47. Rezerwat przyrody „Góra Chełm”

Witam serdecznie Wszystkie zaglądające tu do mnie osoby :)

Dzisiaj opowiem pokrótce o działaniach mających na celu ochronę przyrody w Polsce i zabiorę Was do miejsca, gdzie w wyniku takich działań przyroda jest doskonale chroniona. :)

Ochrona przyrody to poważna sprawa, w Polsce ma wielowiekową tradycję. Pierwsze przepisy dotyczące jej ochrony pojawiły się już na początku istnienia państwa polskiego. W czasach Bolesława Chrobrego wprowadzono zakaz polowania na bobry i było to pierwsze prawo dotyczące ochrony dzikich zwierząt. Kazimierz Wielki w statutach Wiślicko – Piotrkowskich nakazał ochronę lasów, natomiast Władysław Jagiełło w roku 1423 zawarł w Statucie Wareckim zapisy dotyczące ochrony cisa i „większych zwierząt” oraz okresów ochronnych zwierząt łownych. Książęta mazowieccy szczególną opieką otaczali tura, dla ochrony którego ustanowili nawet specjalną straż, której zadaniem było doglądanie i dokarmianie tych zwierząt. Jednak dopiero w XX wieku na szerszą skalę podjęto działania oparte na naukowych podstawach mające służyć ochronie przyrody. Dynamiczny rozwój przemysłu, urbanizacja oraz intensyfikacja rolnictwa zapoczątkowane w XIX w. doprowadziły do zanieczyszczenia środowiska i stąd ta mobilizacja. W 1928 roku powstała Liga Ochrony Przyrody – najstarsza organizacja ekologiczna w kraju.  Zgodnie z obowiązującą aktualnie w Polsce ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody, celem ochrony przyrody w Polsce jest: utrzymanie stabilności ekosystemów i trwałości procesów ekologicznych, zachowanie różnorodności biologicznej, w tym zapewnienie ciągłości istnienia wszystkich gatunków roślin, zwierząt i grzybów wraz z ich siedliskami, ochrona walorów krajobrazowych, zadrzewień oraz zieleni w miastach i wsiach, utrzymywanie lub przywracanie do właściwego stanu ochrony siedlisk przyrodniczych, a także pozostałych zasobów, tworów i składników przyrody, zachowanie dziedzictwa geologicznego i paleontologicznego oraz kształtowanie właściwych postaw człowieka wobec przyrody poprzez działalność edukacyjną, informacyjną i promocyjną. Dzięki tej ochronie możemy przyrodę podziwiać i w niej odpoczywać, pozyskiwać z niej surowce, rozwijać gospodarkę, badać gatunki dla młodszych pokoleń i tworzyć leki. Obowiązująca obecnie ustawa (ustawa o ochronie przyrody z dnia 16 kwietnia 2004 roku) ustanowiła dziesięć form ochrony przyrody. Poza ochroną gatunkową roślin, zwierząt i grzybów są to parki narodowe, rezerwaty przyrody, parki krajobrazowe, obszary chronionego krajobrazu, obszary Natura 2000, użytki ekologiczne, pomniki przyrody, stanowiska dokumentacyjne i zespoły przyrodniczo-krajobrazowe.

Również i na obszarze Jury Krakowsko-Częstochowskiej utworzono liczne rezerwaty (np. Rezerwat Parkowe, Rezerwat Smoleń, Rezerwat Ruskie Góry, Rezerwat Dolina Szklarki, Rezerwat Dolina Racławki, Rezerwat Lipowiec, Góra Chełm, Góra Zborów, czy Sokole Góry) i parki krajobrazowe (Park Krajobrazowy Orlich Gniazd, Park Krajobrazowy Pustynia Błędowska). Znajduje się tu również Ojcowski Park Narodowy i mnóstwo pomników przyrody. W jednym wpisie nie sposób opowiedzieć o wszystkim. Kiedyś  opowiadałam już o Górze Zborów, a dzisiaj chciałabym przedstawić niedawno (dwukrotnie) przeze mnie odwiedzony Rezerwat przyrody „Góra Chełm”. :)

Wzgórze wapienne Chełm (440 m n.p.m.), będące Rezerwatem przyrody „Góra Chełm” znajduje się w okolicy miejscowości Hutki-Kanki (województwo śląskie, powiat zawierciański, gmina Łazy). Rezerwat ten powstał w 1957 roku i liczy 12,56 ha powierzchni. I uwaga! – zanim rozpiszę się o nim dokładniej (by nie wprowadzać w błąd) wyjaśnię, że jest w Polsce w województwie podkarpackim, na terenie gmin Frysztak i Wiśniowa rezerwat o identycznej nazwie „Góra Chełm” :) Ja jednak będę dzisiaj opowiadała o tym „moim jurajskim” 😉

Szczyt Góry Chełm porośnięty jest z jednej strony ciepłolubną buczyną naskalną, a z drugiej buczyną sudecką. Dzięki temu rezerwat sprawia wrażenie reliktu z czasów panowania surowego klimatu. Porasta on grupę kilkudziesięciu ostańców. Las jest ciemny, zwarty, tajemniczy – nawet przy pięknej, słonecznej pogodzie spacerując nim można poczuć ten specyficzny klimat. Mnie skojarzył się z takim bajkowym, zaczarowanym lasem 😉

Na terenie rezerwatu stwierdzono ponad 220 gatunków roślin naczyniowych, z czego 20 podlega ochronie całkowitej, a 8 ochronie częściowej. Ścisłą ochroną objęte są m.in.: widłak goździsty, rojnik pospolity, bluszcz pospolity, paprotka zwyczajna, dziewięćsił bezłodygowy, śnieżyczka przebiśnieg, lilia złotogłów, wawrzynek wilczełyko i storczyki. Z roślin objętych częściową ochroną występują m.in.: naparstnica zwyczajna, kopytnik pospolity, pierwiosnka wyniosła, pierwiosnka lekarska, marzanka wonna, kalina koralowa, konwalia majowa. Z roślin niższych w rezerwacie i jego otoczeniu licznie występują mchy i porosty. Czytelne tablice informacyjne znajdują się zarówno od wschodniej, jak i zachodniej strony rezerwatu – będąc tam warto się z nimi zapoznać, by z nich dowiedzieć sporo ciekawych rzeczy o rezerwacie i występującej w nim roślinności :)

Przez Górę Chełm biegnie zielony szlak dla pieszych, zwany Szlakiem Tysiąclecia (Bytom-Skarżyce, łącznie 99 km). Doskonale oznakowany – ręczę za to, bo niedawno sama brałam udział w jego odnawianiu na odcinku Siewierz-Skarżyce. Wtedy to właśnie przechodząc przez Górę Chełm zachwyciłam się nią po raz pierwszy. Ponieważ jednak zapracowana (malowanie szlaków turystycznych, to wbrew pozorom nielekka praca), nie miałam możliwości dłużej tam zabawić, ani porobić zdjęć, postanowiłam odwiedzić ją ponownie. Dwa tygodnie później już sama na rowerze dotarłam do niej – zwiedziłam ją dokładnie i zrobiłam dużo zdjęć –  wszystkie wstawiane tu do wpisu zdjęcia pochodzą właśnie z tej wycieczki :)

Zróżnicowanie zbiorowisk roślinnych na Górze Chełm pociąga za sobą znaczne zróżnicowanie występującej tam fauny. Do najczęściej spotykanych należą: lis, sarna, zając szarak, jaszczurka zwinka oraz ok. 40 gatunków ptaków. Występują tu również takie gatunki jak: dudek, puszczyk, dzięcioł czarny i zielony, dzięcioł zielonosiwy, zięba, gołąb siniak, szpak, kawka, świergotek drzewny, pokrzywniaca, trznadel, sikora i inne. Niestety żadnego ptaszka nie udało mi się „ustrzelić” aparatem, za to ich śpiewy towarzyszyły mi podczas całego spaceru :)

Na zdjęciu poniżej kolejna wypatrzona w rezerwacie roślinka –  jasnota żółta :)

Niestety, wiosną 2003 r. w północnej części rezerwatu miał miejsce pożar. Spaleniu uległy dziesiątki gatunków roślin runa, niezliczone ilości gatunków zwierząt bezkręgowych, grzybów i mikroorganizmów dla których temperatura palącej się grubej warstwy zlegających liści i murszu była zabójcza. Wiele młodych drzew nie przeżyło tego pożaru. Jeszcze długo, w zasięgu pożaru, będziemy oglądać martwice na pniach drzew.
Wiele drzew w rezerwacie osiągnęło imponujące rozmiary i wiek nawet 170 lat! Niektóre z nich, osłabione wiekiem i pożarem, uległy pod naporem silnych wiatrów i wywróciły się bądź zostały złamane dając miejsce następnemu pokoleniu.

To niezwykłe miejsce – dzikość… cisza… tajemniczość …                                           Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić jego specyficzny klimat 😉

Na terenie Góry Chełm można poruszać się jedynie pieszo po wyznaczonym szlaku – obowiązuje zakaz jazdy konnej i motocyklami oraz zakaz biwakowania, rozpalania ognisk i wprowadzania psów. Na rowerze też nie wolno tam jeździć – ja po wejściu na teren rezerwatu mój rower dokładnie ukryłam 😉 i dalej już poruszałam się pieszo, zresztą miejscami na ścieżce leżały poprzewracane drzewa, więc przejechanie rowerem byłoby tam i tak niemożliwe.

Dla rowerów wytyczono zielony szlak „Wokół Góry Chełm”, o długości 2,5 km. Nie zerkając na mapę i naiwnie wierząc, że objadę ją wkoło postanowiłam to zrobić. Początkowo szlak ten prowadził polami – góra wtedy była pięknie widoczna, niestety później wszedł w las i jadąc lasem góry już nie było widać. Niezbyt mi się to spodobało, ale oznakowanie było dobre, więc jechałam dalej, aż w pewnym momencie po spotkaniu z zielonym szlakiem dla pieszych biegnącym przez Górę Chełm, ten zielony rowerowy otaczający ją nagle się skończył. Gdybym wiedziała, że tak będzie to raczej na jazdę nim bym się nie pisała, a teraz cóż… wracać tą samą drogą mi się nie chciało, więc zdecydowałam się bez oznakowania jakoś na własną rękę objechać tą górę i dojechać z powrotem do wsi Hutki-Kanki. Niestety nie udało się, ale jak to mówią „nie ma złego, co by na dobre nie wyszło”, bo po lesie się przejechałam i nawet przed zmrokiem z niego wyjechałam 😉 tylko, że zamiast powrócić do wsi Hutki-Kanki ja wylądowałam we wsi Rodaki. Najzabawniejsze jest to, że planując ten wyjazd w domu, brałam też pod uwagę odwiedzenie Rodak (woj. małopolskie, powiat olkuski, gmina Klucze), a konkretnie zobaczenie w nim kościółka drewnianego, ale później stwierdziłam, że jest już za późno na to. Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, gdy nagle przed moimi oczami pojawił się ten kościółek. Doskonale go rozpoznałam, chociaż już kilka lat minęło odkąd byłam tam ostatni raz, zresztą w tamtej okolicy to jedyny drewniany kościółek.

Piękna architektura – prawdziwa perełka… i jak widać na zamieszczonym poniżej zdjęciu niedawno był odnowiony (podobno w 2006 roku) :)

Ten drewniany kościółek pod wezwaniem św. Marka został wzniesiony prawdopodobnie przed rokiem 1601 r. z drewnianą dzwonnicą z XVIII lub XIX wieku. Przy jego budowie nie używano gwoździ. Kościółek jest jednonawowy, częściowo z podcieniami, od północy zwieńczony zakrystią i otwartymi sobotami. Na pokrytym gontem dachu znajduje się barokowa wieżyczka.
W głównym, późnobarokowym ołtarzu znajduje się obraz św. Marka. W bocznym ołtarzu kościoła znajdował się także posąg św. Mikołaja z początku XV wieku, który przeniesiony został do nowego kościoła w Rodakach. Znajduje się tam także epitafium Krzysztofa Zawalskiego, zmarłego w 1673 roku. Zabytkową świątynię otacza kamienny mur. W 2001 roku kościółek został wpisany na listę obiektów drewnianych w Małopolsce i włączony do SAD – Szlaku Architektury Drewnianej województwa małopolskiego.

Chyba każdy zgodzi się ze mną, że takie kościółki mają swój niepowtarzalny klimat. Niestety tego dnia kościółek był zamknięty :( Odpoczęłam więc pod nim chwilę, zrobiłam mu kilka zdjęć, dzwonnicy również i opuściłam Rodaki.

Szybko dojechałam do drogi 791 i nią już przez Ogrodzieniec, Zawiercie powróciłam do „mojej Poręby”. Początek tej drogi powrotnej nie był lekki – wysokie podjazdy, serpentyny, warunki jazdy jak w górach, a kondycja po zimie jeszcze nie najlepsza. Później jednak górki się skończyły i do domu dojechałam bez problemu – nawet szybciej niż myślałam :)

Kończąc dodam jeszcze, że tego dnia zanim dotarłam do Góry Chełm zwiedziłam najpierw znajdujące się w jej pobliżu źródła Rzeki Centurii. To wyjątkowo piękne miejsce i temat na dłuższą opowieść, ale o tym opowiem już następnym razem 😉

POZDRAWIAM i zachęcam do czytania mojego kolejnego wpisu :) :) :)

46. „Historie z 1001 Baśni” na Zamku Ogrodzieniec – relacja z imprezy

Mimo, że pogoda ostatnio nie sprzyja, to sezon letnich imprez plenerowych już dawno rozpoczął się i są już powszechnie organizowane przez wszelkiej maści ośrodki kulturalne, muzealne i rozrywkowe. Pod koniec maja i na początku czerwca są to głównie imprezy związane z Dniem Dziecka, skierowane zarówno do najmłodszych odbiorców, jak również do całych rodzin.

„Historie z 1001 Baśni” na Zamku Ogrodzieniec mają już swoją kilkuletnią tradycję. Również i w tym roku, 3 czerwca na scenie Zamku Ogrodzienieckiego dzieci miały okazję podziwiać aktorskie popisy w dwóch przedstawieniach przygotowanych specjalnie z okazji Dnia Dziecka.

Z gościnnym występem przyjechał Teatr Rozrywki „Trójkąt” z Zielonej Góry i zaprezentował dwa przedstawienia: „Kot w butach” i „Mucha przed sądem”.

Mimo niepewnej pogody frekwencja dopisała. Zachwycone dzieci licznie zgromadziły się pod sceną i wraz z aktorami uczestniczyły w tej plenerowej realizacji przedstawień teatralnych.

Z pewnością dodatkowym atutem była też kolorowa scenografia, dowcipne sceny oraz oprawa muzyczna. Nie sposób nie wspomnieć również o świetnej grze aktorskiej i edukacyjnym przesłaniu przedstawień.

W czasie przerwy dzieci chętnie wzięły udział w konkursach i zabawach ruchowych, przygotowanych specjalnie dla nich przez animatorów.

Cena biletu (normalny – 13 zł, ulgowy – 9 zł) obejmowała również zwiedzanie zamku, muzeum zamkowego, zbrojowni i sali tortur. Większość zgromadzonych tego dnia na zamku gości skorzystała z tej możliwości – również i ja wraz z moimi synami zwiedziłam tego dnia cały zamek. Ponieważ niedawno dokładnie o nim opowiadałam, nie chciałabym się teraz powtarzać – zainteresowanym nim osobom proponuję przeczytać wpis 43. Zamek Ogrodzieniec – jurajski klasyk.

Z pewnością warto było tego dnia odwiedzić to najbardziej imponujące Orle Gniazdo spośród wszystkich zamków Jury Krakowsko-Częstochowskiej i w jego malowniczej scenerii zobaczyć dwa ciekawe przedstawienia wystawione z okazji  Dnia Dziecka. Ale to nie jedyna impreza organizowana na jego terenie. W sezonie (maj-wrzesień) – w każdą niedzielę i dni świąteczne – Zamek Ogrodzieniec gości przedstawicieli Bractwa Rycerskiego Ziemi Ogrodzienieckiej, którzy uprzyjemniają zwiedzanie swoimi pokazami walk oraz tańca dawnego. Pokazy odbywają się o godz. – 15.30, 17.00. W okresie od kwietnia do końca października na zamku organizowane są również Wieczory z Duchami. Więcej informacji na ten temat na oficjalnej stronie zamku www.zamek-ogrodzieniec.pl

Kończąc tą krótką relację wraz z organizatorami serdecznie zachęcam do śledzenia kalendarium i odwiedzenia Zamku Ogrodzieniec :)

45. Na jurajskim szlaku: Zamek „Bąkowiec” i Okiennik Wielki

WITAM SERDECZNIE :) :) :)

Poprzednio była relacja z pierwszej tegorocznej wycieczki samochodowej na Jurę, a dzisiaj opowiem o moim pierwszym dłuższym rowerowym wypadzie. Jego celem był Zamek „Bąkowiec” w Morsku i Okiennik Wielki – skała znajdująca się na terenie wsi Piaseczno/Skarżyc. O miejscach tych już kiedyś tu opowiadałam (wpis nr. 4 Zamek „Bąkowiec” i wpis nr. 3 Okiennik Wielki) – czas nieubłaganie płynie i było to już 2 lata temu. Od tej pory Zamek „Bąkowiec” i Okiennik Wielki były kilkakrotnie celami moich wycieczek rowerowych, bądź przystankami na trasach. Piękno tych miejsc przyciąga mnie jak magnes i dlatego też rozpoczynając mój tegoroczny sezon rowerowy w pierwszej kolejności postanowiłam właśnie tam pojechać. Pierwsze podejście niestety było nieudane, bo w trakcie jazdy pogoda się załamała i będąc w Mrzygłodzie zdecydowałam się zawrócić. Zanim to jednak nastąpiło oczarowana rzepakowymi polami na jednym z nich zrobiłam małą sesję fotograficzną 😉

Żółte pola, usłane dywanem kwitnącego rzepaku to widok, który niezmiennie co roku zachwyca mnie, zresztą o tym, że nie tylko mnie świadczą ilości zdjęć o tej tematyce  wrzucane corocznie na różne fora fotograficzne przez ich użytkowników :)

Dla mnie to najpiękniejszy wiosenny widok, zapach też lubię – urzeczona jeszcze jedno zdjęcie pozwolę sobie dodać :)

Niestety w życiu tak bywa, że nie zawsze droga prowadzi nas do celu…

Tego dnia celu nie osiągnęłam, ale za to tydzień później pogoda mi sprzyjała – cieplutko, błękitne niebo i dla ochłody lekko powiewający wiaterek. Jedynie kondycja po zimie nie najlepsza, ale i tak dzielnie pokonywałam kolejne km. Po zdobyciu Góry Włodowskiej i regenerującym odpoczynku na rynku (tego dnia był konieczny), nakierowałam się na Morsko. Mało uczęszczaną asfaltową drogą szybko i komfortowo dojechałam do Morska i gdy Zamek „Bąkowiec” po kilkumiesięcznej przerwie stanął przed moimi oczami bardzo się ucieszyłam :)

Jak już wspomniałam o zamku tym już kiedyś było, więc by się nie powtarzać osoby zainteresowane nim – jego historią, położeniem, legendami odsyłam do archiwalnego wpisu nr.4 :)

Jak zwykle obeszłam i obfotografowałam go – nowych zdjęć nigdy za wiele 😉

A odpoczywając i podziwiając to niezwykłe połączenie muru ze skałą doszłam do wniosku, że przez te częste odwiedziny Zamek „Bąkowiec” stał się jednym z moich ulubionych miejsc na Jurze :)

Drugim punktem programu był Okiennik Wielki. By do niego dojechać będąc pod „Bąkowcem” zdecydowałam się z drogi dojazdowej do zamku odbić w szlak czerwony dla pieszych. Osobom niezorientowanym wyjaśniam, że jest to główny szlak na Jurze, zwany Szlakiem Orlich Gniazd. Mapa w plecaku, oznakowanie bardzo dobre (widać, że ten odcinek niedawno był odnawiany), więc spokojna, że do celu dotrę pojechałam. Niestety szlak dla pieszych nie jest najlepszy do jazdy rowerem – szybko się o tym przekonałam i zamieniłam w turystkę pieszą pchającą rower :)

Idąc lasem mogłam za to lepiej dojrzeć ukryte wśród drzew skałki:

Jednak dopiero Cudzownik na tle błękitnego nieba wzbudził mój zachwyt:

Wkrótce przecięłam asfaltową drogę biegnącą z Lgoty Murowanej do Skarżyc i po niedługim czasie z lasu wyłonił się Okiennik Wielki. Jak już wspominałam byłam pod nim wielokrotnie, ale od tej strony jeszcze go nie witałam.

Okiennik Wielki właściwie znajduje się na gruntach wsi Piaseczno, ale potocznie zwie się go Okiennikiem Skarżyckim, gdyż faktycznie jest położony najbliżej tej miejscowości (obecnie to dzielnica Zawiercia).

Okiennik Wielki to wyniosła i zarazem jedna z najpiękniejszych na Jurze skał, jak również jedno z najbardziej ulubionych miejsc do uprawiania wspinaczki skałkowej.
Koło szczytu Okiennik przebity jest charakterystycznym ok. 7 metrowym tunelem o średnicy ok. 5 metrów, który jest wymienianym w nazwie skały oknem.                     Według historyków ok. XII-XIII wieku u podnóża skał istniał obronny gród o konstrukcji drewnianej; ślady murów miały być widoczne jeszcze w XIX wieku. Ślad po jego istnieniu zachował się ponadto w legendach, mówiących, że istniał tu gród lub osada, zamieszkały przez zbójników. Istnieją podania, które łączą Okiennik z właścicielami zamku w Morsku, czy też z Janosikiem, który miał ukryć tu swoje skarby a także z XIX-wiecznym rozbójnikiem Malarskim, który miał zamieszkiwać znajdująca się poniżej „okna” jaskinię. W 1921 roku w jaskini odkryto narzędzia krzemienne z okresu środkowego paleolitu, które obecnie znajdują się w Muzeum Archeologicznym w Krakowie.

Okiennik Wielki zachwyca kształtem i wielkością, ale można się również zachwycić podziwiając z niego widoki okolicy.

I jeszcze jedno zdjęcie zrobione z pewnej wysokości – niestety wspinać się po linach nie potrafię i na jego szczycie nie byłam :(

Ponieważ po raz pierwszy będąc tam nie spotkałam żadnych wspinających, na „Bąkowcu” też tego dnia nie było turystów doszłam do wniosku, że środowe popołudnia będą idealne do delektowania się Jurą w samotności i robienia zdjęć bez ludzi w kadrze. Od czasu tego wyjazdu odbyłam już kilka kolejnych wycieczek rowerowych i jest dokładnie tak, jak za pierwszym razem. Myślę, że dopiero wakacje to zmienią i turystów oraz wspinających będzie można spotkać wszędzie zarówno w weekendy, jak i w tygodniu.

Zaczęło się jednak robić późno i nadszedł czas, by wracać do domu. Pożegnałam się więc z Okiennikiem i na pożegnanie zrobiłam mu kolejne zdjęcia, tylko już od drugiej strony:

Kolejny kadr z wiosennym akcentem na pierwszym planie :)

I ostatnie już zdjęcie zrobione z oddali. Jak widać potężna skała zmalała wtopiona w otoczenie :)

Wyjazd ten zaliczam do bardzo udanych. Ach jak miło było odwiedzić ponownie te piękne miejsca na Jurze i pooddychać świeżym jurajskim powietrzem !!! :)

Zachęcam Wszystkich do zaglądania na mój blog i czytania relacji z moich kolejnych wycieczek, a także zwiedzania tych opisywanych i polecanych przeze mnie miejsc. :) :) :) POZDRAWIAM :) :) :)