36. Zdobywanie Szrenicy i zwiedzanie ruin Zamku Świecie

WITAM SERDECZNIE !!!!!!!!!!!!!!!!! :)

Jesień w pełni, a ja dalej wspominam letnie wojaże :) Dzisiaj zrelacjonuję Wam kolejny dzień naszego wakacyjnego wyjazdu spędzony na górskim szlaku, a także opowiem o ruinach Zamku Świecie, które również zwiedziliśmy z tym, że już po wykwaterowaniu wracając do domu okrężną drogą. Ale po kolei – otóż piątego dnia pobytu w Szklarskiej Porębie, po dwóch dniach spędzonych na wypadach do Republiki Czeskiej (dwa poprzednie wpisy), postanowiliśmy dać wytchnienie naszemu autku i bynajmniej sami nie leniuchując znowu wstać wcześnie i ruszyć w góry. Wspaniale górującą nad Szklarską Porębą Szrenicę już zaliczyliśmy – zaraz drugiego dnia (wpis 33 “W drodze na Śnieżne Kotły”), ale wtedy “lajtowo” wjechaliśmy na nią kolejką, a teraz ambitniej postanowiliśmy dotrzeć do niej na własnych nogach. I tak najpierw udaliśmy się w kierunku wyciągu na Szrenicę, a następnie ruszyliśmy czarnym szlakiem do tzw. Rozdroża pod Kamieńczykiem i stamtąd dalej czerwonym (cały czas idąc pod górę) do Wodospadu Kamieńczyka.

Wodospad Kamieńczyka to najwyższy (846m n.p.m) wodospad po polskiej stronie Karkonoszy. Składa się z 3 kaskad o łącznej wysokości 27 m. Z Progu spada do malowniczego Wąwozu Kamieńczyka, który ma ok. 100 m długości, skalne pionowe ściany osiągają od 20-30m wysokości, a szerokość w niektórych miejscach nie przekracza 4m. Pod środkową kaskadą wodospadu znajduje się niewielka, po części sztucznie wykuta przez Walończyków jaskinia “Złota Jama”.

Urok i baśniowy klimat wąwozu Kamieńczyka docenił Andrew Adamson reżyser brytyjskiej produkcji “Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”. Nakręcono tu sceny do ekranizacji tej znanej i cenionej książki C. S. Lewisa. Mieszkańców Szklarskiej Poręby nie dziwi wybór producentów filmu. W wąwozie Kamieńczyka, z jego pionowo wznoszącymi się skalnymi ścianami, szumem spadającej z wysoka wody można poczuć się jakbyśmy zeszli do baśniowego królestwa.

Obok Wodospadu znajduje się Schronisko Kamieńczyk. To pierwsze prywatne schronisko górskie, wybudowane po II wojnie światowej przez Janinę i Jerzego Sieleckich w 1997 roku. Wspaniała baza wypadowa w górne partie Karkonoszy, na wycieczki piesze, rowerowe. W pobliżu niego jest dużo tras narciarstwa zjazdowego jak i biegowego. Oferuje 19 miejsc noclegowych w pokojach dwu i trzyosobowych. Do dyspozycji gości bufet oraz sala z kominkiem. Przy schronisku stoi obszerny szałas z ogniskiem i barem, gdzie można kupić i usmażyć kiełbaskę, wypić piwko, odpocząć, zrelaksować się po trudach wędrówki. My jeszcze wielkich trudów nie zdążyliśmy odczuć, ale i tak przysiedliśmy tam na chwilę, by się posilić 😉

Zregenerowani ruszyliśmy dalej (szlakiem czerwonym). Po ponad godzinie maszerowania tzw. “ceprostradą”, na rozległej górskiej łące pojawiło się kolejne schronisko – Schronisko na Hali Szrenickiej. Pierwszą budę pasterską postawił w tym miejscu H. Kranich w roku 1787. Mieszkał tam z rodziną i trzema pomocnikami. Obiekt nazywano “Buda Kranicha”, a później “Nową Śląską Budą”, w odróżnieniu od “Starej Śląskiej Budy” na Hali pod Łabskim Szczytem. Początkowo obsługa turystów była drugorzędnym zajęciem mieszkańców, dopiero gdy powstał nowy obiekt uległo to zmianie. Później był pożar i kolejna budowa i rozbudowy. Schronisko to z pewnością jest pięknie usytuowane – niestety swym wyglądem nie zachwyca, aż prosi się o porządny remont – w II rankingu schronisk górskich PTTK, ogłoszonym w sierpniu 2011 zostało uznane za najgorsze w Polsce. Zresztą sami zobaczcie i oceńcie:

No dobrze – opowiadam dalej. Z Hali Szrenickiej ruszyliśmy szlakiem czerwonym w kierunku Śnieżnych Kotłów, ale ponieważ Śnieżne Kotły zaliczyliśmy już 3 dni wcześniej nie było potrzeby iść na nie ponownie, więc postanowiliśmy obrać inną trasę. Najpierw minęliśmy Szrenicę, o niej i jej walorach opowiadałam we wpisie 33 , więc nie będę się powtarzała – nie mogę się jednak powstrzymać, by nie dodać chociaż jednego jej zdjęcia :

Później tak jak poprzednio minęliśmy Trzy Świnki, doszliśmy do Twarożnika, a następnie odbiliśmy (dosłownie 10 minut drogi w jedną stronę) do Schroniska Vosecka bouda. I tym sposobem nasze nogi znowu stanęły na czeskiej ziemi. Tam oczywiście znowu odpoczynek i powrót do Twarożnika, a następnie zejście do Schroniska pod Łabskim Szczytem (szlak zielony).

Muszę przyznać, że byliśmy bardzo zadowoleni z tego rozwiązania. O Schronisku pod Łabskim Szczytem również opowiadałam we wpisie 33, więc zainteresowane nim osoby odsyłam tam. Do Szklarskiej Poręby dla odmiany zeszliśmy tym razem szlakiem niebieskim (przypominam, że poprzednim razem wybraliśmy szlak żółty biegnący obok tzw. Kukułczych Skał.) Ta trasa pozwoliła nam spędzić ciekawie dzień i okazała się być takim uzupełnieniem poprzedniej – teraz Szrenica jest nam znajoma już z każdej strony 😉

I wszystko co miłe szybko się kończy – został nam już ostatni nocleg, pakowanie i powrót do domu, ale zanim do niego dotarliśmy, to jeszcze się oddaliliśmy, by zwiedzić dwa zamki: Ruiny Zamku Świecie i wspaniały Zamek Czocha (po prostu będąc tak blisko nich szkoda byłoby ich nie zobaczyć 😉 ). Dzisiaj mam wenę, więc opowiem jeszcze o Zamku Świecie, a o Czocha przygotuję już oddzielny wpis.

Zamek ten stoi tuż przy drodze łączącej Leśną ze Świeradowem, około 5 km na południe od Leśnej. Nie ma większego problemu z odnalezieniem go.Przez wieś często jeżdżą autobusy PKS łączące wspomniane miasta – przystanek znajduje się nieopodal ruin. Samochód można zaparkować pod samą bramą (zmieszczą się 3-4 auta) albo pod usytuowanym nieopodal sklepem. W przyszłości planowane jest utworzenie tam dużego parkingu.

Warownia otrzymała plan zbliżony do spłaszczonego owalu, usytuowanego wzdłuż osi północny-zachód – południowy-wschód i odpowiadającego formie szczytu wzgórza, na którym stoi. Kamienny, wzniesiony z gnejsowych bloków budynek mieszkalny zajmował pierwotnie niewielką powierzchnię, jego dłuższa oś liczy ok. 27 metrów, a średnia szerokość ok. 11 metrów. W skład zespołu obronnego wchodzą dziedzińce: mniejszy, górny przy domu mieszkalnym oraz tzw. dziedziniec dolny ulokowany wzdłuż wysokiego muru obwodowego. W czasach nowożytnych we wschodniej części założenia powstał nowy budynek mieszkalny, prawdopodobnie wykorzystujący fragmenty starszej kaplicy, która łączyła się z wieżą. Cały zespół obronny otoczony był przez wysoki mur z usytuowaną od zachodu bramą oraz przez wypełnioną wodą fosę.

Kamienna warownia w Świeciu powstała w pierwszych dziesięcioleciach XIV wieku z fundacji księcia Bernarda Świdnickiego. Wzmiankowany po raz pierwszy w 1325 roku jako Svete gmach należał do systemu obronnego okręgu Kwisy, zabezpieczając szlak handlowy łączący Śląsk z Łużycami. Późniejsze losy zamku są bardzo słabo rozpoznane. W drugiej połowie XIV stulecia znalazł się on w rękach czeskich i wraz z przesunięciem granic królestwa Czech na północ stracił swe strategiczne znaczenie. W latach 1385-1592 twierdza pełniła funkcję siedziby lennej rodziny von Uechtritz. Podczas jej panowania w Świeciu, w 1527 roku na zamku wybuchł pożar, który stał się bezpośrednią przyczyną późniejszej jego przebudowy na styl renesansu. Kolejny pożar w pierwszych latach XVIII wieku po raz drugi zmusił gospodarzy do podjęcia prac budowlanych – obok rekonstrukcji zniszczonych przez pożogę elementów dokonali oni wtedy rozbudowy istniejącego zespołu o umiejscowiony we wschodniej części założenia pałac, co radykalnie zmieniło charakter całej bryły zamkowej. Odnowiony obiekt niedługo jednak cieszył się zainteresowaniem swych właścicieli, bowiem już w 1760 roku zdecydowali oni, że gmach jest zbyt mało komfortowy i podjęli decyzję o jego opuszczeniu. Zaniedbana rezydencja odtąd chyliła się ku upadkowi, a jej stan znacznie pogorszył się po roku 1827, kiedy wzniecony w rezultacie uderzenia pioruna pożar strawił pustawe już wnętrza. Matka natura okazała się dla zamku w najwyższym stopniu złośliwa i w 1915 przysłała burzę, która dokonała dalszych spustoszeń. Ruiny warowni “ożyły” jeszcze na chwilę w okresie międzywojennym, kiedy we wschodniej jej części zorganizowano gospodę oraz zajazd. Po 1945 murów nie zabezpieczano i odtąd ulegają one stałej dekapitalizacji (informacje z internetu).

Do dzisiaj ocalała znakomita część gotyckich murów obwodowych, niemal pełnej wysokości wieża z XIV-wiecznym gmachem mieszkalnym (wyposażonym w podziały wewnętrzne oraz fragmenty sklepień), zdewastowany nowożytny dom mieszkalny, kaplica i resztki budynków gospodarczych.

Na zdjęciu fragment wieży :)

Ta urocza ruina już teraz jest licznie odwiedzana zarówno przez miejscową dzieciarnię, turystów, jak i zupełnie przypadkowych kierowców, którzy zauroczeni jej ciekawą formą nierzadko organizują sobie w tym miejscu krótki odpoczynek. A wkrótce może być jeszcze bardziej, gdyż nowi właściciele (od roku 1999 jest nim młode małżeństwo z Wlenia) starają się doprowadzić ją do stanu sprzed lat (przewidują na to 5-6 lat). Planują również w przyszłości uruchomienie w pomieszczeniu gospodarczym karczmy, a w części pałacowej – muzeum z materiałem ceramicznym odnalezionym podczas wykopalisk archeologicznych i zbiorami własnymi. Te informacje można wyczytać w internecie, ale wiem o tym również z pierwszej ręki tzn. od samej właścicielki, która oprowadziła nas po tym zamku ( i to za symboliczną złotówkę) :) .

I to już wszystko na dzisiaj. Zapraszam do czytania kolejnego wpisu, w którym, jak już wspomniałam pokażę kilka zdjęć i opowiem o Zamku Czocha :) :) :)

Wpis archiwalny – listopad 2011