Witam serdecznie wszystkich stałych bywalców mojego bloga oraz „zabłąkane dusze” W poprzednim wpisie rozpoczęłam relację z tegorocznego, wakacyjnego wędrowania polskimi i słowackimi tatrzańskimi szlakami. Opowiedziałam już o zdobywaniu Koprowego Wierchu (Kôprovský štít, 2363 m). Były to słowackie Tatry Wysokie, a dzisiaj dla odmiany będą tu polskie Tatry Zachodnie, gdyż drugiego dnia wybraliśmy się do Doliny Chochołowskiej, by wejść na Trzydniowiański Wierch. Trasa pięknie zaplanowana, ale w górach, jak i w życiu nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem…
Całą Dolinę Chochołowską przeszliśmy w zeszłym roku, więc tym razem chcieliśmy pójść na łatwiznę i do Polany Huciska dojechać „Rakoniem”. Niestety tylu chętnych oczekiwało na przyjazd kolejki, że gdy już przyjechała i wszyscy na hura!!! rzucili się do niej, nam nie udało się już wsiąść. Trzeba mieć pecha Na następny kurs przynajmniej 20 minut musielibyśmy czekać, do tego nie mając pewności, czy tym razem wsiądziemy, więc wkurzeni postanowiliśmy iść jednak pieszo 😉
Od zeszłego roku niewiele się tam zmieniło. Nadal zamknięte są niektóre szlaki jak np. w Dolinie Lejowej, czy odcinek Drogi nad Reglami pomiędzy Dolinami Kościeliską, a Chochołowską. Usunięto jednak większość drzew powalonych przez szalejącą 26 grudnia 2013 wichurę.
Jak widać wody w Potoku Chochołowskim niewiele, ale o tej porze roku to raczej normalne 😉
Przypominam, że Dolina Chochołowska to najdłuższa i największa dolina w polskich Tatrach. Znajduje się na zachodnim skraju polskich Tatr Zachodnich i stanowi orograficznie lewą odnogę doliny Czarnego Dunajca. Zajmuje obszar ponad 35 km² i ma długość ok. 10 km. Jest doliną walną. Od południa i zachodu graniczy ze Słowacją. Administracyjnie leży na terenie wsi Witów
Po więcej informacji o niej odsyłam do wpisu 101. Dolina Chochołowska… Rakoń, Grześ i jak wskazuje tytuł tego archiwalnego wpisu wtedy po jej przejściu wchodziliśmy na Rakonia i Grzesia. Teraz dla odmiany postanowiliśmy zdobyć Trzydniowiański Wierch. Apetyt na szczyty był zresztą większy, ale niestety pojawiły się kolejne przeszkody uniemożliwiające nam zdobycie ich, ale po kolei…
Po 1,30 h marszu Doliną Chochołowską na Polanie Trzydniówka odbiliśmy na czerwony szlak, by wchodząc nim po 2 godzinach stanąć na szczycie Trzydniowiańskiego Wierchu.
Upał straszny i co chwilę przystawaliśmy, bo złapać oddech, bądź ukoić pragnienie łykiem wody. Trasa w większości prowadziła przez las, najpierw spokojnie, ale już przejście przez Krowieniec (inaczej Krowi Żleb) wymagało dużej siły i poświęcenia. Wchodziliśmy po solidnej, kamienistej ścieżce i im wyżej, tym było stromiej i ciężej, a pod szczytem pogoda nagle załamała się. W oddali nad Tatrami Wysokimi niebo pociemniało i słychać było grzmoty. Po wyjściu z kosodrzewiny i nas dopadł deszcz. Nie wiedzieliśmy co robić dalej – wędrowanie wyżej granią było niebezpieczne, a wracać się po pokonaniu tak męczącego podejścia będąc już praktycznie pod szczytem góry nie uśmiechało nam się. Wróciliśmy więc tylko kawałek do rejonu kosówki i pod nią, niczym pod parasolką przeczekaliśmy burzę 😉
Gdy już tylko siąpiło ruszyliśmy dalej w drogę. Teraz szło się już łatwiej i przyjemniej
Po 20 minutach wędrówki zdobyliśmy najwyższy wierzchołek Trzydniowiańskiego Wierchu (wcześniej przeszliśmy przez niższy).
Malowniczy krajobraz – za mną pięknie widać Kominiarski Wierch
Trzydniowiański Wierch ma dwa wierzchołki. Niższy ma wysokość 1758 m n.p.m. Na południe, ok. 150 m od niego w południowej grani znajduje się drugi, nienazwany wierzchołek o wysokości 1762 m n.p.m. Wschodnie stoki Trzydniowiańskiego Wierchu opadają do Doliny Starorobociańskiej (wschodnie odgałęzienie górnej części Doliny Chochołowskiej). Znajduje się w nich kilka żlebów, w kierunku od północy na południe są to: Mokry Żleb, Wydarty Żleb i Dwojakowy Żleb. Południowo-zachodnie stoki opadają do Doliny Jarząbczej (zachodnie odgałęzienie górnej części Doliny Chochołowskiej). Znajduje się w nich grzbiet Pośredniej Kopy oddzielający Szeroki Żleb od Wąskich Żlebków.
Z Trzydniowiańskiego Wierchu roztacza się wyśmienita panorama Tatr Zachodnich we wszystkie strony. Doskonale widać Ornak, Kominiarski Wierch, Starorobociański Wierch, Jarząbczy Wierch, Wołowiec, Grześ i wiele innych szczytów.
Na kolejnych dwóch zdjęciach widzimy szlak na Kończysty Wierch i Starorobociański Wierch
Widać również czym różni się krajobraz Tatr Zachodnich od Wysokich. Jak pamiętamy z poprzedniego wpisu Tatry Wysokie w najwyższym piętrze charakteryzują się strzelistymi turniami, co nadaje im surowy, alpejski charakter. Tatry Zachodnie są nieco niższe i dużo łagodniejsze. Ich szczyty w zdecydowanej większości pokryte są łąkami wysokogórskimi.
Szlaki położone na obu obszarach mają również odmienny charakter. W Tatrach Wysokich spora część tras wiedzie wśród urwistych skał, nierzadko oferując sztuczne ułatwienia – takie jak łańcuchy i klamry, bez których pokonanie szlaku byłoby bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. W Tatrach Zachodnich tego typu atrakcje należą do rzadkości, co jednak nie oznacza, że szlaki są tam zupełnie bezpieczne. Trawiaste i łagodne obszary często kończą się nawet kilkusetmetrowymi urwiskami. (Źródło informacji: http://www.tatry.info.pl )
Na Kończystym i Starorobociańskim Wierchu byłam po raz pierwszy w 1999 roku. Na Starorobociańskim Wierchu ponownie w 2000, idąc od Ornaka na Błyszcz i Bystrą (a na Starorobociański robiąc sobie skok w bok), a teraz niestety nie udało się dojść dalej. Przeczekując burzę w kosodrzewinie straciliśmy dużo czasu i obawiałam się, by wejście i zejście z Kończystego Wierchu przy niepewnej pogodzie nie okazało się zbyt ryzykowne czasowo. Dalsze szczyty i wędrowanie szlakiem graniczno-graniowym już nawet nie wchodziło w grę. Nie rozpaczaliśmy jednak z tego powodu, a raczej cieszyliśmy z poprawy pogody i wędrowania bez płaszczy przeciwdeszczowych. W górskich wędrówkach nie chodzi tylko o „zaliczanie” kolejnych szczytów, ale przede wszystkim o sam kontakt z górami, podziwianie widoków i czerpanie przyjemności z wędrowania szlakami. Przynajmniej ja mam takie odczucia
Do Polany Chochołowskiej z Trzydniowiańskiego Wierchu schodziliśmy Doliną Jarzabczą, przez Polanę Jarząbcze Szałasiska robiąc tzw. Pętlę. Szlak czerwony częściowo pokrywa się tu z żółtym (tzw. Szlakiem Papieskim – nazwanym tak dla upamiętnienia trasy, którą przebył pieszo Jan Paweł II w trakcie pielgrzymki do Polski w 1983 roku). Przyjemnie się schodziło, chociaż jak to przy zejściu – mięśnie nóg bolały ach, jak ja miło wspominam teraz ten ból 😉
Podsumowując Trasa:
Siwa Polana – Polana Trzydniówka – Trzydniowiański Wierch – Dolina Jarząbcza – Polana Chochołowska – Dolina Chochołowska – Siwa Polana
POZDRAWIAM SERDECZNIE
i zachęcam do odkrywania uroków zarówno Tatr Wysokich, jak i Zachodnich, w Bielskie też warto się wybrać 😉