116. Dolina Chochołowska… Trzydniowiański Wierch

Witam serdecznie wszystkich stałych bywalców mojego bloga oraz „zabłąkane dusze” :) W poprzednim wpisie rozpoczęłam relację z tegorocznego, wakacyjnego wędrowania polskimi i słowackimi tatrzańskimi szlakami. Opowiedziałam już o zdobywaniu Koprowego Wierchu (Kôprovský štít, 2363 m). Były to słowackie Tatry Wysokie, a dzisiaj dla odmiany będą tu polskie Tatry Zachodnie, gdyż drugiego dnia wybraliśmy się do Doliny Chochołowskiej, by wejść na Trzydniowiański Wierch. Trasa pięknie zaplanowana, ale w górach, jak i w życiu nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem…

Całą Dolinę Chochołowską przeszliśmy w zeszłym roku, więc tym razem chcieliśmy pójść na łatwiznę i do Polany Huciska dojechać „Rakoniem”. Niestety tylu chętnych oczekiwało na przyjazd kolejki, że gdy już przyjechała i wszyscy na hura!!! rzucili się do niej, nam nie udało się już wsiąść. Trzeba mieć pecha :( Na następny kurs przynajmniej 20 minut musielibyśmy czekać, do tego nie mając pewności, czy tym razem wsiądziemy, więc wkurzeni postanowiliśmy iść jednak pieszo 😉

Od zeszłego roku niewiele się tam zmieniło. Nadal zamknięte są niektóre szlaki jak np. w Dolinie Lejowej, czy odcinek Drogi nad Reglami pomiędzy Dolinami Kościeliską, a Chochołowską. Usunięto jednak większość drzew powalonych przez szalejącą 26 grudnia 2013 wichurę.

Jak widać wody w Potoku Chochołowskim niewiele, ale o tej porze roku to raczej normalne 😉

Przypominam, że Dolina Chochołowska to najdłuższa i największa dolina w polskich Tatrach. Znajduje się na zachodnim skraju polskich Tatr Zachodnich i stanowi orograficznie lewą odnogę doliny Czarnego Dunajca. Zajmuje obszar ponad 35 km² i ma długość ok. 10 km. Jest doliną walną. Od południa i zachodu graniczy ze Słowacją. Administracyjnie leży na terenie wsi Witów :)

Po więcej informacji o niej odsyłam do wpisu 101. Dolina Chochołowska… Rakoń, Grześ i  jak wskazuje tytuł tego archiwalnego wpisu wtedy po jej przejściu wchodziliśmy na Rakonia i Grzesia. Teraz dla odmiany postanowiliśmy zdobyć Trzydniowiański Wierch. Apetyt na szczyty był zresztą większy, ale niestety pojawiły się kolejne przeszkody uniemożliwiające nam zdobycie ich, ale po kolei… :)

Po 1,30 h marszu Doliną Chochołowską na Polanie Trzydniówka odbiliśmy na czerwony szlak, by wchodząc nim po 2 godzinach stanąć na szczycie Trzydniowiańskiego Wierchu.
Upał straszny i co chwilę przystawaliśmy, bo złapać oddech, bądź ukoić pragnienie łykiem wody. Trasa w większości prowadziła przez las, najpierw spokojnie, ale już przejście przez Krowieniec (inaczej Krowi Żleb) wymagało dużej siły i poświęcenia. Wchodziliśmy po solidnej, kamienistej ścieżce i im wyżej, tym było stromiej i ciężej, a pod szczytem pogoda nagle załamała się. W oddali nad Tatrami Wysokimi niebo pociemniało i słychać było grzmoty. Po wyjściu z kosodrzewiny i nas dopadł deszcz. Nie wiedzieliśmy co robić dalej – wędrowanie wyżej granią było niebezpieczne, a wracać się po pokonaniu tak męczącego podejścia będąc już praktycznie pod szczytem góry nie uśmiechało nam się. Wróciliśmy więc tylko kawałek do rejonu kosówki i pod nią, niczym pod parasolką przeczekaliśmy burzę 😉

Gdy już tylko siąpiło ruszyliśmy dalej w drogę. Teraz szło się już łatwiej i przyjemniej :)

Po 20 minutach wędrówki zdobyliśmy najwyższy wierzchołek Trzydniowiańskiego Wierchu (wcześniej przeszliśmy przez niższy).

Malowniczy krajobraz – za mną pięknie widać Kominiarski Wierch :)

Trzydniowiański Wierch ma dwa wierzchołki. Niższy ma wysokość 1758 m n.p.m. Na południe, ok. 150 m od niego w południowej grani znajduje się drugi, nienazwany wierzchołek o wysokości 1762 m n.p.m. Wschodnie stoki Trzydniowiańskiego Wierchu opadają do Doliny Starorobociańskiej (wschodnie odgałęzienie górnej części Doliny Chochołowskiej). Znajduje się w nich kilka żlebów, w kierunku od północy na południe są to: Mokry Żleb, Wydarty Żleb i Dwojakowy Żleb. Południowo-zachodnie stoki opadają do Doliny Jarząbczej (zachodnie odgałęzienie górnej części Doliny Chochołowskiej). Znajduje się w nich grzbiet Pośredniej Kopy oddzielający Szeroki Żleb od Wąskich Żlebków.

Z Trzydniowiańskiego Wierchu roztacza się wyśmienita panorama Tatr Zachodnich we wszystkie strony. Doskonale widać Ornak, Kominiarski Wierch, Starorobociański Wierch, Jarząbczy Wierch, Wołowiec, Grześ i wiele innych szczytów.

Na kolejnych dwóch zdjęciach widzimy szlak na Kończysty Wierch i Starorobociański Wierch :)

Widać również czym różni się krajobraz Tatr Zachodnich od Wysokich. Jak pamiętamy z poprzedniego wpisu Tatry Wysokie w najwyższym piętrze charakteryzują się strzelistymi turniami, co nadaje im surowy, alpejski charakter. Tatry Zachodnie są nieco niższe i dużo łagodniejsze. Ich szczyty w zdecydowanej większości pokryte są łąkami wysokogórskimi.
Szlaki położone na obu obszarach mają również odmienny charakter. W Tatrach Wysokich spora część tras wiedzie wśród urwistych skał, nierzadko oferując sztuczne ułatwienia – takie jak łańcuchy i klamry, bez których pokonanie szlaku byłoby bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. W Tatrach Zachodnich tego typu atrakcje należą do rzadkości, co jednak nie oznacza, że szlaki są tam zupełnie bezpieczne. Trawiaste i łagodne obszary często kończą się nawet kilkusetmetrowymi urwiskami. (Źródło informacji: http://www.tatry.info.pl )

Na Kończystym i Starorobociańskim Wierchu byłam po raz pierwszy w 1999 roku. Na Starorobociańskim Wierchu ponownie w 2000, idąc od Ornaka na Błyszcz i Bystrą (a na Starorobociański robiąc sobie skok w bok), a teraz niestety nie udało się dojść dalej. Przeczekując burzę w kosodrzewinie straciliśmy dużo czasu i obawiałam się, by wejście i zejście z Kończystego Wierchu przy niepewnej pogodzie nie okazało się zbyt ryzykowne czasowo. Dalsze szczyty i wędrowanie szlakiem graniczno-graniowym już nawet nie wchodziło w grę. Nie rozpaczaliśmy jednak z tego powodu, a raczej cieszyliśmy z poprawy pogody i wędrowania bez płaszczy przeciwdeszczowych. W górskich wędrówkach nie chodzi tylko o „zaliczanie” kolejnych szczytów, ale przede wszystkim o sam kontakt z górami, podziwianie widoków i czerpanie przyjemności z wędrowania szlakami. Przynajmniej ja mam takie odczucia :)

Do Polany Chochołowskiej z Trzydniowiańskiego Wierchu schodziliśmy Doliną Jarzabczą, przez Polanę Jarząbcze Szałasiska robiąc tzw. Pętlę. Szlak czerwony częściowo pokrywa się tu z żółtym (tzw. Szlakiem Papieskim – nazwanym tak dla upamiętnienia trasy, którą przebył pieszo Jan Paweł II w trakcie pielgrzymki do Polski w 1983 roku). Przyjemnie się schodziło, chociaż jak to przy zejściu – mięśnie nóg bolały :) ach, jak ja miło wspominam teraz ten ból 😉

Podsumowując Trasa:
Siwa Polana – Polana Trzydniówka – Trzydniowiański Wierch – Dolina Jarząbcza – Polana Chochołowska – Dolina Chochołowska – Siwa Polana

POZDRAWIAM SERDECZNIE :)
i zachęcam do odkrywania uroków zarówno Tatr Wysokich, jak i Zachodnich, w Bielskie też warto się wybrać 😉