225. Muszyna w pięknej Dolinie Popradu

Witam serdecznie :) :) :)
Uzdrowiskowy klimat Piwnicznej-Zdrój tak nas urzekł, że ostatniego dnia „naszej corocznej tatrzańskiej wyprawy” postanowiliśmy podjechać do jeszcze jednej uzdrowiskowej miejscowości położonej nad Popradem, a mianowicie Muszyny :)

Muszyna znajduje się w województwie małopolskim, w powiecie nowosądeckim. Jest siedzibą gminy miejsko-wiejskiej. Leży w odległości ok. 5 km od granicy ze Słowacją oraz w odległości około 11 km od Krynicy-Zdroju. Pod względem geograficznym znajduje się w trzech mezoregionach: Beskid Sądecki, Góry Leluchowskie i Góry Lubowelskie.

Muszyna posiada status miejscowości uzdrowiskowej z licznymi odwiertami i rozlewniami wód mineralnych. Stąd pochodzi jedna z najbardziej wartościowych wód mineralnych – Muszynianka. Znajdują się tam pijalnie wody mineralnej, sanatoria uzdrowiskowe, baseny oraz parki zdrojowe.

Muszyna przywitała nas deszczem, ale na szczęście szybko się rozpogodziło i mogliśmy spacerować już w przyjemniejszych warunkach :)

Pięknie ukwiecony rynek zachwycił nas, a zwłaszcza mnie – miłośniczkę kwiatów :)

Na muszyńskim rynku „Ziemia śmieje się kwiatami”
(Ralph Waldo Emerson) :)

Miejscowość ta słynie z licznych dywanów i pięknych figur kwiatowych :)

Zwiedzanie miasta rozpoczęliśmy od rynku, który powstał w czasach lokacji miasta i ma nieregularny, trójkątny kształt. Otaczające go kamienice są raczej nowe, ponieważ z tych zabytkowych, to niewiele się zachowało.
Warto jednak zwrócić uwagę na powstałe na przełomie XVIII i XIX wieku kapliczki św. Floriana oraz św. Nepomucena.

Uwagę przyciąga też ratusz. Powstał on bardzo niedawno, bo w latach 2019 – 2021, ale wzniesiono go na kilkusetletnich piwnicach pamiętających czasy średniowiecza. W nowym ratuszu mieści się Centrum Informacji Turystycznej oraz kawiarnia.

Pod ratuszem można zwiedzić odtworzone więzienie na które natrafili archeolodzy podczas badań w 2015 r. oraz salę tortur z bogatą ekspozycją narzędzi kaźni.

Mnie zaciekawiły też dwie fontanny :)
Oto pierwsza z nich :)

I druga, bardziej nowoczesna :)

Zwiedzając, lubimy zrobić sobie chwilę przerwy przy kawce i ciasteczku :) Na rynku w Muszynie jest do tego idealne miejsce – Cukiernia-Kawiarnia „Szarotka” :)

Cukiernia-Kawiarnia „Szarotka” rozpoczęła swoją działalność w 1963 roku i od tej pory nieprzerwanie funkcjonuje do dzisiaj :) Widoczny na elewacji napis informuje o tym :)

Oprócz słodkich pyszności wrażenie robi też klimatyczne wnętrze :)

Dużo książek, winyle na ścianie, koronkowe obrusy, stare pianino i mnóstwo różnych bibelotów z poprzedniej epoki, a do tego świadomość, że właśnie w tym miejscu w 1976 roku Edward Stachura pisał listy do Danuty Pawłowskiej :) Na pewno warto tu zajrzeć :)

Po słodkim i miłym odpoczynku ruszyliśmy ulicą Kościelną w kierunku kościoła parafialnego pw Św. Józefa Oblubieńca NMP.

Domy stojące wzdłuż ulicy Kościelnej pochodzą z XIX i XX wieku. Tworzą zabytkowy zespół szeregowej zabudowy. Wiele z nich wyposażonych jest w charakterystyczne bramy wjazdowe prowadzące do sieni.

Poniżej Kościół parafialny pw Św. Józefa Oblubieńca NMP, a przed nim zaparkowała
Kolejka Muszyńska :)

Budowa obecnej świątyni rozpoczęła się w 1676 roku od poświęcenia kamienia węgielnego przez biskupa Andrzeja Trzebickiego. Prace budowlane trwały długo, a kościół został konsekrowany dopiero w 1749 roku przez biskupa krakowskiego Andrzeja Stanisława Załuskiego.

Świątynia była wielokrotnie odnawiana, m.in. w 1803 roku nadbudowano zakrystię południową oraz w 1950 roku dobudowano zakrystię północną. Kościół został wzniesiony w stylu barokowym, wybudowany z kamienia i otynkowany. Budowla jest jednonawowa, posiada wydłużoną czteroprzęsłową nawę i węższe prezbiterium, zamknięte półkoliście. Przy prezbiterium od strony południowej znajduje się kwadratowa zakrystia oraz nowa przybudówka od trony północnej. Na zewnątrz ściany są rozczłonkowane podziałami pilastrowymi i zwieńczone obiegającym gzymsem konsolkowym. We fryzie pod gzymsem są umieszczone otwory strzelnicze, świadczące o obronnej funkcji świątyni. Fasada jest zwieńczona trójkątnym przyczółkiem z podziałami ramowymi, w przyziemiu do wnętrza wchodzi się przez barokowy portal. Świątynia nakryta jest dachami dwuspadowymi z barokową wieżyczką na sygnaturkę z latarnią i baniastym dachem hełmowym. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Wnętrze jest nakryte sklepieniami krzyżowymi opartymi na gurtach i spływającymi na filary przyścienne, podtrzymujące wydatny przełamujący się gzyms. Łuk tęczowy jest półkolisty i posiada belkę o ozdobnym wykroju z grupą Ukrzyżowania na globie ziemskim, w stylu późnobarokowym pochodzącą z przełomu XVII i XVIII wieku. Obraz, przedstawiający św. Józefa do ołtarza głównego namalował z końcem lat 60. XIX w. krakowski malarz Walery Eljasz (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Na terenie parafii pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w 2015 roku utworzono Ogrody Biblijne.

Pomysłodawcą ogrodów był ks. Paweł Stabach, a projektantem Zofia Włodarczyk, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie i autorka książki „Rośliny biblijne”. Celem ogrodów jest ukazywanie treści biblijnych i roślin biblijnych w plenerze.

Cytując ks. Pawła Stabacha „Muszyńskie Ogrody Biblijne są miejscem szczególnego spotkania Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem w Jego Słowie, obrazach biblijnych i biblijnej roślinności”.

Ogrody Biblijne ukazują sceny zawarte w Starym i Nowym Testamencie. W ogrodach można spotkać kompozycje roślin znanych z kart Biblii oraz występujących w Jerozolimie lub Palestynie, od średniowiecza zwaną Ziemią Świętą.

Muszyńskie Ogrody Biblijne zostały podzielone na pięć stref tematycznych. Pierwszą z nich jest Ogród Historii Zbawienia. Ukazuje dzieje od narodzin świata aż po jego kres zawarty w apokalipsie św. Jana. Ogród Historii Zbawienia został podzielony tematycznie na cztery części: „Stary Testament”, „Życie i działalność Jezusa”, „Zmartwychwstanie Jezusa i Jego ostatnie pouczenia” oraz „Listy Apostołów”.

Drugą strefą jest Ogród Krajobrazów Biblijnych. Zawarte w nim kompozycje prezentują geografię Ziemi Świętej, a także wybrane elementy gospodarki rolnej za czasów biblijnych.

W kolejnej części ogrodu można zapoznać się z nauką proroków, których rolą było niesienie ludziom Bożego, Mesjańskiego przesłania.

Dalej urządzono zakątek dla dzieci. Ostatnią strefą jest Ogród Zakochanych. Jego kompozycja i teksty biblijne mają sprzyjać edukacji religijnej i kontemplacji połączonej z miłym spędzaniem czasu. Na terenie ogrodu znajduje się też źródło wody mineralnej „Maryja”. Odkryto je w 2016 roku na głębokości 70 metrów.

Ogrody Biblijne otwarty są codziennie od wtorku do soboty w godzinach 10.00-18.00, a w niedzielę w godzinach 9.00-19.00 – „dzień ciszy” (bez przewodnika). W poniedziałek są zamknięte.

To niezwykłe miejsce na pewno warto odwiedzić :)

Zwiedzanie ogrodów jest bezpłatne, ale można przy wejściu złożyć dobrowolną ofiarę na ich utrzymanie :)

Dzisiaj pokazałam pięknie ukwiecony rynek, ciekawą zabudowę Muszyny i opowiedziałam o Ogrodach Biblijnych, a następnym razem zaprezentuję Zamek w Muszynie :)

POZDRAWIAM i zachęcam do czytania kolejnego wpisu :) :) :)

224. Dolina Gąsienicowa… Czarny Staw Gąsienicowy, Zawrat, Świnica

Witam serdecznie :) :) :)

Kolejnego dnia odbyliśmy ostatnią wysokogórską wędrówkę :) I zacznę może od tego, że w zależności od kondycji i chęci można przejść całą opisaną trasę, ale można też zafundować sobie jej skrócone wersje :)

Samochód zaparkowaliśmy na jednym z kilku parkingów pod Nosalem i korzystając z opcji dojazdu busem, szybko znaleźliśmy się w Kuźnicach :)

Naszym pierwszym celem była Hala Gąsienicowa oraz znajdujące się tam Schronisko PTTK „Murowaniec” :)
Mając do wyboru niebieski szlak przez Boczań lub żółty Doliną Jaworzynką zdecydowaliśmy się pójść tym pierwszym (oba znane nam już z wcześniejszych wędrówek).

Po 1,5 godzinnej wędrówce i wyciskaniu pierwszych potów dotarliśmy do Przełęczy między Kopami. Żółty szlak poprowadzony Doliną Jaworzynką w tym miejscu się kończy i dalej do „Murowańca” idzie się tylko niebieskim.

Niebieski szlak, cudne niebieskie niebo nad tatrzańskimi szczytami i do tego jeszcze kwitnąca wierzbówka kiprzyca :) Widok z Królowych Rówienek oczarował nas :)

Hala Gąsienicowa to obecnie w potocznym rozumieniu północna część Doliny Gąsienicowej w Tatrach obejmującej Królowe Rówienki, Stawiańskie Rówienki i otoczenie schroniska „Murowaniec”.
W przeszłości była to hala pasterska będąca jednym z większych ośrodków pasterstwa w Tatrach. Miała powierzchnię 797,45 ha, z czego pastwiska stanowiły tylko 3,8 ha, największą zaś część nieużytki 521,2 ha, reszta to halizny (120 ha), kosodrzewina (105 ha) i las (47,45) ha. Zajmowała cały obszar Doliny Czarnej Gąsienicowej i Doliny Zielonej Gąsienicowej, a nawet górną, zalesioną część Doliny Suchej Wody. Znajdujące się na tarasie Królowe Rówienki należały do dwóch hal; mniejsza południowa część do Hali Gąsienicowej, a większa północna do Hali Królowej. Nazwa hali pochodzi od góralskiego rodu Gąsieniców z Zakopanego, którzy w XVII w. byli jej właścicielami. (Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org)

Na Królowych Rówienkach stoją drewniane szopy i szałasy. Są one pamiątką po istniejących tutaj dawniej 15 szopach i szałasach pasterskich. Zostały w 1985 wyremontowane przez Muzeum Tatrzańskie :)

Na Hali Gąsienicowej, na wysokości 1500 m n.p.m. znajduje się Schronisko PTTK „Murowaniec” :)

Uroczyste otwarcie schroniska odbyło się 12 lipca 1925 roku przez prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego.
W roku 1949 powstała tutaj placówka Polskiego Towarzystwa Geograficznego oraz stacja meteorologiczna.
W latach 1950-51 powiększono schronisko dobudowując skrzydło zachodnie i modernizując wnętrze.
W roku 1963 schronisko Murowaniec uległo częściowemu spaleniu, po czym zostało odbudowane, a przy okazji nieznacznie przebudowano wnętrze.

Obecnie „Murowaniec” posiada 120 miejsc noclegowych, w pokojach od 2- do 6-osobowych oraz w pokojach wieloosobowych (8-, 10- oraz 12-osobowych).

Przy schronisku znajduje się bardzo duży węzeł szlaków turystycznych. My po posiłku i odpoczynku ruszyliśmy dalej szlakiem niebieskim :)

Pół godziny później stanęliśmy nad taflą Czarnego Stawu Gąsienicowego :)

Czarny Staw Gąsienicowy to jezioro polodowcowe z grupy Gąsienicowych Stawów w Tatrach Wysokich. Położone jest na wysokości 1624 m n.p.m. w cyrku lodowcowym i jest czwartym co do głębokości jeziorem tatrzańskim. Nad jego zachodnim brzegiem wznoszą się ściany Kościelca. Czarny Staw jest największym jeziorem Doliny Gąsienicowej i jednym z dwóch położonych w części wschodniej, nazywanej czasem Doliną Czarną Gąsienicową (drugie z nich to Zmarzły Staw Gąsienicowy).

Jezioro ma kształt owalny, woda jest przezroczysta, o zabarwieniu szafirowym. Na jeziorze, w pobliżu jego północno-wschodniego brzegu znajduje się niewielka (310 m²) wysepka porośnięta kosodrzewiną. Powstała ona na dawnym mutonie. Na wysepce tej planowano w 1909 r. zbudowanie mauzoleum Juliusza Słowackiego, ale w wyniku protestów działaczy ochrony przyrody nie doszło do tego. Od północy jezioro zamyka skalny próg, z którego wypływa Czarny Potok Gąsienicowy. Czarny Staw został sztucznie zarybiony w 1881 r. (wpuszczono do niego pstrągi potokowe i źródlane).
Nazwa wywodzi się z ciemnogranatowego, a nawet czarnego odcienia wody, związanego z ocienieniem wód pobliskim szczytem i sinicami (Pleurocapsa polonica) porastającymi głazy znajdujące się na brzegach jeziora. Przezroczystość wody wynosi 12 m.
(Źródło informacji: http://pl.wikipedia.org)

10 lat temu szliśmy stąd czarnym szlakiem na Przełęcz Karb, a teraz naszym celem był Zawrat, więc powędrowaliśmy dalej szlakiem niebieskim :)

Szlak niebieski biegnie lewym brzegiem stawu. Idąc zachwycaliśmy się nim :)

Wkrótce pojawiło się odbicie – żółty szlak na Granaty.

Idąc dalej niebieskim powoli pięliśmy się w górę, a krajobraz robił się coraz bardziej surowy.

Za plecami mieliśmy Czarny Staw Gąsienicowy i doskonale widoczny szlak, którym wcześniej szliśmy :)

Pojawiło się jeszcze jedno odbicie w lewo – tym razem w kierunku Koziego Wierchu. My jednak wierni niebieskiemu szlakowi szliśmy dalej w kierunku Zawratu :)

Po około 40 minutach dotarliśmy do znajdującego się na wysokości 1787 m n.p.m. Zmarzłego Stawu Gąsienicowego.

Zmarzły Staw Gąsienicowy lub po prostu Zmarzły Staw, czasami nazywany także Zmarzłym Stawem pod Zawratem należy do grupy Gąsienicowych Stawów.
Powierzchnia stawu wynosi 0,28 ha (długość 77 m, szerokość 50 m), głębokość – 3,7 m. Zamarznięty jest przez większą część roku, roztapia się zwykle w czerwcu – lipcu, a zamarza we wrześniu – październiku. W okresie zimowym zamarza do dna. Wody ze stawu spływają niewielkim potokiem do położonego niżej Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Uroczy, mały staw w otoczeniu kamiennych kolosów zauroczył mnie i dlatego postanowiłam posiedzieć tu dłużej, po delektować się pięknem i ciszą tego miejsca, a następnie powoli schodzić w dół do „Murowańca”.

Zawrat oczywiście kusił, ale ponieważ wchodziłam już tym szlakiem, a na Świnicy byłam dwukrotnie postanowiłam tym razem odpuścić i nie blokować ruchu na łańcuchach :)

Zrobiliśmy sobie z mężem pamiątkowe zdjęcie i ja pozostałam, a on wraz z synem ruszyli na podbój Świnicy przez Zawrat :) Tak zresztą robi większość docierających tu turystów :)

Mając dużo czasu mogłam powoli schodzić, co chwilę przystawać, zachwycać się i robić mnóstwo zdjęć :)

Widok Czarnego Stawu Gąsienicowego oczarował mnie :) Pięknie wygląda z każdej perspektywy :)

I jeszcze jedno ujęcie „z góry” :)

Nad brzegiem tego stawu też warto dłużej posiedzieć :)

I załapałam się nawet na bardzo ciekawy plenerowy wykład o tatrzańskiej przyrodzie :)

I gdy ja powoli schodziłam szlakiem od Zmarzłego Stawu do Schroniska PTTK „Murowaniec”, to Moi Panowie dzielnie pieli się w górę, by najpierw zdobyć Zawrat, a następnie Świnicę :) Ich wędrówka wyglądała zupełnie inaczej niż moja, a właściwie wspinaczka :)

Niebieski szlak na Zawrat z Hali Gąsienicowej uważany jest za trudny i nie polecany początkującym turystom, a także osobom mającym słabą kondycję i lęk ekspozycji.

Szlak biegnie przez piarg Zawratowego Żlebu. Jest stromo i momentami ślisko, więc dla ułatwienia i bezpieczeństwa umocowano tam łańcuchy, a także klamry.

Trzeba się nagimnastykować, by pokonać ten odcinek, ale na pewno warto, bo widoki z Zawratu zapierają dech w piersiach i rekompensują trud włożony w jego zdobycie.

Widok z Zawratu na Dolinę Pięciu Stawów Polskich :) Wyróżniająca się piramida w tle to Krywań :)

Zasłużony odpoczynek :) :) :)

Zawrat (2159 m n.p.m.) to przepiękna przełęcz, oddzielająca Zawratową Turnię od Małego Koziego Wierchu. Jest jednym z dwóch skrajnych punktów szlaku Orlej Perci (zachodnim).

Dalsza wędrówka to było odbicie w prawo i wejście szlakiem czerwonym na Świnicę :)

Eksponowane odcinki oraz dość trudna skalna wspinaczka… było jeszcze trudniej.

Umieszczono ciągi łańcuchów, a także kilka drabinek zbudowanych z klamer. „Żelastwo” ułatwia wspinaczkę, chociaż niestety utrudnieniem w przypadku drabinek jest spora odległość między ich stopniami, zwłaszcza dla osób o niskim wzroście.

Mąż i syn dzielnie sobie radzili na tym trudnym i eksponowanym odcinku :)

Po godzinie zdobyli szczyt Świnicy :)

Świnica to zwornikowy szczyt w Tatrach Wysokich o dwóch wierzchołkach, różniących się wysokością o 11 metrów. Mająca kształt szerokiej piramidy skalnej Świnica jest pierwszym od zachodu wybitnym szczytem w grani głównej Tatr Wysokich (jej minimalna deniwelacja względna wynosi 356 metrów) i dobrym punktem widokowym.

Wyższy wierzchołek ma 2302 m n.p.m. i prowadzi na niego szlak turystyczny. Niższy, północno-zachodni, zwany wierzchołkiem taternickim, ma wysokość 2291 m n.p.m. i jest niedostępny turystycznie. Niektórzy za trzeci wierzchołek uznają też niewybitny garb Świnickiej Kopy. Punktem zwornikowym, przez który przebiega granica państwowa pomiędzy Polską a Słowacją, jest jej główny wierzchołek. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Spojrzenie w kierunku Kasprowego Wierchu :)
W tle widać również Czerwone Wierchy i Giewont :)

Odcinek między Zawratem a szczytem Świnicy, po przejściowym zamknięciu w latach 2018-2021, został przywrócony z ograniczeniem do jednego kierunku ruchu, wyłącznie w stronę Świnicy.

Zejście ze szczytu też wymaga kondycji i zachowania ostrożności.

Po dotarciu do Świnickiej Przełęczy można kontynuować schodzenie idąc dalej granią w kierunku Kasprowego Wierchu lub tak jak zrobili to moi bliscy – odbić w prawo i czarnym szlakiem zejść do Doliny Gąsienicowej :)

Poniżej spojrzenie na majestatyczną Świnicę z kamiennej ścieżki, która ułatwia schodzenie ze Świnickiej Przełęczy.

Gdy spotkaliśmy się w Murowańcu, to odpoczęliśmy, wymieniliśmy wrażeniami i już razem schodziliśmy do zaparkowanego pod Nosalem samochodu :)

Dla Moich Panów wchodzących przez Zawrat na Świnicę to był długi i wymagający szlak, dla mnie zdecydowanie mniej męczący. Pogoda wspaniale nam dopisała i dzięki temu widoki zachwycały, a wędrówka przebiegała w bezpieczniejszych warunkach  :)

Rozpoczynając ten wpis napisałam, że można przejść całą opisaną trasę, ale można też zdecydować się na jej krótsze wersje. Zaawansowanym turystom polecam przejście całej trasy – satysfakcja gwarantowana. Osoby średniozaawansowane mogą tak jak ja spokojnie dojść sobie do Zmarzłego Stawu i wrócić. Dużo osób jako punkt docelowy obiera sobie Czarny Staw Gąsienicowy, a inni docierają do Schroniska PTTK „Murowaniec” i po odpoczynku wracają do Kuźnic. W tym regionie Tatr szlaków turystycznych jest dużo, jest więc w czym wybierać :)  Można skorzystać z mojej propozycji lub przygotować swoją własną trasę :) :) :)

Podsumowując trasa:
Parking pod Nosalem – Kuźnice – szlak przez Boczań (szlak niebieski) – Przełęcz między Kopami – Królowe Rówienki – Schronisko PTTK „Murowaniec” – Czarny Staw Gąsienicowy (szlak niebieski) – Zmarzły Staw – Zawrat (2159 m n.p.m.) – Świnica (2302 m n.p.m.) – Świnicka Przełęcz – Dolina Gąsienicowa – Schronisko PTTK „Murowaniec” – Królowe Rówienki – Przełęcz między Kopami – szlak niebieski przez Boczań – Kuźnice – Parking pod Nosalem

Pozdrawiam cieplutko :) :) :)

223. Dolný Kubín na bis

Witam serdecznie :) :) :)
Następnego dnia regenerowaliśmy siły po intensywnej wędrówce i przed kolejną planowaną. Ponieważ już przekonaliśmy się, że o późniejszej godzinie lepiej omijać przejście graniczne w Jurgowie (remont mostu w miejscowości Podspady (słow. Podspády) i spowodowane tym korki), to pojechaliśmy w innym kierunku. Nasz wybór padł na Dolný Kubín w historycznym regionie Orawa :)

Dolný Kubín leży w środkowej Słowacji, w kraju żylińskim, w historycznym regionie Orawa, w dolinie Orawy, między grupami górskimi Magury Orawskiej (na północy) i Gór Choczańskich (na południu). Jest doskonałą bazą wypadową na okoliczne pasma górskie.

Miasto to po raz pierwszy odwiedziliśmy w sierpniu 2021 roku i tak nas oczarowało, że po 3 latach zapragnęliśmy ponownie pospacerować jego uliczkami i sprawdzić co się w nim zmieniło :)

O tej pierwszej wizycie można poczytać w moim archiwalnym wpisie: 188. Dolný Kubín w historycznym regionie Orawa :) Dzisiejszy wpis oferuje głównie nowe zdjęcia wszystkich już wcześniej opisanych miejsc. Zazwyczaj gdy jedziemy do nowego miasta, to najpierw szukamy odpowiadającego nam parkingu, później wszystkich najciekawszych miejsc i oczywiście kawiarni z najlepszymi ciastami, a teraz proszę – byliśmy zorientowani we wszystkim i bezstresowo sobie zaparkowaliśmy i spacerowaliśmy :)

Wszystkie pokazane do tej pory zdjęcia pochodzą z rynku (Hviezdoslavovo námestie), który jest głównym zabytkiem urbanistycznym miasta z epoki średniowiecza.

Znajduje się tu wiele renesansowych i barokowych domów mieszczańskich. W średniowieczu rynek nie miał jednak dzisiejszego wyglądu i wielkości. Aż do XVII w. była tu tylko drewniana zabudowa. Przeniesienie siedziby żupy orawskiej z Veličnej do Dolnego Kubina po 1684 r. przyczyniły się do budowy domów kamiennych. Niektóre z nich po przebudowach zachowały się do dziś. (Źródło informacji: http://slowacja-latem.pl/zwiedzanie/miasta/dolny-kubin/ )

Poniżej Oravská galéria – Župný dom :)

Župný dom pochodzi z XVII w. Fasada została przebudowana w stylu neobarokowym, znajduje się na niej żupny herb z XVIII w.

Oravská galéria – Župný dom sąsiaduje z kościołem ewangelickim.

Pomiędzy kościołem ewangelickim, a Orawską Galerią znajduje się mały, ale pięknie zadbany Park dejateľov :)

Tworzy go osiem płaskorzeźb znanych osobistości z historii (Ivan Ballo, Pavol Bujnák, Theo Herkeľ Florin, Ladislav Jégé Nádaši, Juraj Janoška, Andrej Halaša, Peter Škrabák i Margita Figuli).

Oprócz zabytkowych budynków na rynku przyciąga wzrok i zachwyca również nowoczesna fontanna :)

Podczas pierwszej wizyty miasto to urzekło mnie spokojem :) Teraz było podobnie, jedynie ustawiona na rynku scena sugerowała, że bywają dni, gdy jest tu głośniej :)

Pierwsza pisemna wzmianka o Dolnym Kubinie pochodzi z 1323 r. Prawa miejskie uzyskał w 1632-33, a od 1683 r. była tu siedziba Żupy. (Źródło informacji: http://slowacja-latem.pl/ )

Poniżej pomnik wyzwolenia z wyrytą na nim datą wyzwolenia Dolnego Kubina :)

Najstarszym zabytkiem miasta jest Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Został on wybudowany w latach 80-tych XIX wieku na fundamentach wcześniejszego kościoła z XIV w.

A w pobliżu tego zacnego zabytku znajduje się urocza kawiarenka, którą też zapamiętaliśmy z poprzedniej wizyty i z przyjemnością ponownie odwiedziliśmy :)

Po odpoczynku w kawiarni, posileni i zadowoleni kontynuowaliśmy nasze powolne spacerowanie :)

Udaliśmy się w kierunku dzielnicy Bysterec :)

Osiedle Bysterec i stare miasto łączy drewniany most – najdłuższy drewniany most w środkowej Europie.

Już podczas pierwszej wizyty zachwycił nas, więc chcieliśmy zobaczyć go ponownie :)

Robi wrażenie, prawda? :)

Przechodząc nim też mieliśmy co podziwiać :)

Przepływająca przez Dolný Kubín rzeka Orawa (słow. Orava) dzieli miasto na dwie części. Na jej lewym brzegu leży stare, historyczne miasto, na drugim brzegu – nowa część, Bysterec.

Jeszcze jedno spojrzenie z mostu na rzekę Orawę :)

Przechodząc dostrzegłam tablicę upamiętniającą autora tej niezwykłej konstrukcji :)

I jesteśmy na drugim brzegu rzeki i z niego również oglądamy ten interesujący cud architektury :)

W historycznej części miasta, w pobliżu rynku (Hviezdoslavovo námestie) znajduje się pomnik największego słowackiego poety, który nazywa się Pavol Országh Hviezdoslav :)

Pavol Országh Hviezdoslav został też patronem miejscowego gimnazjum.

Na pierwszym planie Urząd Miejski, a niebieski budynek w tle to właśnie gimnazjum :)

Będąc w Dolnym Kubinie warto też zwrócić uwagę na dawną synagogę, w której mieści się obecnie Kino Choč.

Przygotowując ten wpis wyczytałam w internecie, że „istnieje legenda, że kto raz odwiedził Dolný Kubín – zawsze będzie tam wracał!” No i proszę nie znając jej wcześniej – powróciliśmy :)

Do pięknych miejsc warto powracać, a po tym powrocie utwierdziłam się tylko w moich wcześniejszych odczuciach, że Dolný Kubín to urocze, malownicze, atrakcyjne turystycznie i lokalizacyjnie słowackie miasto. Dużo w nim kwiatów, zieleni i interesujących zabytków oraz co bardzo sobie cenię – spokoju :)

 
Wraz z piękną, wiosenną aurą zachęcam do spacerów i ciepło pozdrawiam :) :) :)

222. Jagnięcy Szczyt (słow. Jahňací štít, 2230 m n.p.m.)

Witam :) :) :) Kolejny dzień wyjazdu, to kolejna wysokogórska wędrówka i podziwianie wspaniałych widoków :)

Przejściem granicznym w Jurgowie opuściliśmy Polskę i przejeżdżając przez Zdiar, Tatrzańską Kotlinę, dojechaliśmy do miejsca pomiędzy osadami Matlary i Kieżmarskie Żłoby. Znajduje się tam płatny parking samochodowy i przystanek autobusowy – Biała Woda (słow. Biela voda). Miejsc parkingowych jest niedużo, więc by załapać się na wolne, trzeba być na parkingu wcześnie rano. Po zaparkowaniu i spakowaniu plecaków ruszyliśmy szlakiem żółtym w głąb Doliny Kieżmarskiej :)

Minęliśmy Zbójnicką Polanę, Rozdroże nad Matlarami (słow. Razcestie nad Matliarami) oraz Rozdroże przy Zimnej Studni (słow. Razcestie Salviovy Pramen). Szlak piął się delikatnie w górę, a wędrówkę nim uprzyjemniał nam potok Biała Woda Kieżmarska (słow. Kežmarská Biela voda).

Gdy naszym oczom ukazała się panorama szczytów górujących ponad Zielonym Stawem Kieżmarskim wiedzieliśmy, że do schroniska i stawu jest już blisko :)

Wkrótce z oddali zobaczyliśmy Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim (słow. Chata pri Zelenom Plese).

Szybko zbliżyliśmy się do niego :)

Po prawie trzech godzinach wędrówki Doliną Kieżmarską dotarliśmy do Zielonego Stawu Kieżmarskiego (słow. Zelené pleso) :) Określenie „zielony” doskonale do niego pasuje :)

Nad brzegiem Zielonego Stawu Kieżmarskiego, na wysokości 1551 m n.p.m znajduje się Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim (słow. Chata pri Zelenom Plese, Brnčalova Chata) :)

Przy schronisku zrobiliśmy sobie pierwszy tego dnia dłuższy postój :)

Było jeszcze wcześnie, więc bez problemu można było przysiąść i delektować się pięknem tego miejsca :)

W późniejszych godzinach byłoby to nierealne, tak samo zresztą jak zrobienie zdjęć bez ludzi w kadrze :)

Pierwsi turyści mogli też na spokojnie zaprzyjaźnić się z trzema uroczymi oswojonymi pieskami gospodarzy :)

To malownicze miejsce przyciąga turystów, a historia schroniska sięga okolic roku 1880. Pierwsi turyści, którzy wybierali się nad Zielony Staw, nocowali pod gołym niebem lub w szałasach pasterskich na Rakuskiej Polanie w Dolinie Przednich Koperszadów – tam właśnie powstał pierwszy schron, czyli Egidowa Chata. Do 1890 r. płonęła dwukrotnie, zaś w latach 1894-1897 na brzegu stawu wzniesiono kamienny budynek z pięcioma pomieszczeniami. Od imienia fundatora – arcyksięcia Fryderyka Habsburga – nazywano go Fridrichovą Chatą lub Bedrichovą Chatą. Schronisko z werandą zostało zaprojektowane przez Heinricha Hermanna. Od tego czasu budynek przechodził kilka renowacji, aż do osiągnięcia dzisiejszego wyglądu.
(Źródło informacji: https://portaltatrzanski.pl )

Bufet schroniska dysponuje jadalnią oraz tarasem na powietrzu, jest tu też druga jadalnia z panoramicznymi oknami, obok której znajduje się kuchnia turystyczna – można tu przyrządzać posiłki we własnym zakresie na schroniskowym palniku gazowym. Specjalnością schroniska jest „Nosičsky čaj” (Herbata Tragarzy) sporządzany z ziół zbieranych na okolicznych stokach górskich. Niemniej schronisko nie jest zaopatrywane przez nosiczów, ale w sposób zmechanizowany. (Źródło informacji: http://www.tatry.info )

Na poziomie piwnicy, od strony stawu, znajduje się taras z ławeczkami i wejście do vyčapu, czyli pijalni piwa. Warto zwrócić tu uwagę na wiszące na ścianach dowcipy rysunkowe z życia taterników.

Pokoje mają różną wielkość – od 2 do 12 łóżek, można też nocować we własnym śpiworze na poddaszu, gdzie do dyspozycji turystów są poukładane na podłodze materace. (Źródło informacji: http://www.tatry.info )

Po regenerującym odpoczynku ruszyliśmy dalej szlakiem żółtym w górę, schronisko pozostawiając za plecami, w dole :)

Szybko jednak tempo naszej wędrówki spadło, ponieważ szlak biegł dosyć stromo, miejscami trzeba było wysoko podnosić nogi i uważnie stawiać kroki. Dla ułatwienia pokonywania śliskich skał (zwłaszcza gdy jest mokro) zamontowano łańcuchy :)

Po 1 h dotarliśmy nad położony na wysokości 1801 m n.p.m. Czerwony Staw Kieżmarski, gdzie mogliśmy odpocząć :)

Bardzo trudno określić jego wymiary, ponieważ ulegają one wyraźnym okresowym wahaniom. Według pomiarów TANAP z lat 60. XX wieku jego powierzchnia to 0,19 ha, długość 66 m, szerokość 35 m, głębokość 1,2 m (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org)

Czerwony Staw Kieżmarski (słow. Červené pleso) jest jednym z trzech niewielkich stawów w Dolinie Jagnięcej. Pozostałe dwa to: Modry Stawek (słow. Belasé pleso) położony na wysokości 1865 m n.p.m. oraz Jagnięcy Stawek (słow. Malé Červené pliesko) położony na wysokości 1920 m n.p.m.

Na zdjęciu Modry Stawek (słow. Belasé pleso). Jest to silnie wgłębione w teren jezioro polodowcowe wypełniające cyrk lodowcowy.

Po krótkim odpoczynku nad Czerwonym Stawem Kieżmarskim (słow. Červené pleso) wróciliśmy na kamienną ścieżkę. Trawersując zbocze Jastrzębiej Turni weszliśmy w bardziej kamienisty teren.

Mąż już kiedyś tędy wędrował, a ja z synem byłam po raz pierwszy w Dolinie Jagnięcej :)

Dolina Jagnięca (słow. Červená dolina) jest to boczna dolinka odchodząca od Doliny Zielonej Kieżmarskiej (dolina Zeleného plesa) w kierunku północnym. Doliny oddziela wysoki, ponad dwustumetrowy rygiel skalny.

Dolinka ma długość około 1 km i powierzchnię 0,75 km². Jest typową doliną wiszącą polodowcowego pochodzenia. Składa się z dwóch położonych jeden nad drugim kotłów lodowcowych ze stawkami. Nie była wypasana, stale natomiast przebywają w niej kozice. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org)

Mieczysław Karłowicz, który w 1907 r. był świadkiem polowania na kozice przez księcia Christiana Hohenlohego, pisał o tej dolinie: „Dzika, kamienista, bezuroczna”. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org)

Polska nazwa doliny pochodzi od Jagnięcego Szczytu, natomiast słowacka, niemiecka i węgierska – od Czerwonego Stawu Kieżmarskiego.

Bardzo przyjemnie się wędrowało Doliną Jagnięcą. Gdy jednak szlak odbił w lewo i pojawił się pierwszy trudniejszy odcinek – wspinaczka po stromej skale ubezpieczona łańcuchem,  ja spasowałam :)

Z tym odcinkiem poradziłabym sobie, ale ze względu na mój lęk ekspozycji dalsze wędrowanie po eksponowanym terenie byłoby dla mnie zbyt stresujące, a ja w moich górskich wędrówkach dotarłam do takiego etapu, że zamiast zaliczać na siłę kolejne szczyty, wolę czerpać przyjemność z obcowania z górami :)

Moi Panowie dzielnie powędrowali dalej, by zdobyć Jagnięcy Szczyt, a ja pozostałam na etapie końcowego podejścia na Kołowy Przechód i wcale się tego nie wstydzę :)

Osobom pragnącym mocniejszych wrażeń i spragnionych pięknych widoków oczywiście polecam dalszą część szlaku :) Na podstawie opowieści moich bliskich i ogólnie dostępnych wiadomości pokrótce też o tym opowiem :)

Po wejściu na Kołowy Przechód przechodzi się na drugą stronę grani i skręca w prawo. Należy tam uważać, by nie pomylić drogi.

Jak można wyczytać na stronie: http://natatry.pl/ „Zaczyna się trudny i skalisty teren (spora ekspozycja na dwie strony), momentami trzeba pomagać sobie rękami. Szlak biegnie granią, wznosząc się i opadając na przemian. Często idziemy przez skalne turnie, rynny czy galeryjki. Cały czas uważnie obserwujemy żółte znaki. Po przejściu kilku skalnych żeberek wychodzimy na ostatnie siodełko grani. Teraz już bez kłopotów wychodzimy na rozległy wierzchołek Jagnięcego Szczytu.”

Moi Panowie mieli podobne wrażenia :)

Kolejne zdjęcie zostało zrobione już na Jagnięcym Szczycie (słow. Jahňací štít, 2230 m n.p.m.) :)

Jagnięcy Szczyt (słow. Jahňací štít, 2230 m n.p.m.) znajduje się pomiędzy Czerwoną Turnią a Szalonym Wierchem. Góra o kształcie piramidy wznosi się na północnym wschodzie Tatr Wysokich. Ma dwa wierzchołki połączone niemal poziomą granią.

Ze szczytu roztacza się rozległy widok obejmujący między innymi Łomnicę, Tatry Bielskie i niektóre szczyty Tatr Zachodnich. Góruje nad dolinami Kołową, Skoruszową, Zadnich Koperszadów, Jagnięcą i Doliną Białych Stawów. Odchodzą od niego dwie granie: w stronę Kozia Turnia (kierunek południowo-wschodni) i Jagnięca Grań (kierunek północno-zachodni) – znajduje się tam odkrywka najstarszych skał osadowych w Tatrach. Pierwszego znanego wejścia dokonał Robert Townson już w 1793 r., natomiast pierwsze zimowe wejście miało miejsce w roku 1911. Szczyt zdobyli wówczas węgierscy taternicy. (Źródło informacji: https://portaltatrzanski.pl )

I jeszcze ujęcie w kierunku Tatr Bielskich :)

Ze szczytu należy zejść tym samym – żółtym szlakiem. Trzeba uważać, aby nie przeoczyć wąskiej i niepozornej szczerbiny, w której ścieżka przechodzi na drugą stronę grani. Często zdarzają się tutaj pomyłki. Turyści, zamiast przejść tą szczerbiną na wschodnią stronę grani, idą dalej granią w kierunku Kołowego Szczytu. Łatwo się pomylić, gdyż wiedzie tam dobrze przez turystów wydeptana ścieżka, jednak prowadzi ona do miejsca, skąd zejść do Doliny Jagnięcej się nie da, gdyż grań jest tam stromo podcięta i należy wrócić. Piszę o tym, bo i Moich Panów wprowadziła w błąd ta ścieżka

I ponownie gimnastyka przy zejściu z Kołowego Przechodu :)

Gdy Moi Panowie zdobywali Jagnięcy Szczyt, ja powoli schodziłam w kierunku Czerwonego Stawu Kieżmarskiego. Co chwilę przystawałam by zrobić kolejne zdjęcie, a nawet przysiadałam, by w ciszy i spokoju kontemplować piękno Doliny Jagnięcej :) Uwielbiam wędrować tatrzańskimi szlakami, ale cenię sobie też te chwile, gdy mogę przysiąść i być z górami sam na sam :)

Spotkaliśmy się nad brzegiem Czerwonego Stawu Kieżmarskiego i dalej już schodziliśmy razem :)

I po raz drugi tego dnia odwiedziliśmy Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim (słow. Chata pri Zelenom Plese, Brnčalova Chata) :)

Ostatni dłuższy postój zrobiliśmy sobie w tym pięknym miejscu :)

Idąc rano Doliną Kieżmarską widzieliśmy tylko kilka osób, schodząc mogliśmy przekonać się jak tłumnie odwiedzana jest. Piękno przyciąga, wiadomo :) O poprzedniej wędrówce tą doliną można przeczytać też w moim archiwalnym wpisie 133. W Dolinie Kieżmarskiej

Prawie 12 godzin na szlaku (przejście + postoje). Dla mnie to był cudownie spędzony dzień i mimo, że nie stanęłam na wierzchołku Jagnięcego Szczytu, to również satysfakcjonujący. Obcowanie z tatrzańskim pięknem dostarczyło mi sporej dawki endorfin, a Moim bardziej zaawansowanym Panom oprócz endorfin to i adrenaliny :) Życzę sobie jak najwięcej tak udanych wędrówek :) :) :)

Podsumowując Trasa:
Biała Woda (słow. Biela voda) – Dolina Kieżmarska (słow. Dolina Kežmarskej Bielej vody) – Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim (słow. Chata pri Zelenom plese) – Dolina Jagnięca (słow. Červená dolina) – Jagnięcy Szczyt (słow. Jahňací štít, 2230 m n.p.m.) – powrót tą samą trasą                                                                           

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to Ty !!!!!!!!!!!!!                                                     POZDRAWIAM WIOSENNIE :) :) :)

221. Park Miniatur „Śladami Objawień Matki Bożej” w Niedzicy

Witam serdecznie :) :) :)
Po dwóch intensywnych dniach na górskich szlakach, mimo, że pogoda nadal sprzyjała wędrówce, postanowiliśmy zrobić sobie „odpoczynkowy” dzień. Pospaliśmy dłużej, zjedliśmy nieśpiesznie śniadanie i pojechaliśmy w kierunku przejścia granicznego w Jurgowie, by zwiedzić jedno z przygranicznych słowackich miasteczek :) Fajny plan, ale niestety już w Jurgowie utknęliśmy w długim korku spowodowanym remontem mostu w miejscowości Podspady (słow. Podspády). Przejeżdżając tamtędy wcześnie rano i wracając późno wieczorem nie było tego problemu. Szybko podjęliśmy decyzję by zawrócić i przez Łapszankę, Łapsze-Niżne pojechać do Niedzicy :)

W Niedzicy już wielokrotnie byliśmy, a wspominałam o tym np. w wpisie 156. Zamek Dunajec w Niedzicy :)

W przeszłości dokładnie zwiedziliśmy Zamek Dunajec w Niedzicy, a także ruiny Zamku Czorsztyńskiego, o czym również opowiadałam tu – wpis 155. Ruiny Zamku Czorsztyńskiego. Ponowne zwiedzanie tych obiektów odpuściliśmy więc, tym bardziej, że była niedziela i wszędzie dużo ludzi, kolejki do kas.

Odbyliśmy tradycyjny, powolny spacer koroną zapory wodnej :)

Posiedzieliśmy trochę nad wodą i po delektowaliśmy się pięknem tego miejsca. Rejs statkiem po wodach Jeziora Czorsztyńskiego odbywaliśmy kilka lat temu, więc mimo, że atrakcyjny, to nie było sensu stać w kolejce i powtarzać go.

Niedaleko Zapory Wodnej w Niedzicy znajduje się Rodzinny Park Rozrywki „Spiska Kraina”, a nim dwa tematyczne parki miniatur. Park Miniatur Zabytków Podtatrza zwiedzaliśmy kilka lat temu, więc teraz zapoznaliśmy się z miniaturami w Parku „Śladami Objawień Matki Bożej”.

W parku prezentowane są miniatury świątyń – sanktuaria maryjne związanych z objawieniami oraz uzdrowieniem za sprawą Matki Bożej.

Wspaniale pokazane zostało Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze.

To jedno z ważniejszych miejsc kultu maryjnego oraz najważniejsze centrum pielgrzymkowe katolików w Polsce, ze znajdującym się obrazem Matki Bożej Częstochowskiej, który uważany jest za cudowny oraz zbiorem wielu innych dzieł sztuki, najczęściej sakralnej, stanowiących w większości dary wotywne wiernych. 16 września 1994 obiekt uznany został za pomnik historii. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Poniżej miniatura Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.

Gietrzwałd stał się sławny dzięki Objawieniom Matki Bożej, które trwały od 27 czerwca do 16 września 1877. Głównymi wizjonerkami były: trzynastoletnia Justyna Szafryńska i dwunastoletnia Barbara Samulowska.
W 1967 papież Paweł VI udzielił zgody na koronację obrazu Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej. Aktu koronacji na dziewięćdziesięciolecie objawień dokonał 10 września 1967 prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, a udział w uroczystościach wziął metropolita krakowski Karol Wojtyła. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Kolejny obiekt to Sanktuarium Matki Bożej w Płonce Kościelnej. Znane jest przede wszystkim z cudownego obrazu Matki Boskiej Płonkowskiej, Królowej Młodzieży, za pośrednictwem którego dochodziło m.in. do niewytłumaczalnych ozdrowień.

Idąc dalej prosto dotarliśmy do miniatury Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej – Kościóła św. Doroty w Licheniu Starym.

Skromny obiekt poniżej to Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku.

Usytuowany jest w północnej części miasta Szczyrk, na wysokości 670 m n.p.m., w miejscu potocznie zwanym „Górką”, przy szlaku turystycznym ze Szczyrku na Klimczok. Miejsce licznych pielgrzymek do cudownego obrazu Matki Bożej i cudownego źródełka.

Kolejna miniatura odzwierciedla Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Gdańsku Matemblewie. Mieści się na osiedlu Matemblewie w gdańskiej dzielnicy Brętowo, w województwie pomorskim. Należy do dekanatu Gdańsk Oliwa w archidiecezji gdańskiej. Od prawie 250 lat pielgrzymują tu kobiety ciężarne, rodziny wielodzietne, a także małżeństwa, które nie mogą doczekać się potomstwa. Potem wracają, by dziękować. Przy sanktuarium od 1994 funkcjonuje Dom Samotnej Matki.

I przysiadłam obok Sanktuarium Matki Bożej w Górce Klasztornej. To najstarsze w Polsce miejsce kultu maryjnego. Znajduje się we wsi Górka Klasztorna koło Łobżenicy, w województwie wielkopolskim.

Matka Boża objawiła się w tym miejscu pasterzowi w roku 1079. Dzisiaj miejsce to jest znane z Cudownego Obrazu Matki Bożej Góreckiej oraz studzienki, w której woda z chwilą ukazania się Maryi nabrała cudownych właściwości. Opiekunami tego miejsca są od 1923 roku Misjonarze Świętej Rodziny.

Na przestrzeni dziejów naszej Ojczyzny, przeciwnicy Boga i kultu maryjnego wielokrotnie starali się wymazać to miejsce z kart historii, wymazać pierwsze ślady kultu Maryi i wiary Polaków. Tak było w okresie protestantyzmu, w czasie najazdu Szwedów, w czasach zaborów, czy też podczas II wojny światowej, kiedy to w Górce stworzono obóz zagłady dla duchowieństwa, okolicznych mieszkańców i jeńców angielskich. Wielokrotnie doświadczano to miejsce cierpieniem i krzyżem. (Źródło informacji: https://gorkaklasztorna.com )

Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej Różańcowej w Janowie Lubelskim też pięknie się prezentuje :)

W parku można podziwiać dwadzieścia sanktuariów z Polski, Europy i innych kontynentów.

Na uwagę zasługuje miniatura Sanktuarium Matki Bożej w La Salette (w miejscowości La Salette-Fallavaux we francuskich Alpach).

Poniżej widzimy Kościół Gesù Nuovo w Neapolu. Może na zewnątrz nie robi wrażenia, ale jest to jeden z najważniejszych kościołów w Neapolu, wypełniony dziełami baroku.

Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes jest światowym centrum pielgrzymek, odwiedzanym rocznie przez 6 mln osób z całego świata (w okresie od marca do października). Jego miniaturę również możemy zobaczyć :)

Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes rozpościera się na powierzchni 52 hektarów. Na jego terenie znajdują się 22 miejsca kultu.


Bazylika Zwiastowania Pańskiego w Nazarecie (Izrael) to jedna z trzech najważniejszych świątyń chrześcijańskich odwiedzanych przez pielgrzymów przybywających do Ziemi Świętej (po bazylice Bożego Grobu w Jerozolimie i bazylice Narodzenia Pańskiego w Betlejem). Wchodzi ona w skład kompleksu sakralnego Klasztoru Franciszkanów w Nazarecie. W niedzickim parku można zobaczyć miniaturę tego świętego miejsca.

Pięknie wygląda też miniatura Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Fatimie :)

Wszystko zaczęło się 13 maja 1917 roku. W małej wiosce Cova da Iria, niedaleko Fatimy, troje młodych pastuszków – Łucja dos Santos oraz rodzeństwo Franciszek i Hiacynta Marto – doświadczyło pierwszego z sześciu objawień Matki Bożej. Podczas tych spotkań, które miały miejsce każdego 13. dnia miesiąca od maja do października, Maryja przekazała dzieciom orędzia dotyczące pokoju, modlitwy i pokuty. Objawienia te, zakończone tzw. „Cudem Słońca” w październiku, przyciągnęły uwagę świata katolickiego i uczyniły z Fatimy ważne miejsce pielgrzymek. Fatima jest jednym z najważniejszych ośrodków kultu maryjnego i przyciąga miliony pielgrzymów z całego świata. (Źródło informacji: https://www.nomada.org.pl )

Tłumy pielgrzymów przybywają również do Sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach (wł. Santuario della Madonna delle Lacrime).

Na stronie: https://sanktuaria.maps24.eu można przeczytać: „Na wschodnim wybrzeżu Indii, w miejscowości Vailankanni, wznosi się dumnie Bazylika Matki Bożej Dobrego Zdrowia. Zbudowano ją na miejscu objawień Maryjnych, które cechuje wyjątkowy fenomen w całej historii chrześcijaństwa: tamtejsze objawienia to trzy zupełnie różne ukazania się Maryi. Matka Najświętsza pojawia się w tym samym miejscu, ale zupełnie innym wizjonerom i to w długich odstępach czasu. Już sam ten fakt każe się nam z uwagą pochylić się nad tym hinduskim miejscem, gdzie tak blisko do Boga i Jego Matki. A gdy jeszcze dodamy, że dwaj pierwsi wizjonerzy byli najprawdopodobniej wyznawcami religii hindu, mamy już do czynienia z objawieniem rzeczywiście niezwykłym.”

Poniżej Bazylika Matki Bożej Dobrego Zdrowia w Vailankanni.

Kolejne zdjęcie przedstawia Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w San Nicolás w prowincji Buenos Aires, w Argentynie :)

Do miejsc objawień Matki Bożej należy też Sanktuarium Matki Bożej Nadziei w Pontmain.

Do objawień doszło w dramatycznych warunkach wojny prusko-francuskiej w 1871 roku. W połowie stycznia armia pruska znajdowała się zaledwie kilka kilometrów od miejscowości Pontmain. Mieszkańcy obawiali się o swoje życie.
Proboszcz parafii Michel Guerin polecił modlić się do Matki Najświętszej o obronę. W wiosce panował strach, a ludzie byli przekonani, że jedynie cud może ich uratować. Kapłan rozdał wiernym cudowny medalik i prosił, by zawierzyli się Maryi. 12-letni Eugène Barbedette, jego brat oraz dwie dziewczynki: 11-letnia Françoise Richer oraz 9-letnia Jeanne Marie Lebossé zobaczyli Maryję i na niebie pojawiło się przesłanie: „Proszę, módlcie się, moje dzieci”.
Słowa wypowiedziane przez Maryję przyniosły ludziom nadzieję. Dzień po objawieniu armia pruska wycofywała się. Jeszcze w nocy ponoć niektórzy żołnierze widzieli postać kobiecą na niebie.
„Madonna strzeże tego kraju i nie pozwala nam iść naprzód” – powiedzieli swoim zwierzchnikom. 18 lutego 1871 roku podpisano rozejm, a wojsko pruskie nie wkroczyło do Pontmain. Niedługo potem wszyscy powołani do wojska wrócili z wojny cali i bezpieczni. Miejscowa ludność nazwała Maryję „Matką Bożą Nadziei”. (Źródło informacji: https://pl.aleteia.org).

I na koniec jeszcze makieta Sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe :)

Kościół powszechny czci Matkę Bożą z Guadalupe jako Patronkę życia poczętego i Nowej Ewangelizacji. Jest ona również patronką Zakonu Rycerzy Kolumba, co sprawia, że maryjna duchowość Rycerzy zyskuje pewien dodatkowy wymiar.

Piękne makiety, niezwykłe miejsca… po wizycie w tym parku mój apetyt na pielgrzymowanie i podążanie śladami objawień Matki Bożej znacznie wzrósł :)

Na pewno warto odwiedzić ten park miniatur i zobaczyć z bliska wszystkie najważniejsze miejsca kultu maryjnego – miejsca święte, gdzie dokonały się objawienia oraz uzdrowienia za sprawą Matki Bożej.

Miło wspominam ten dzień i zachęcam wszystkich do odwiedzenia Niedzicy :) Atrakcji turystycznych w tej okolicy nie brakuje i z pewnością każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie :)

POZDRAWIAM :) :) :)

220. Przełęcz Rohatka (słow. Prielom, 2288 m n.p.m.)

Witam serdecznie :) :) :)
Kolejnego dnia wyjazdu pogoda okazała się być dla nas łaskawą i pomyślnie zrealizowaliśmy nasz plan wejścia na Rohatkę (słow. Prielom, 2288 m n.p.m.). Z przyjemnością powracam do tych wspomnień i dzisiaj zrelacjonuję trasę naszej wędrówki :)

Tak jak i poprzedniego dnia, wstaliśmy wcześnie, granicę państwa przekroczyliśmy w Jurgowie, ale tym razem pojechaliśmy do Starego Smokowca. Ta urocza miejscowość u podnóża słowackich Tatr Wysokich jest nam od lat doskonale znana. Dla wielu turystów i dla nas również jest doskonałą bazą wypadową w wyższe partie gór. W moich archiwalnych wpisach można znaleźć kilka opisów tras ze Starego Smokowca, a ostatni dotyczył wejścia na Lodową Przełęcz (słow. Sedielko, 2372 m n.p.m.).

Pierwszy etap wędrówki to było godzinne wejście szlakiem zielonym na Smokowieckie Siodełko lub po prostu Siodełko (słow. Hrebienok, 1285 m n.p.m.).
Z radością przywitaliśmy się z niedźwiedzią rodzinką :) Od zeszłego roku syn jeszcze urósł, nam siwych włosów przybyło, a niedźwiadki odmłodniały :) To nie fair :)

Ten etap wędrówki można sobie ułatwić i na Hrebienok wjechać nadziemną kolejką linową. Są też osoby, które tylko wjeżdżają, korzystają z różnych atrakcji tego miejsca i nigdzie dalej nie idą np. osoby z małymi dziećmi.

My z Hrebienka (1285 m n.p.m.) wędrowaliśmy już do Doliny Wielickiej, na Sławkowski Szczyt (Slavkovský štít, 2452 m n.p.m.), Doliną Staroleśną do Zbójnickiej Chaty, a także do Schroniska Téryego (słow. Téryho chata) w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich. W zeszłym roku z Doliny Pięciu Stawów Spiskich, zdobywaliśmy Lodową Przełęcz, a tym razem chcieliśmy powtórzyć szlak do Zbójnickiej Chaty, a następnie zdobyć Rohatkę :)

Idąc (z Hrebienka) oznaczoną na czerwono Magistralą Tatrzańską po 20 minutach dotarliśmy do Rozdroża nad Rainerową Chatą.

Tego dnia drogowskaz był niekompletny, bo zabrakło na nim tabliczki z odbiciem do Doliny Staroleśnej, ale na szczęście byliśmy zorientowani w terenie i mieliśmy mapę. Odbiliśmy więc w lewo i wkrótce pojawił się na ścieżce niebieski szlak, a dodatkowo ostrzegawcze tablice :)

Dolina Staroleśna przywitała nas ponurą aurą. Na leśnym odcinku było mgliście i idąc omijaliśmy kałuże – pozostałości po deszczach z poprzedniego dnia, ale gdy doszliśmy do kosówki przejaśniło się i od tej pory przyjemniej się już wędrowało :)

Po obu stronach ścieżki wznosiły się urwiste, skaliste zbocza.

Po prawej zachwycała nas Pośrednia Grań (2441 m n.p.m.), a po lewej Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.).

Dolina Staroleśna (słow. Veľká Studená dolina) to jedna z największych dolin tatrzańskich położonych na terenie Słowacji w Tatrach Wysokich. Dnem doliny płynie Staroleśny Potok (słow. Veľký Studený potok).

Na zdjęciu po prawej zbocza Sławkowskiego Szczytu, a centralnie widzimy kaskady na Staroleśnym Potoku :)

Dotarliśmy do mostu nad Staroleśnym Potokiem. Pamiętam, że dawniej był drewniany, a teraz proszę jaki solidny-metalowy. Zrobiliśmy sobie tu odpoczynek :)

I zmiana topografii – weszliśmy w bardziej skalisty teren. Pojawił się też trawers ubezpieczony łańcuchem, ale pokonanie go nie sprawiło nam trudności. Kilka lat temu 7letni syn też doskonale sobie z nim poradził :)

W Dolinie Staroleśnej znajduje się 27 stałych Staroleśnych Stawów i kilka okresowych stawków. Największy z nich to położony na wysokości 2057 m, pod ścianami Rówienkowej Turni (Rovenková veža), Zmarzły Staw Staroleśny (Ľadové pleso). Ma on 1,7 ha powierzchni i 17 m głębokości. Wypływa z niego Staroleśny Potok (Veľký Studený potok).
Inne większe stawy to m.in.:
– Strzeleckie Stawy (Nižné Strelecké plesá) poniżej przełęczy Czerwona Ławka,
– Niespodziane Stawki (Studené plesá) i Siwe Stawy (Sivé plesá) pod ścianami Ostrego Szczytu,
– Harnaskie Stawy, czyli Wyżni Harnaski Staw (Starolesnianske pleso), Pośredni Harnaski Staw, Niżni Harnaski Staw, Niżnie Harnaskie Oko (w literaturze słowackiej określane wspólną nazwą Sesterské plesá) i Wyżnie Harnaskie Oko,
– Puste Stawy (Pusté plesa)
– Zbójnickie Stawy (Zbojnícke plesá),
– Długi Staw Staroleśny (Dlhé pleso),
– Warzęchowy Staw (Vareškové pleso). (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org)

Idąc widzieliśmy Warzęchowy Staw (Vareškové pleso) :)

Powyżej Warzęchowego Stawu na wysokości 1886 m n.p.m. znajduje się Długi Staw Staroleśny (Dlhé pleso). Nazwa stawu pochodzi od jego podłużnego kształtu :)

Ostatnie podejście i dotarliśmy do Schroniska Zbójnickiego (słow. Zbojnícka chata) :)

Schronisko Zbójnickie (słow. Zbojnícka chata) znajduje się na wysokości 1960 m n.p.m. Pierwszym budynkiem, który powstał w tym miejscu, była chata wzniesiona w latach 1907–1908. Wybudował je węgierski zarząd lasów państwowych dla celów myśliwskich, ale w 1910 r. udostępnił turystom. Na początku było niezagospodarowane, mieściło jedno pomieszczenie z pryczami, ławkami i piecykiem. W roku 1924 schronisko zostało przejęte przez Klub Czechosłowackich Turystów – przebudowano je i nadano obecną nazwę Zbojnícka chata. Przeprowadzano później kolejne remonty – ostatni miał miejsce po pożarze 14 czerwca 1998 r. i zakończył się pod koniec 1999 r. W odbudowie duży wkład miały dobrowolne datki zebrane wśród słowackiego społeczeństwa. Podczas remontu obok spalonego budynku znajdował się duży namiot, w którym mogli spać także turyści.
Nazwę swą schronisko wzięło od pobliskich Zbójnickich Stawów. Dawniej przez polskich taterników zwana była Trupiarnią ze względu na panujące w nim zimno, wilgoć i nieporządek. Dzisiaj schronisko ma 16 łóżek.

Zbójnicka Chata jest zaopatrywana tylko przez nosiczów. Idąc kilku z nich widzieliśmy i podziwialiśmy :)

Przejście od Rozdroża nad Rainerową Chatą do Zbójnickiej Chaty zajmuje według mapy 2:45 h, do tego czasu trzeba oczywiście doliczyć wszelkie postoje, więc dla wielu turystów schronisko i jego piękne otoczenie jest ostatecznym celem i tak też było w naszym przypadku 9 lat temu :)

W górnej części Dolina Staroleśna rozszerza się i układa tarasowo progami. Rozgałęziając w szereg kotlin i mniejszych dolin podchodzi aż pod główną grań Tatr Wysokich :)

Majestatyczne szczyty i wspomniane już wcześniej stawy sprawiają, że jest to piękne i malownicze miejsce :)

„Chociaż bardzo kocham oceany, pustynie i inne dzikie krajobrazy, to tylko góry wabią mnie tym rodzajem bolesnego przyciągania magnetycznego, aby wejść coraz głębiej w ich piękno” (Victoria Erikson)

Podobne odczucia mam :)

„Góry wzywają i muszę iść” (John Muir)

Po krótkim odpoczynku, delektowaniu się wspaniałymi widokami i pamiątkowej sesji fotograficznej ruszyliśmy w dalszą drogę :)

Mapa pokazywała, że do Rohatki – naszego celu mieliśmy jeszcze 1:15 h :)

Prowadził nas dalej szlak niebieski. Początkowo była to wygodna ścieżka, lekko wznosząca się, więc wędrówka była bardzo przyjemna i nie męcząca :)

Idąc mijaliśmy Zbójnickie Stawy :)

Krajobraz zmienił się na bardziej surowy, gdy dotarliśmy do Kotliny pod Rohatką, zwaną też Dolinką pod Rohatką (słow. kotlina pod Prielomom).

I doszliśmy pod skalne ściany.

Od tego momentu szlak wił się zakosami. Powoli wspinaliśmy się po głazach i skośnych płytach. Dla ułatwienia miejscami zamontowano tu łańcuchy.

Ostatnie podejście prowadziło w skalnym korycie. Ostrożnie wspinaliśmy się i uważaliśmy, by nie strącać stopami kamieni.

W końcu szczęśliwie dotarliśmy do Rohatki :)

Rohatka (słow. Prielom) to wąska, skalna przełęcz w głównej grani Tatr pomiędzy Małą Wysoką (słow. Východná Vysoká) i Dziką Turnią (słow. Divá veža), dokładniej Turnią nad Rohatką. Wschodnie zbocza spod przełęczy opadają do Kotliny pod Rohatką będącej górnym odgałęzieniem Doliny Staroleśnej (Veľká Studená dolina), zaś zachodnie do Doliny Świstowej (Svišťová dolina), która jest górną częścią Doliny Białej Wody (Bielovodská dolina).

Z tej wąskiej szczerbiny można podziwiać surowy, wysokogórski krajobraz, bo na odpoczynek, to niestety, ale nie ma tu miejsca.

Poniżej można wypatrzeć łańcuch, którym się wchodzi z Kotliny pod Rohatką i od razu schodzi do rozejścia szlaków pod Polskim Grzebieniem, lub odwrotnie w zależności od kierunku wspinania. Innej możliwości tam nie ma.

Rohatka (słow. Prielom) łączy dwie urocze doliny: Staroleśną oraz Dolinę Białej Wody.

Robiąc pętelkę optymalną opcją jest wchodzenie od Kotła pod Polskim Grzebieniem i schodzenie do Doliny Staroleśnej (Veľká Studená dolina), ponieważ łatwiej jest pokonywać trudności wchodząc, niż schodząc. Od strony Kotła pod Polskim Grzebieniem jest stromo, a momentami, to nawet pionowo. Dla ułatwienia umocowano tam klamry i łańcuchy i ogólnie szlak ten uważany jest za trudny.

My po „zaliczeniu” Rohatki (słow. Prielom) schodziliśmy tym samym szlakiem, co wchodziliśmy :)

„Góry sprzyjają pokorze, czyli prawdzie o sobie samym. Uczą jej miedzy innymi przez to, że człowiek zmęczony wspinaniem nie ma ani sił, ani chęci, by udawać, by ukrywać swoja prawdziwą twarz” (ks. Roman Rogowski)

W dół schodziło się trudniej niż wchodziło, ale gdy już pokonaliśmy ten najtrudniejszy odcinek, to dalsza wędrówka była bardzo przyjemna :)

Zbliżamy się do Zbójnickiej Chaty :)

W jej pięknym otoczeniu zafundowaliśmy sobie kolejny odpoczynek :)

Posileni i zregenerowani ponownie wędrowaliśmy Doliną Staroleśną :) Rano na szlaku było spokojnie, za to teraz zrobiło się tłoczno. To zrozumiałe, bo w tym samym czasie schodzili turyści ze Zbójnickiej Chaty, „zaliczający Rohatkę”, a także Ci ambitni z Czerwonej Ławki. Szlak na Czerwoną Ławkę jest jednokierunkowy, wchodzi od Schroniska Téryego (słow. Téryho chata), a schodzi do Schroniska Zbójnickiego (słow. Zbojnícka chata).

Pokonanie całej trasy zajmuje ok. 8:30 h, ale gdy doliczy się do tego wszelkie postoje, to czas ten znacznie wydłuża się. Dla nas w górach ważne jest nie tylko pokonywanie tras, ale przede wszystkim obcowanie z przyrodą i podziwianie widoków. Tego dnia zaspokoiliśmy wszystkie nasze potrzeby: dotarliśmy do wysokogórskiej przełęczy, na której jeszcze nigdy nie byliśmy, przypomnieliśmy sobie po latach jak cudnie jest w Dolinie Staroleśnej i na pamiątkę zrobiliśmy mnóstwo zdjęć :) Do samochodu powróciliśmy zmęczeni i usatysfakcjonowani :)

Podsumowując Trasa:
Stary Smokowiec – Siodełko (Hrebienok) – Rozdroże nad Rainerową Chatą – Dolina Staroleśna (słow. Veľká Studená dolina) – Schronisko Zbójnickie (słow. Zbojnícka chata) – Przełęcz Rohatka (słow. Prielom, 2293 m n.p.m.) – Schronisko Zbójnickie (słow. Zbojnícka chata) – powrót tą samą trasą – Stary Smokowiec

POZDRAWIAM i zachęcam do czytania kolejnego wpisu :) :) :)

219. Jasná – Chopok (2024 m n.p.m.) w Niżnych Tatrach

Witam :) Po „odpoczynkowym dniu” apetyt na górską wędrówkę nam wzrósł i dlatego po wieczornym sprawdzeniu prognoz pogody postanowiliśmy następnego dnia ruszyć wcześnie rano w Tatry Wysokie, by wejść na Rohatkę. I wstaliśmy wcześnie rano, spakowani przekroczyliśmy granicę w Jurgowie i zonk – nad Tatrami tak czarno się zrobiło, że szanse na bezdeszczową wędrówkę tego dnia spadły do zera, a chodzenia w deszczu po wysokich górach to my bardzo, ale to bardzo nie lubimy. Po krótkiej naradzie na poboczu drogi i posprawdzaniu prognoz nastąpiła reorganizacja planu. Zdecydowanie ładniej miało być nad Niżnymi Tatrami i podjęliśmy decyzję, by właśnie tam pojechać :) To było nasze pierwsze, dziewicze spotkanie z tymi górami i z przyjemnością dzisiaj o tym opowiem :)

Przejeżdżając przez Liptowski Mikułasz (słow. Liptovský Mikuláš) dojechaliśmy do Doliny Demianowskiej (słow. Demänovská dolina). To walna dolina, w Niżnych Tatrach najbardziej znana. Znajdują się tu słynne Jaskinie Demianowskie (Wolności i Lodowa) oraz największy ośrodek narciarski na Słowacji – Jasná u podnóża Chopoka.

Cały ośrodek narciarski i jego okolice wraz z Demianowską Jaskinią Wolności i Demianowską Jaskinią Lodową należy do Parku Narodowego Niżne Tatry (NAPANT).

Samochód zaparkowaliśmy obok dolnej stacji kolejki gondolowej Jasná Chopok Sever i rezygnując z udogodnienia jakim jest wjazd kolejką, ambitnie wchodziliśmy na szczyt Chopoka.

Ośrodek narciarski Jasná Chopok oferuje 5 tras trudnych, 14 średnio trudnych i 14 łatwych. Trasy te obsługiwane są przez 19 kolei linowych i wyciągów narciarskich. Ponadto znajdują się tu trasy narciarstwa biegowego, snowpark, przedszkola narciarskie z wyciągami taśmowymi, restauracje i bary na stokach oraz Spa. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Z Jasnej na Chopoka prowadzi niebieski szlak turystyczny :)

Podejście było męczące, co kawałek przystawaliśmy dla złapania oddechu, a pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy sobie na wysokości 1342 m n.p.m., gdzie kończy się pierwszy etap jazdy kolejką i zaczyna drugi :)

Stacja przesiadkowa Priehyba oferuje dodatkowe atrakcje. Należą do nich plac zabaw, restauracja, letni bar, a także bacówka, przy której pasą się owce, a najmłodsi mają okazje poznać m.in. sposób produkcji serów i zobaczyć, jak wygląda życie w takiej bacówce.

Poniżej budynek, gdzie rozpoczyna się drugi etap jazdy kolejką gondolową :)

Wchodząc podziwialiśmy coraz ciekawsze widoki i cieszyliśmy, bo pogoda się poprawiała :)

W trakcie wędrówki spotkaliśmy tylko kilka schodzących już osób i raptem 2 wchodzące przed nami, a po dojściu do celu było tłoczno, co świadczyło o tym, że jazda kolejką gondolową cieszy się popularnością :)

I ponownie nowoczesny budynek górnej stacji kolejki. Znajduje się tu też maszt przekaźnika telekomunikacyjnego, stacja meteorologiczna oraz restauracja z tarasem widokowym.

Warto też wiedzieć, że chcąc wjechać na Chopok do wyboru mamy dwie strony: północną „lanovka Jasna Chopok Sever” z Doliny Demianowskiej (popularniejsza i bardziej tłoczna) oraz południową „lanovka Jasna Chopok Juh”.

Na tarasie widokowym spotkaliśmy smoka Damiana :)

I jeszcze jedno ujęcie z pomnikiem smoka, po jego lewej stronie widać kamienny szczyt Chopoka :)

I tarasowa foteczka z napisem :) Naszym celem było dotarcie na szczyt, ale pewnie zdarzają się też osoby, które wjeżdżają tu kolejką i tylko podziwiają widoki z tego tarasu :)

Jak widać na tablicy dojście do szczytu Chopoka z tego miejsca zajmuje już tylko 5 minut, a później około 10 wejście po głazach na szczyt. Po naszej długiej wędrówce z Jasnej koniecznie musieliśmy postawić tą kropkę nad „i” :)

Poniżej widać szczyt w całej okazałości, a pod nim schronisko „Chata Kamienna” :)

Idąc po głazach, niczym po schodach, szybko dotarliśmy na szczyt Chopoka (2024 m n.p.m.) :)

Chopok najczęściej podawany jest za drugi pod względem wysokości szczyt niżnotatrzański, jednak według niektórych źródeł jest dopiero trzeci, po Štiavnicy (2025 m n.p.m.) – z kolei często uznawanej jedynie za wierzchołek boczny Dziumbiera. Leży w głównym grzbiecie wododziałowym Tatr Niżnych, we wschodnim, najwyższym fragmencie ich zachodniej części, zwanej Ďumbierskimi Tatrami. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Chopok (2024 m n.p.m.) jest charakterystycznym szczytem, o kształtnej (choć niewysokiej) kopule szczytowej, „usypanej” z wielkich skalnych bloków. Budują go granity typu „Dziumbierskiego”, dlatego jego rzeźba jest podobna do rzeźby sąsiednich szczytów: Konské (1875 m n.p.m.) i Dereszy (Dereše, 2004 m n.p.m.)

I pamiątkowe zdjęcia ze słupkiem szczytowym :)

Troszkę wiało jak widać :)

Ponieważ Chopok znajduje się w centralnej części łańcucha Niżnych Tatr, to z jego szczytu można podziwiać ciekawą i rozległą panoramę :) Doskonale widoczna jest zarówno wschodnia, jak i zachodnia część tego pasma. Widać też w oddali Tatry Bielskie i Tatry Wysokie, a na horyzoncie Małą i Wielką Fatrę, a także sylwetki Pilska i Babiej Góry.

Przez Chopok (z pominięciem samej kopuły szczytowej) wiedzie czerwono znakowany, magistralny szlak turystyczny (tzw. Cesta hrdinov SNP). Jest to najdłuższy znakowany szlak turystyczny na Słowacji. Z Chopoka można przejść granią na pobliskie szczyty Deresze (słow. Dereše, 2004 m n.p.m.) i Dziumbier (słow. Ďumbier, 2043 m n.p.m.)

Z chęcią powędrowalibyśmy dalej, ale tego dnia już było na to za późno, więc po delektowaliśmy się zachwycająca panoramą i zeszliśmy ze szczytu do położonego u jego podnóża schroniska „Chata Kamienna” :)

Schronisko „Chata Kamienna” – Kamenná chata pod Chopkom, a potocznie Kamienka jest trzecim najwyżej położonym schroniskiem górskim na Słowacji po Chacie pod Rysami i schronisku Téry’ego w Tatrach Wysokich.

Pierwotnie była to kamienna noclegownia dla robotników, zatrudnionych przy budowie kolei linowej. Jako schronisko zaczęło działać w 1996, w 2003 został dobudowany drewniany taras, a 3 lata później zaczęła się gruntowna rekonstrukcja, podczas której wybudowano poddasze. Obecnie oferuje nocleg dla 25 osób w sali zbiorowej oraz służy jako miejsce dla odpoczynku i punkt uzupełnienia zapasów turystów wysokogórskich przy zimowych i letnich przejściach grzbietem Tatr Niżnych. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Po odpoczynku i posiłku w schronisku rozpoczęliśmy schodzenie tym samym szlakiem, co wchodziliśmy :)

Ostatnie spojrzenie na szczyt Chopoka (2024 m n.p.m.) :)

Widok w kierunku Dziumbiera (słow. Ďumbier, 2043 m n.p.m.) :)

Schodząc zachwycaliśmy się obcowaniem z przyrodą Niżnych Tatr i podziwialiśmy w oddali Tatry Wysokie, które tego dnia nie były dla nas zbyt gościnne 😉

To był odkrywczy i ciekawie spędzony dzień. Wejście na Chopok (2024 m n.p.m.) męczyło, ale i dostarczyło nam satysfakcji, że nie poszliśmy na łatwiznę i nie wjechaliśmy kolejką :) Widoki ze szczytu rozległe, piękne i pobudzające apetyt do dalszej wędrówki granią. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś tam powrócimy i lepiej poznamy to słowackie górskie pasmo, bo z pewnością warto :)

Wkrótce powitanie Nowego Roku i w związku z tym Wszystkim miłośnikom gór życzę wielu okazji do eksplorowania górskich szlaków i odkrywania piękna natury. Niech każde wejście na szczyt będzie dla Was niezapomnianym przeżyciem, a każdy widok zapiera dech w piersiach. Niech każda wyprawa w góry będzie satysfakcjonująca i bezpieczna. Niech to będzie rok, w którym spełnicie Wasze górskie marzenia !!! :) :) :)

218. Urocza i malowniczo położona Piwniczna-Zdrój

Witam serdecznie :) :) :)

Pierwszy górski szlak nieco nas zmęczył i dlatego następnego dnia zamiast ruszać na kolejny, zafundowaliśmy sobie „odpoczynkowy” dzień. Ponieważ idealnym miejscem do aktywnego odpoczynku jest spacerowanie po uzdrowiskowej miejscowości – odwiedziliśmy jedną z nich. Wybór padł na leżącą u stóp Beskidu Sądeckiego Piwniczną-Zdrój :)

Piwniczna-Zdrój to niewielka, małopolska miejscowość w powiecie nowosądeckim. Historia jej powstania sięga czasów Kazimierza III Wielkiego, który w 1348 roku założył w Dolinie Popradu Królewskie Wolne Miasto Piwniczna.

Do miejscowości można dojechać samochodem, autobusem, a także pociągiem. My z Bukowiny Tatrzańskiej jechaliśmy samochodem przez Niedzicę, słowacki Czerwony Klasztor i Starą Lubowlę (słow. Stará Ľubovňa ). Według nawigacji tak było najszybciej i najwygodniej :)

Samochód zaparkowaliśmy na darmowym parkingu obok Pijalni Artystycznej i stąd rozpoczęliśmy spacerowanie-zwiedzanie :)

Gdy w XIX wieku odkryto tu naturalne lecznicze wody mineralne, znane jako „kwaśne wody”, Piwniczna-Zdrój stała się znaną miejscowością wypoczynkową o statusie uzdrowiska.

W mieście powstała pijalna wód mineralnych. Obecnie zwana jest Pijalnią Artystyczną, ponieważ oprócz leczniczych wód w budynku znajduje się również galeria, w której organizowane są różnego typu wystawy, koncerty i przedstawienia.

W tym pięknym miejscu można po obcować ze sztuką, napić się leczniczej wody, a także mniej leczniczej kawki, ponieważ w środku utworzono też kawiarnio-lodziarnię :)

Przed Pijalnią Artystyczną znajduje się też ładna fontanna i mnóstwo pięknych i ciekawych roślin :)

To miejsce przyciąga wielu kuracjuszy, turystów i miłośników sztuki.

Relaksujemy się wśród hortensji :)

Do spalenia kalorii, wyciszenia i relaksu idealnie nadaje się spacer po Parku Zdrojowym :)

Ponieważ uwielbiam obcować z przyrodą i od niedawna interesuję się też ogrodnictwem, to park ten zachwycił mnie :)

Przy okazji zakolegowaliśmy się ze stadkiem czarnych owiec. Rzeźby, które mają szansę stać się symbolem uzdrowiska, z kamienia i stali wykonał Jan Kosmydel, kowal z Głębokiego :)

Wracając do tematu wód leczniczych, w Piwnicznej-Zdrój odkryto wody wodorowęglanowo-magnezowo-wapniowo-żelaziste. Charakteryzują się wysoką zawartością jonów magnezowych i wapniowych, wykazując działanie neutralizujące sok żołądkowy, a powstający w wyniku reakcji chlorek wapnia działa przeciwzapalnie. Alkalizacja treści pokarmowej i pobudzanie czynności wydalniczej żołądka przez dwutlenek węgla przyspieszają jego opróżnianie. Działa to korzystnie w leczeniu choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy, nieżycie żołądka i stanach zapalnych jelit. Wspomagają też leczenie cukrzycy i stanów zapalnych trzustki (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Teraz kadry z części Parku Zdrojowego, gdzie znajduje się Pijalnia-odwiert P-7 :)

W miejscowych ośrodkach leczniczo-wypoczynkowych stosuje się wannowe kąpiele mineralne, zabiegi borowinowe, natryski wodolecznicze, masaże, gimnastykę leczniczą, inhalację oraz kurację pitną wody (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Po wypiciu kubeczka leczniczej wody i powolnym spacerze alejkami parkowymi udaliśmy się w kierunku Rynku :)

Po drodze naszą uwagę zwróciła zabytkowa Willa Swietlana :)

Piwniczna-Zdrój znajduje się na obszarze malowniczego Popradzkiego Parku Krajobrazowego, zaledwie 3 km od granicy słowackiej. Miasto leży nad rzeką Poprad :)

Jedną z największych atrakcji turystycznych regionu jest spływ łodziami rzeką Poprad. Spływ rozpoczyna się na przystani w Piwnicznej przy ul. Gąsiorowskiego (poniżej mostu wiszącego). Po około 10 km spływania łodzie dobijają do przystani w Rytrze, zlokalizowanej koło pola kempingowego nieopodal ruin zamku. Organizatorzy przygotowali również krótszą wersję spływu, który na życzenie klientów może się kończyć w połowie trasy w miejscowości Młodów. Taki spływ to na pewno niezapomniana przygoda i może w przyszłości skusi i nas :)

Lubię spacerować po parkach i lubię także spacerować po rynkach. Piwniczna-Zdrój, ku mojej radości, posiada piękny Park Zdrojowy, a także czworoboczny Rynek z odchodzącymi z narożników ulicami.

W zachodniej pierzei Rynku znajduje się ratusz, którego zalążek powstał w XIX w. i pełnił funkcję wartowni. Z czasem jednak przeznaczenie budynku zostało zmienione. Obok ratusza stoi pomnik upamiętniający mieszkańców tej miejscowości, którzy zginęli podczas wojny. Pod względem architektury ratusz może i nie zachwyca, ale wraz z posadzoną przed nim roślinnością ładnie się prezentuje.

W piwniczańskim Ratuszu mieści się Urząd Miejski :)

Na środku Rynku znajduje się zabytkowa cysterna-studnia z 1913 r., która zaopatrywała mieszczan w wodę do użytku codziennego, a później była zbiornikiem przeciwpożarowym.

Pierwsza studnia powstała w 1801r. W czasie wielkiego pożaru w 1876 r. spłonęła wraz z całym wyposażeniem. Uratowała się (wpadła do wody) jedynie figura św. Floriana. Po zrekonstruowaniu studni na jednym ze zwieńczeń wymalowano wizerunek Kazimierza Wielkiego. W innych jest stary herb miasta i herby cechów rzemieślniczych. Do niedawna na studni znajdował się zabytkowy wóz strażacki, który w roku 2020 został przeniesiony w okolice remizy OSP w Kosarzyskach.

Otaczające Rynek kamienice pochodzą z XIX i XX wieku. W niektórych znajdują się restauracje i kawiarnie :)

Jako miłośniczka kawy i słodkości skusiłam się na wizytę w pięknie ukwieconej kawiarni :) I nie żałowałam :)

Przy jednej z odchodzących od Rynku uliczek stoi Kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny.

Kościół został zbudowany w latach 1881-1886. Zastąpił on budynek świątyni, który wcześniej został zniszczony w pożarze. Jest to kościół bazylikowy, z wieżą na osi wtopioną w korpus, nakryty dachem dwuspadowym z sygnaturką na kalenicy i dzwonem z 1523 r., odlanym w Maasen.

Wewnątrz znajdują się cenne ceramiczne stacje drogi krzyżowej, pochodzące z Wiednia. W prezbiterium zwraca uwagę obraz pędzla Bolesława Barbackiego – św. Józef z Dzieciątkiem Jezus.

Za kościołem utworzono Plac św. Jana Pawła II. Ma on charakter religijno-turystyczny. Cały kompleks obejmuje świątynię, teren wokół kościoła, zagospodarowaną skarpę oraz duży plac na Równi.

Jak można wyczytać na stronie parafii: https://www.parafia.piwniczna.com „Cały kompleks jest miejscem kultu Boga wprost, w osobach Maryi i św. Jana Pawła II, w górach oraz poprzez góry, a także przestrzenią rekreacji, wypoczynku, turystyki i kultury na odpowiednim poziomie. Plac jest otwarty całą dobę, jak nieustannie są otwarte ramiona dobrego Boga i wciągających gór dla ludzi, tych wiernych oraz poszukujących i zagubionych w hałasie XXI wieku; twórczo zaprasza na spacer, modlitwę, zadumę i upajanie się pięknem w samotności czy podczas Eucharystii we wspólnocie kilku tysięcy wiernych albo poetyckim koncercie w górskim klimacie. W tym świętym miejscu widać, słychać i czuć Stwórcę Wszechświata i człowieka.”

Na Placu widać kilka obiektów. W kulminacyjnym miejscu stoi ołtarz/scena zaprojektowany na planie ryby – znaku pierwszych chrześcijan. W kilku miejscach postawiono kapliczki. Jest też altana, chata pod kołem, grota z figurą Matki Bożej oraz Pomnik św. Jana Pawła II – zadumanego wędrowca z Piwnicznej.

Pomnik autorstwa Dominika Kotarby wykonany jest ze skały wapiennej organicznej z Pińczowa.

„Papież, który przysiadł sobie w czasie górskiej wędrówki na kamieniu, aby odpocząć, pomodlić się na Różańcu, popatrzeć na góry i ludzi: mieszkańców – Czarnych Górali oraz turystów z różnych stron …, czuwający na Placu i czekający na owieczki, na ludzi gór, na wszystkich ludzi dobrej woli …Obok leży księga Biblii, z której wynika sens całego Placu oraz treść ukryta w Bosko-ludzkim projekcie, który zrealizowaliśmy w naszej parafii, pośród pięknych gór i tradycji Kościoła, sięgającej XIV wieku …” (Źródło informacji: https://www.parafia.piwniczna.com )

To była nasza pierwsza wizyta w Piwnicznej-Zdrój i zwiedzanie-spacerowanie, które ograniczyło się tylko do części uzdrowiskowej, Rynku i tego co można zobaczyć na trasie łączącej te części miasta. Piwniczna-Zdrój i jej okolica ma jednak za zaoferowania o wiele więcej atrakcji. Na pewno warto odwiedzić Muzeum Regionalne Towarzystwa Miłośników Piwnicznej w Piwnicznej-Zdroju, Park Węgielnik – Skałki z platformą widokową i polaną rekreacyjną. Miłośnicy górskich wędrówek mogą wybrać się na pieszą wycieczkę na pobliskie szczyty: Eliaszówka (1024 m n.p.m.), Niemcowa (1001 m n.p.m.), Granica (715 m n.p.m.), Kicarz (703 m n.p.m.). Na szczycie Eliaszówki wznosi się 20-metrowa wieża widokowa, z której można podziwiać panoramę okolicy. Na terenie miasta i gminy znajdują się stacje narciarskie, a najbardziej znaną z nich jest Sucha Dolina.

Piwniczna – Zdrój oczarowała nas uzdrowiskowym klimatem, spokojem, pięknem przyrody i bogatą ofertą atrakcji turystycznych. Jeśli tylko będzie możliwość, to z przyjemnością zawitamy tam ponownie i z chęcią zobaczymy to wszystko, czego nie zobaczyliśmy podczas tej pierwszej wizyty :)

POZDRAWIAM CIEPLUTKO
Chociaż za oknem już mroźnie i bielutko :) :) :)

217. Z Doliny Pięciu Stawów Polskich na Szpiglasową Przełęcz i Szpiglasowy Wierch (2172 m n.p.m)

Witam serdecznie :) :) :)
Tym wpisem rozpoczynam kolejną foto relację z wakacyjnej, rodzinnej, tatrzańskiej wyprawy :) Usatysfakcjonowana i zadowolona mogę napisać, że był to kolejny bardzo udany wyjazd – owocny w nowe wędrowanie, zwiedzanie, mnóstwo zdjęć i wrażeń. Tak jak w poprzednich latach bazą wypadową była Bukowina Tatrzańska, a po przywitaniu się z sympatycznymi właścicielami pensjonatu i pozostawieniu bagaży – tradycyjna wizyta w Zakopanem.

Następnego dnia zgodnie z planem wstaliśmy wcześnie rano, zjedliśmy śniadanie i spakowani podjechaliśmy na opłacony wcześniej parking na Palenicy Białczańskiej. Im wcześniej, tym lepiej, gdyż o miejscu zaparkowania decyduje kolejność przyjazdu. Nam, o 6.00 udało się jeszcze zaparkować w części 1, a więc najbliżej wejścia do TPN. Samochody przyjeżdżające później parkują w części 2 – na poboczu drogi pomiędzy Łysą Polaną a Palenicą Białczańską, a następnie w części 3 – na Łysej Polanie. Ponieważ bilety do TPN też mieliśmy zakupione wcześniej online, to ominęło nas stanie w kolejce do kasy.

Tego dnia naszym celem była „pętelka” – Palenica Białczańska – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Szpiglasowa Przełęcz i Szpiglasowy Wierch (2172 m n.p.m) – Morskie Oko – Palenica Białczańska :)

Szybko przeszliśmy asfaltowy, początkowy odcinek i po 40 minutach, tuż za Wodogrzmotami Mickiewicza, odbiliśmy na szlak zielony do Doliny Roztoki.

Dolina Roztoki jest nam doskonale znana, już wielokrotnie nią wędrowaliśmy, a po raz ostatni miało to miejsce 3 lata temu, gdy naszym celem był Kozi Wierch (2291 m n.p.m). Można o tym poczytać w moim archiwalnym wpisie: 186. Dolina Pięciu Stawów Polskich – Kozi Wierch (2291 m n.p.m.)

A przeróbki283-2

Dnem Doliny Roztoki płynie potok Roztoka – dopływ Białki wypływający z Wielkiego Stawu Polskiego. Wznosząc się delikatnie przechodziliśmy przez drewniane pomosty, aż dotarliśmy na szeroką polanę zwaną Nową Roztoką. Las zamienił się w kosodrzewinę, a po prawej stronie na tle błękitnego nieba zachwycała nas grań Wołoszyna :)

Dolina Roztoki ma długość ok. 4,4 km i powierzchnię ok. 7,0 km². Razem z Doliną Pięciu Stawów Polskich długość jej wynosi ok. 7,5 km, a powierzchnia 13,6 km². Dolinę Roztoki od Doliny Pięciu Stawów Polskich oddziela próg Ściany Stawiarskiej.

Doszliśmy do rozwidlenia szlaków przy Rzeżuchach. Można skrócić sobie drogę do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich idąc odbijającym w lewo szlakiem czarnym. My jednak wybraliśmy okrężny wariant – pójście dalej szlakiem zielonym obok Siklawy.

Wodospad Siklawa (inaczej Wielka Siklawa, kiedyś Siklawa Woda) to największy wodospad w Polsce. Ma blisko 70 m wysokości i spływa dwiema lub trzema strugami (w zależności od poziomu wód) pod kątem 35 stopni ze Ściany Stawiarskiej – progu oddzielającego Dolinę Roztoki od Doliny Pięciu Stawów. Wodospad był znany już od dawna, a od początku XIX wieku stanowi jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych Tatr.

Od wodospadu szlak prowadził w górę, wzdłuż prawego brzegu Siklawy, po płaskich, wygładzonych przez lodowiec skałach. Idąc ostrożnie, bo kamienie były mokre, po chwili dotarliśmy do progu Ściany Stawiarskiej i naszym oczom ukazał się Wielki Staw Polski.

Przez wypływający z Wielkiego Stawu Polskiego potok Roztoka przeprowadzony jest drewniany mostek, a tuż przy nim znajduje się skrzyżowanie szlaków turystycznych. Po dotarciu do tego miejsca moglibyśmy od razu ruszyć w głąb Doliny Pięciu Stawów Polskich, a następnie na Szpiglasową Przełęcz. My jednak chcieliśmy zobaczyć jeszcze Mały Staw, Przedni Staw i odwiedzić Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, bo być tak blisko, a tego wszystkiego nie zobaczyć z bliska i nie skosztować pysznej szarlotki, to byłoby karygodne zaniedbanie :)

Po 10 minutowym spacerku niebieskim szlakiem dotarliśmy do położonego nad Przednim Stawem Polskim – Schroniska PTTK.

Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich zwane też Schroniskiem Pięciostawiańskim jest najwyżej położonym schroniskiem górskim w Polsce. Posiada 67 miejsc noclegowych w pokojach 2-, 4-, 6-, 7-, 8- i 10-osobowych.

Po regenerującym odpoczynku powędrowaliśmy ponownie szlakiem niebieskim obok Przedniego Stawu Polskiego. Staw ten leży na wysokości 1668 m n.p.m., jego powierzchnia wynosi 7,7 ha, a głębokość – 34,6 m.

Przechodząc obok Małego Stawu ponownie minęliśmy drewniany szałas, który niegdyś był małym schroniskiem, a obecnie pełni funkcję strażnicówki TPN. Kwitnąca wierzbówka kiprzyca zachęciła mnie, by zrobić tu małą sesję fotograficzną :)

Po dotarciu do Wielkiego Stawu i wspomnianego już wcześniej drewnianego mostu powędrowaliśmy dalej szlakiem niebieskim. Po chwili minęliśmy odbijający po prawej stronie szlak żółty na Krzyżne, po kolejnych 10 minutach szlak czarny na Kozi Wierch i po 5 minutach pojawił się żółty na Szpiglasową Przełęcz. Pożegnaliśmy więc niebieski na Zawrat i dalej szliśmy już tylko żółtym :)

Jak widać Dolina Pięciu Stawów Polskich jest bardzo atrakcyjnym celem samym w sobie, ale może też być dobrym punktem startu do wycieczek w wyższe partie gór.

Gdy kamienna ścieżka zaczęła piąć się w górę, to naszym oczom ukazywał się coraz piękniejszy widok :)

Co chwilę przystawaliśmy by chłonąć go i fotografować :) Siebie w tej cudnej scenerii również :)

Po lewej stronie podziwialiśmy taflę Wielkiego Stawu, a będąc wyżej także Małego i Przedniego :)

Pięknie było widać też Świnicę i Orlą Perć z Kozim Wierchem :)

Kolejne spojrzenie „przez plecy” :)

Idąc zakosami i rozglądając się dotarliśmy do piarżyska :)

Z wysokości widać było cały szlak, którym szliśmy i szlak biegnący na Zawrat :)

Kulminacją podejścia na przełęcz był odcinek ubezpieczony łańcuchami :)

Dla mnie wspinaczka nie była trudna, ponieważ nie było tam dużej ekspozycji, a to zawsze jest dla mnie największym problemem. Dodatkowo było suche podłoże i wyrzeźbienia w skale umożliwiające wygodne położenie stóp. Największym problemem było korkowanie się spowodowane natężeniem ruchu i mijankami, gdyż szlak ten jest dwukierunkowy.

Chodząc prawie 30 lat po Tatrach i pokonując różne trasy stwierdziłam, że ten odcinek jest wręcz idealny do rozpoczęcia przygody z łańcuchami i sprawdzenia siebie na ubezpieczonym terenie.

I bezpiecznie dotarliśmy do Szpiglasowej Przełeczy (2110 m n.p.m.) :)

Szpiglasowa Przełęcz oddziela Szpiglasowy Wierch i Miedziane. Jest dostępna dla turystów i stanowi jedno z dwóch przejść łączących Dolinę Pięciu Stawów Polskich i kotlinę Morskiego Oka.

Mięguszowiecki Szczyt i Cubryna oglądane ze Szpiglasowej Przełęczy :)

Podziwiając Dolinę Pięciu Stawów Polskich i szlak którym przyszliśmy, mogliśmy z wysokości zobaczyć też Zadni Staw Polski (to ten mały w oddali, u podnóża Świnicy) :)

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na szczyt Szpiglasowego Wierchu, bo być tak blisko i nie wejść tam, zwłaszcza, że nic nie stało na przeszkodzie, to byłoby szkoda :)

Widoki wspaniałe, pogoda wędrówce sprzyjała :)

Ostatnie minuty podejścia, to było ostrożne wchodzenie-wspinanie się po blokach skalnych… i hura !!!!!!!!!!!! Szpiglasowy Wierch zdobyty !!! Jesteśmy na wysokości 2172 m n.p.m. !!! :)

Szpiglasowy Wierch (2172 m n.p.m.) jest zwornikiem dla trzech grani:
* Liptowskie Mury – grań północno-zachodnia od Szpiglasowego Wierchu do Gładkiej Przełęczy,
* Szpiglasowa Grań – grań południowo-wschodnia do Wrót Chałubińskiego,
* boczna, północno-wschodnia grań Szpiglasowego Wierchu ze szczytami Miedziane i Opalony Wierch.
Od grani tych Szpiglasowy Wierch oddzielają trzy przełęcze: Wyżnia Liptowska Ławka (ok. 2055 m n.p.m.) w Liptowskich Murach, Wyżnie Szpiglasowe Wrótka (ok. 2135 m n.p.m.) w Szpiglasowej Grani i Szpiglasowa Przełęcz (2110 m n.p.m.) w grani północno-wschodniej. Przez szczyt Szpiglasowego Wierchu oraz grań Liptowskich Murów i Szpiglasową Grań biegnie granica polsko-słowacka. (Źródło informacji: https://pl.wikipedia.org )

Północna ściana Szpiglasowego Wierchu wznosi się nad Doliną Pięciu Stawów Polskich, południowo-zachodnie zbocza szczytu opadają natomiast do Doliny Ciemnosmreczyńskiej (Temnosmrečinská dolina), górnego piętra Doliny Koprowej (Kôprová dolina) po stronie Słowacji.

Na zdjęciu Niżni Ciemnosmreczyński Staw (słow. Nižné Temnosmrečinské pleso) :)

Panorama z wierzchołka Szpiglasowego Wierchu oczarowała nas i aż żal było schodzić :)

Schodząc podziwialiśmy Miedziane (2237 m n.p.m. ). Ten masywny szczyt znajduje się od 1956 na obszarze ochrony ścisłej i nie prowadzi na niego żaden szlak turystyczny.

Krótki odpoczynek na Szpiglasowej Przełeczy i dalej w drogę :)

Z Przełęczy do Schroniska PTTK nad Morskim Okiem schodziliśmy szlakiem żółtym, tzw. Ceprostradą. Szlak powstał w 1937 roku, a jego budowie ostro sprzeciwiali się miłośnicy tatrzańskiej przyrody, ponieważ w niektórych miejscach, do wcinania się w skały wykorzystywano dynamit. W efekcie powstał dość szeroki i wygodny chodnik, który pogardliwie nazwano Ceprostradą, gdyż podobno każdy ceper może go przejść. Co do każdego, to akurat mam wątpliwości, ponieważ są na szlaku takie bardziej eksponowane miejsca i osoby z lękiem ekspozycji mogą mieć problem.

Przejście od Szpiglasowej Przełęczy do Schroniska PTTK nad Morskim Okiem zajmuje ok. 1:40 h. Technicznie zejście nie jest trudne, dlatego też polecaną opcją jest wejście na przełęcz od „Piątki”, a zejście do MOka, zgodnie z zasada, że wchodzimy trudniejszym, a schodzimy łatwiejszym szlakiem. Osoby pragnące wejść na „Szpiglasa”, a nie lubiące łańcuchów mogą to też zrobić wchodząc od Morskiego Oka i schodząc tym samym szlakiem, czyli Ceprostradą :)

W górach należy zachować zdrowy rozsądek i dobrze jest realnie oceniać swoje możliwość, a gdy sytuacja tego wymaga, to nawet odpuścić. Tego dnia ratownicy TOPRu nie nudzili się, a helikopter kursował kilka razy. Akcję ratunkową na Mnichu widzieliśmy nawet z bliska.

Mniej więcej w połowie drogi pojawiło się rozwidlenie – stąd odchodzi szlak czerwony na Wrota Chałubińskiego :) My jednak dalej schodziliśmy żółtym :)

Po prawej stronie, pięknie widoczne było Morskie Oko, a nad nim Czarny Staw pod Rysami :)

I dotarliśmy do tłumnie obleganego Schroniska PTTK nad Morskim Okiem :) I pomimo wiecznych tłumów, lubię co kilka lat go odwiedzać przy okazji jakiejś wędrówki w wyższe partie gór :)

Ostatni etap, to było 9 kilometrowe zejście asfaltem do Palenicy Białczańskiej :)

Długi wpis, dużo zdjęć, ale biorąc pod uwagę trasę nie mogło być inaczej :) Robiąc tą „pętelkę” odwiedziliśmy najpiękniejsze i najpopularniejsze tatrzańskie doliny: Dolinę Roztoki, Dolinę Pięciu Stawów Polskich i Dolinę Rybiego Potoku. Zawitaliśmy do dwóch znanych schronisk: w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i nad Morskim Okiem. Przechodziliśmy obok największego tarzańskiego wodospadu – Wielkiej Siklawy. Widzieliśmy stawy w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami, a także Niżni Ciemnosmreczyński Staw (słow. Nižné Temnosmrečinské pleso). Wędrowaliśmy po urozmaiconym terenie, a także pogimnastykowaliśmy się troszkę na łańcuchach. Aura pogodowa sprzyjała, a piękne widoki towarzyszyły nam przez cały dzień. Panorama ze Szpiglasowego Wierchu oczarowała nas, w końcu to jedna z najpiękniejszych w całych Tatrach. Trasa wraz z długimi postojami zajęła nam ok.12 godzin, w nogach prawie 24 km :) Po dotarciu do samochodu pozytywne zmęczenie, radość i pełna satysfakcja :)

Podsumowując trasa :
Parking w Palenicy Białczańskiej – Wodogrzmoty Mickiewicza – Dolina Roztoki – Wodospad Siklawa – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – Szpiglasowa Przełęcz (2110 m n.p.m.) – Szpiglasowy Wierch (2172 m n.p.m.) – Szpiglasowa Przełęcz (2110 m n.p.m.) – Schronisko PTTK nad Morskim Okiem – Dolina Rybiego Potoku – Parking w Palenicy Białczańskiej

 

POZDRAWIAM CIEPLUTKO :) :) :)
I mimo, że oddaję się tu letnim wspomnieniom, to regularnie z pięknej jesiennej aury korzystam i innych do tego zachęcam :) :) :)