kultem tę gotycką figurkę.
Wewnątrz kaplicy znajdują się także posąg św. Jana Nepomucena na rokokowym postumencie, oraz rzeźba Chrystusa Frasobliwego.

Niestety tego dnia kaplica była zamknięta, więc mogłam ją oglądać i fotografować jedynie z zewnątrz.

Z Bydlina niedaleko jest do Olkusza, więc tego dnia podjechaliśmy jeszcze na lody, kawę oraz mały spacer do tego uroczego małopolskiego miasta.

Olkusz to miasto w województwie małopolskim, w powiecie olkuskim, siedziba gminy miejsko-wiejskiej Olkusz. Położone jest na zachodnich rubieżach Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej nad rzeką Babą, przy drodze krajowej nr 94 i przy drogach wojewódzkich: nr 783 i nr 791.

Ładny, czysty rynek, z mnóstwem kwiatów i fontanną oraz ciekawymi kamienicami wokół niego :)

Tuż obok runku znajduje się Bazylika kolegiacka św. Andrzeja – kościół halowy z malowidłami ściennymi i organami renesansowymi autorstwa Hansa Hummla z lat 1612-1623 (jedne z najstarszych w Europie organów, zachowanych w stopniu bliskim oryginalnemu). Warto obejść ją wkoło, zwiedzić w środku i chociaż chwilę pomodlić się :)

Wiele wskazuje na to, że Olkusz może się szczycić wielokulturową i wielonarodową historią, początki której sięgają… starożytności. Genealogię pierwszej nazwy – Elkusz najłatwiej, ponoć, objaśnić na gruncie języka … fenickiego. „El” znaczy w nim pan, Bóg, „Kusz” natomiast to – kuć, krajać. Elkusz mogłoby więc znaczyć – pan, który kuje lub miejsce kucia. Fenicjanie, w te odległe od ich ojczyzny strony, mogli przywędrować w poszukiwaniu skarbów, którymi okazały się pokłady rud ołowiu zawierające sporo srebra. Ich eksploatacja być może dała początek historii tutejszego górnictwa i hutnictwa kruszcowego. (Źródło informacji: http://www.umig.olkusz.pl)

Powstania i carskie represje nie zahamowały rozwoju przemysłu w mieście. Zintensyfikowało go przeprowadzenie w latach 1883-85 przez Olkusz lwanogrodzko-Dąbrowskiej linii kolejowej. W kilkanaście lat później – w 1907 roku Peter Westen założył Fabrykę Naczyń Blaszanych.
Wielu olkuszan wzięło udział w I wojnie światowej, wielu zaciągnęło się do Legionów, gdzie istniał nawet oddział Strzelców Olkuskich.
Po odzyskaniu niepodległości liczba mieszkańców Olkusza w ciągu niespełna 20 lat prawie podwoiła się. Zbudowano m.in. nową szkołę, elektrownię i kanalizację. Ważną inicjatywą było stworzenie przez władze Olkusza uzdrowiska w Bukownie.
W okresie II wojny światowej, po zajęciu Polski, Niemcy włączyli miasto do III Rzeszy (granica z Generalną Gubernią przebiegała przez pobliski Rabsztyn). W dniu 16 lipca 1940 r. hitlerowcy rozstrzelali w Olkuszu dwudziestu Polaków. Ofiarami egzekucji byli więźniowie polityczni przywiezieni z Mysłowic i Sosnowca oraz pięciu olkuszan. 31 lipca 1940 roku, w dniu nazwanym potem Krwawą Środą, Niemcy przez cały dzień torturowali setki mieszkańców miasta na olkuskich placach. II wojna światowa przyniosła także kres wielowiekowej bytności Żydów w Olkuszu. W czerwcu i lipcu 1942 r. niemal wszystkich wywieziono do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu i zgładzono. (Źródło informacji: http://www.umig.olkusz.pl)

Na zdjęciu rekonstrukcja baszty :)

W okresie powojennym nastąpił rozwój miasta generowany inwestycjami przemysłowymi zarówno w mieście jak i w pobliskim Górnośląskim Okręgu Przemysłowym. Unowocześniana, państwowa olkuska „Emalia” znalazła się w czołówce krajowych producentów naczyń emaliowanych, wanien i zlewozmywaków. Zelektryfikowano linię kolejową. Wybudowano od podstaw kopalnię rud metali nieżelaznych „Olkusz”. Przez miasto przeprowadzona została szerokotorowa linia kolejowa łącząca Sławków, Olkusz, Hrubieszów, Moskwę i Magnitogorsk. Zbudowana została by zaopatrywać Hutę Katowice w rudę żelaza. Rozwojowi przemysłu towarzyszył szybki przyrost liczby mieszkańców miasta. Z 12 tys. przed wojną, z czasem przekroczyła 40 tysięcy. Rozwinęło się budownictwo mieszkaniowe. Olkusz otoczyły osiedla bloków. Wybudowane zostały Miejski Dom Kultury, szpital, hotel miejski, hala sportowo- widowiskowa, miasto połączono dwupasmową trasą ze Śląskiem.
Przejęcie zarządzania sprawami gminy przez samorząd lokalny, zapoczątkowane w 1990 roku pierwszymi wyborami do Rady Miasta dało efekty – Olkusz zyskał na wyglądzie, remontuje się ulice, kończy się kanalizowanie miasta, jego ulice są lepiej oświetlone. W 1999 roku po kolejnej reformie administracyjnej Srebrny Gród ponownie stał się siedzibą władz powiatowych, tym razem w granicach nowego województwa małopolskiego.
(Źródło informacji: http://www.umig.olkusz.pl)

Ponownie baszta wraz z odrestaurowanym fragmentem muru obronnego :)

Będąc w Olkuszu warto pospacerować jego ulicami zwracając uwagę na liczne pomniki.

Na zdjęciu poniżej pomnik upamiętniający ofiary komunizmu, który stoi u wylotu ul. Augustiańskiej. Na trzymetrowym krzyżu widnieje płaskorzeźba przedstawiająca Chrystusa wyciągającego z wody „do świętości” księdza Jerzego Popiełuszkę.

… i spojrzenie na ulicę Krakowską :)

Warto odwiedzić Olkusz i zwiedzić wszystkie jego zabytki oraz liczne muzea. Na uwagę zasługuje Muzeum Pożarnictwa Ziemi Olkuskiej, Muzeum PTTK-Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze, Muzeum Wody, które mieści w budynku Stacji Uzdatniania Wody przy ulicy Wspólnej, Muzeum Afrykanistyczne w Olkuszu prezentujące zbiory dr. Bogdana Szczygła – jedyne tego typu w Polsce oraz Muzeum Twórczości Władysława Wołkowskiego w Dworku Machnickich. Kilka lat temu byłam w Muzeum Afrykanistycznym i bardzo mi się tam podobało, ale tym razem korzystając z ładnej pogody woleliśmy spacerować po mieście i ciesząc oczy bujną zielenią odpoczywać w parku :)

Miło powspominać, a tymczasem wiosna nadeszła i już zdecydowanie cieplej się zrobiło :) Zachęcam więc do aktywnego wypoczynku w plenerze i ładowania akumulatorów na łonie natury :)

POZDRAWIAM CIEPLUTKO :) :) :)

129. Jurajskie rzepakowe pola…

Rzepakowe pola, łany słońcem malowane…

Odkąd w kwietniu wsiadłam na rower i regularnie co tydzień przemierzam na nim tereny Jury Krakowsko-Częstochowskiej, bądź Wyżyny Śląskiej odwiedziłam już kilka ciekawych miejsc. Niektóre z nich już tu wcześniej pokazywałam, a te nowe też zapewne przedstawię, ale póki co zapraszam do obejrzenia serii zdjęć z rzepakowymi polami w roli głównej :)

Zachwycam się nimi co roku i ku mojej radości, podczas tegorocznych wiosennych wycieczek rowerowych znowu je podziwiałam i fotografowałam :)

Pożółkłe pola, rzepaków łany
tak jak błękity niebiańskich bram.
Ścielą się majem złocistych mórz,
pośród zapachów kwitnących bzów.
Wśród unoszonych przez wiatr płatków kwiatów
i porannego słowików śpiewów.
Podążam śladem płonących barw,
pachnących majem łanów rzepaku.
(Małgorzata Karolewska – Pola rzepaku)

Świetliste łany rzepakowe,
pola przepojone słodyczą,
spływają nektarem do słoików,
rozlane w słońcu miodowe zapachy.

Niesamowite są te rzepakowe pola i tylko szkoda, że oglądając zdjęcia nie można poczuć tego miodowego zapachu, jaki towarzyszył mi podczas ich robienia :)

Żółcienie złota przeplatane słońcem,
kwiecisty kobierzec uderza falami,
pachnące w słońcu słodkie nektary,
płyną po niebie złotymi smugami.

Zacisze pól czarowne, niezwykłe zarazem,
żółcieniami różnymi rozmalowane,
sielankowa wioska roztacza powaby,
tak wyglądają majowe czary…

Doskonały materiał dla fotografa, źródło inspiracji dla malarza :)

Żółto złote pola

Wielkie żółto złote pola
I ta po między nimi goła rola
W południowym słońcu gorącem tętniąca
Coś wspólnego z żarem serca mająca

Żółto słodki zapach rzepakowy
Wiosną uderzający do głowy
Gdy nie tylko gołe obok pole leży
Gdzie rozgrzana moja myśl bieży

Połyskujące brązem nagie ciało
Rozkoszą ze słodkim zapachem się zlało
Wzrok mój nieustannie przyciąga
I od rzepakowych łanów odciąga

Jakże słodko ogarniać to wzrokiem
Delektować się rok za rokiem
Wciąż ulegać niezmiennemu zachwytowi
Nie zważając że ma się ku zachodowi
(Zbigniew Głuszczyk)

I znowu rzepak hen po horyzont i do tego śliczne chmurki na błękitnym niebie :)

Rzepakowe pole
żółte oczy mruży,
w blasku słońca
nawet ono
upałem się nuży.

Słodki zapach
małych kwiatków
uwodzi, odurza
i prowadzi polną ścieżką
w zieleń traw zanurza.

Niepoprawnym marzycielem
zostań choć przez chwilę,
sięgnij nieba tu na ziemi …
proszę… tylko tyle..
(Anna Jelak-Bogusz)

Rzepakowe pola pięknie kwitną i już z daleka rzucają się w oczy :)

Żółto mi w oczach, choć nie morze,
frymuśnych kształtów złote kwiaty,
niezwykły podziw, Tobie Boże,
za fundamentów świat bogaty.
(autor: Renatabond)

„…Więc chodź, pomaluj mój świat, na żółto i na niebiesko…”

Wspaniale wyglądają rzepakowe pola i jadąc nie mogłam nasycić oczu kolorami. Oczywiście co chwilę schodziłam z roweru, by zrobić nowe zdjęcia :) Z uzbieranej w ten sposób kolekcji powstał właśnie ten wpis. Znając siebie, w przyszłym roku na wiosnę znowu będę podziwiała te słoneczne rzepakowe łany, wdychała ich słodki, miodowy zapach i fotografowała, fotografowała je na potęgę… 😉

Kończę, a ponieważ lubię kończyć wpisy zachodami słońca i jestem dzisiaj w refleksyjnym nastroju, na zakończenie zamiast jednego wstawiam aż trzy widoki zachodzącego nad wodą słoneczka.

Do tego króciutka, poparta cytatami refleksja na temat szczęścia…

„Szczęście jest nadpobudliwe. Dziś jest tu, jutro gdzie indziej. Przysiądzie w jakimś miejscu, potem leci dalej. Trzeba je łapać na każdym kroku, łowić najmniejsze okruszki w każdej chwili życia. Żeby potem nie żałować. Kto raz się nauczy jak szukać powodów do radości, potem widzi je wszędzie.” (K. Mirek)

„Każdy ranek daje szansę na to, by wieczorem móc powiedzieć: to był szczęśliwy dzień.” (Małgorzata Stolarska)

POZDRAWIAM GORĄCO :) :) :)
I jak najwięcej szczęśliwych dni życzę :)

128. Zalew Siamoszyce

Kolejna wyprawa rowerowa i dzięki niej po raz pierwszy na moim blogu zdjęcia z zalewu w Siamoszycach/Zawiercia :)

Sztuczny zalew Siamoszyce znajduje się na terenie wsi Siamoszyce w województwie śląskim, w powiecie zawierciańskim, gminie Kroczyce. W latach 1975-1998 miejscowość ta administracyjnie należała do województwa częstochowskiego.

Zalew zlokalizowany jest na rzece Krztyni, która źródła ma w okolicach Sulin (Zawiercie Suliny).

Ten  przepływowy zbiornik ma powierzchnię 20 ha.

Istnieje możliwość wędkowania nad zalewem i to zarówno z brzegu, jak i z łodzi. Zbiornik jest ogólnodostępny, woda nizinna. Połów ryb odbywa się zgodnie z regulaminem amatorskiego połowu ryb. Obowiązuje zakaz wstępu na wyspy i połowu ryb z wysp. W zbiorniku dominuje karp, płoć, szczupak, leszcz, okoń, jaż, lin.

Te malutkie mróweczki przy brzegu to właśnie miłośnicy wędkowania 😉

Pięknie tam – można godzinami siedzieć, czekać na rybkę i rozkoszować się widokami :)

Nad brzegiem zalewu powstał Ośrodek Wypoczynkowy „Ciechan Zdrój”, na obszarze którego mieszczą się camping, pole namiotowe, plaża z wydzielonym strzeżonym kąpieliskiem, a także molo i wypożyczalnia kajaków, łodzi oraz rowerów wodnych. Wstęp na teren Ośrodka jest płatny. Nieopodal niego znajduje się również Ośrodek Harcerski.
Ośrodki te bywają świetną bazą wypadową do pobliskich miejscowości, takich jak Ogrodzieniec, Podzamcze, Kroczyce, Mokrus, Pilica lub na Górę Birów, Górę Zborów czy Okiennik Duży.

Tego dnia pogoda dopisała – słonko świeciło i w wodzie pięknie się odbijało :)

Obok zalewu przebiega żółty Szlak Zamonitu.

Dno zbiornika jest piaszczyste, a woda w nim posiada potwierdzoną badaniami I klasę czystości. Wspaniale, bo czysta woda w dzisiejszych czasach to rzadkość :)

Tego dnia wody było niewiele, za to pewna urocza modelka chętnie mi pozowała 😉

Kolejny kadr i ponownie srebrna poświata na wodzie :)

Cieszę się, że tak bardzo polubiłam jazdę na rowerze i w zasięgu mojego rumaka mam tak piękne widoki :)

I ostatnie już spojrzenie na otoczony lasami malowniczy Zalew Siamoszyce :)
Dla osób lubiących odpoczynek nad wodą, to moim zdaniem miejsce godne polecenia :)

Jak już wspomniałam, zbiornik ten jest zasilany przez rzekę Krztynię :)

Życie jak rzeka – płynie tylko w jedną stronę
i nie da się go zawrócić…

Malownicza sceneria, przed sezonem błogi spokój, więc warto było pedałować, by chociaż chwilę posiedzieć i odpocząć nad tym zalewem. Moją radość z wyjazdu dodatkowo jeszcze spotęgował towarzyszący mi po drodze widok zachwycających rzepakowych pól :)

Tej wiosny na pstrykałam mnóstwo takich  żółto-niebiesko-zielonych zdjęć i kolejny wpis właśnie im poświęcę :)

„Życie jest dziwne. Nigdy nie wiesz, co przyniesie. Ja wiem jedno: masz marzenie, to walcz o nie, dąż do jego realizacji. Masz jedno życie, więcej mieć nie będziesz. Kiedy, jak nie teraz. Nie zwlekaj do jutra.” (A. Kucharska)

POZDRAWIAM GORĄCO :) :) :)
i spełnienia wakacyjnych marzeń życzę :)